Rozdział XIV

112 6 0
                                    

Po przemyślaniu planu, każdy udał się do Central Parku. Tara i Sam miały posłużyć jako przynęty, czekając aż ghostfaces zadzwoni na numer Richiego. Amy, Ethan, Mindy, Chad i Kirby w tymczasie mieli wyśledzić mordercę z auta, który stał przy pobliżu parku. 

Kirby badała coś przy swoim komputerze, gdy nagle Mindy odezwała się do niej.

- Namierzanie komórki, to nigdy nie działa w filmach - odparła, opierając nogę na biurku blondynki. Ethan spojrzał na nią przelotnie, zajadając się Cheetosami razem z Amy. - "Zagaduj go! Dwie minuty i go mamy", i typ tuż przed namierzeniem rozłącza się. Horrorowa klasyka. 

- Tak, tylko że ja potrafię namierzyć telefon w 15 sekund - rzekła Kirby, czym zaskoczyła Mindy. 

- Myślisz że Tara i Sam są bezpieczne w takim miejscu? - do rozmowy dołączyła nagle Amy. 

- Jestem tu, Bailey też - odpowiedziała blondynka. 

- Właśnie tak zginął wujek Randy - wszyscy spojrzeli na Mindy. - Biały dzień, miejsce publiczne, wciągnięty do vana, ciach, ciach, ciach. I po Randym - Kirby spojrzała na nastolatkę jak na wariatkę, tak samo Amy. W aucie zrobiło się dziwnie cicho, a Ethan poczęstował Chada chrupkami. 

Kirby odwróciła się nie pewnie do komputera, mówiąc do Sam: Hej, pełne skupienie, dobra? 

- Myślicie że to zadziała? - spytał Ethan. 

- Na pewno, panie mazgaju! - rzuciła do niego brunetka. - Jeśli ghostfecas gdzieś tu jest, nie bój nic, twoja dziewczyna cię obroni. Chociaż sama może nim być - przez ostatnie zdanie, Amy rzuciła przyjaciółce zdenerwowane spojrzenie. 

- Serio Mindy? Nadal myślisz że to ja? Przecież mam na to alibi! - czerwonowłosa była gotowa wdać się w kłótnie. 

- Tak by powiedział ghostfaces! - wrzasnęła młodsza. 

- Ej dziewczyny może lepiej dajcie sobie z tym spokój? - zaczął nagle Chad. 

- Popieram - dodał Ethan. 

- Cicho! Dzwoni! - powiedziała Kirby, przerywając sprzeczkę Amy i Mindy. 

Rozmowa Sam i mordercy poszła sprawnie ale i z groźbami. Jak się okazało ghostfaces, wiedział że jest próbują go zlokalizować poprzez telefon (no ciekawe skąd). 

- I jak? - spytała Sam. 

- Geolokacja uruchomiona. Jest na Upper West Side, w kamienicy na drugim końcu miasta - powiedziała agentka FBI. 

- West 96th? - zapytała zaniepokojona Tara. 

- Skąd wiesz? - Kirby odpowiedziała jej pytaniem na pytanie. 

I to była ciszy którą każdy zrozumiał. 

- Gale - to jedno słowo z ust starszej z sióstr wywołało u reszty dreszcz. 

- Okej dzieciaki! Teraz nasze drogi muszą się rozdzielić - blondynka zwróciła się do reszty, ubierając swoją kurtkę. - Muszę was odwieźć w bezpieczne miejsce, macie jakieś pomysły? 

- Mieszkanie Sam i Tary na pewno odpada - stwierdziła Mindy. 

- Mogę was zawieść do szpitala, tam na bank będziecie bezpieczni - blondynka spojrzała po kolei na każdego. 

- Jestem za - rzekł Chad. 

- Więc bez gadania, postanowione. 

Po kilkunastu minutach cała czwórka siedziała już na izbie przyjęć, martwiąc się o to, co będzie dalej. Chad siedział z Mindy, próbując pocieszyć siostrę po śmierci Aniki. Amy i Ethan w tym czasie poszli do automatów, chcąc kupić coś do jedzenia i do picia. 

- Myślisz że Quinn da radę? - zaczeła Amy, upewniając się czy nikogo obok nich nie ma.

- Mam nadzieję, dowiemy się niedługo - odparł wybierając numer w automacie i wrzucając do niego monety. Z maszyny wypadła puszka coca coli, którą dziewczyna wyciągnęła. 

- Idę do toalety, zaraz wrócę - czerwonowłosa po tych słowach odwróciła się od chłopaka, szukając toalety, która była na końcu korytarza. 

W toalecie, dziewczyna spojrzała w lustro, widząc swoje odbicie. Z początku wszystko było w porządku, ale im dłużej się z nie wpatrywała, tym bardziej zauważała w nim swoją siostrę, matkę i ojca. Widok ostatniej z wymienionych osób spowodował strach w ciele Amy. 

- I co? - usłyszała jego głos, który był niezwykle złowrogi. Zamrugała parę razy, a gdy nadal widziała odbicie ojca, przepłukała twarz wodą. 

- To tylko złudzenie, każdy tak ma - rzuciła do siebie, biorąc głęboki oddech. 

- To nie złudzenie, Amy- dziewczyna spojrzała na lustro. - Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? W której rozmawialiśmy o potworach?

- Zamknij się, ty nie żyjesz - warknęła i odpowiedział jej szorstki śmiech mężczyzny. 

- Mówiłaś że to ja jestem potworem..

- To porąbane, czemu ja w ogóle z tobą rozmawiam - czerwonowłosa ruszyła do wyjścia. 

- Sama widzisz że to nie ja jestem potworem, tylko Ty. - słowa ojca sprawiły że Amy zatrzymała się w miejscu. 

Czy naprawdę była potworem? Chciała tylko pomóc chłopakowi, którego darzyła głębokim uczuciem oraz zemścić się na niby przyjaciołach, przez których popadła w różne problemy. Czy to czyniło ją potworem? Według niej, nie była nim. I zastanawiało ją, czemu w jej głowie było inaczej. 

- Nie jestem tobą. - to były ostatnie słowa jakie powiedziała, nim wyszła z toalety. 

Na korytarzu zastała całą resztę, wraz z Sam, Tarą i Dannym. Podeszła do nich, zauważając że każdy z nich miał przybitą minę. 

- Co się stało? - spytała, przez co wszyscy wbili wzrok w nią. 

- Dźgnęli Gale. Chwilę temu ją tutaj przywieźli - odpowiedziała Sam, nawet nie patrząc na dziewczynę. 

Amy stanęła obok Ethana, który stał przy ścianie, rzuciła mu krótkie spojrzenie i uśmiech. Chłopak dostrzegł w jej oczach lekki strach i ból, przez co domyślił się że coś się stało. Dość niepewnie chwycił jej dłoń i przysunął do siebie, tuląc ją. 

- Coś się stało? - zapytał ją cicho, spoglądając na nią z troską. 

- Nic wielkiego, po prostu chcę żeby ten cały ghostfaces zniknął - powiedziała, mając nadzieję że jej słowa słyszała reszta. 

- Co teraz? - głos zabrał nagle Chad.

- Może tym razem wygra - rzekła córka Loomisa, a każdy spojrzał na nią zdziwiony. - To mnie chcę ukarać. Może mu pozwolę, żebyście wy byli bezpiecznie - dodała wstając z siedzenia. 

- Nie zgadzam się - wtrąciła jej siostra, także wstając. - Wróciłaś do tamtego chorego miasta, żeby mnie chronić w każdy dzień. Gdyby nie ty, już byśmy nie żyli, więc daj się tym razem nam ochronić. 

- Nie

- Tak, tworzymy zespół. 

- A tak dokładnie - do rozmowy włączyła się Mindy. - Tworzymy rodzinę. 

- Dokładnie! Czworo z Woodsboro! - Chad zerwał się z miejsca siedzenia, wyciągając dłoń ku przyjaciołom, którzy połączyli swoje dłonie. Jedynie Danny, Amy i Ethan stali obok.

- Co to takiego? - zapytał kochanek Sam. 

- Nasza ksywka - wytłumaczył starszy z bliźniaków. 

- A nie możemy się gdzieś bezpiecznie ukryć? - rzucił Ethan. 

- Znajdzie nas wszędzie - stwierdziła czerwonowłosa. 

- Ale możemy to wykorzystać - po twarzy Tary, było widać że wpadła na jakiś plan. 

Plan polegał na tym, żeby skontaktować się z detektywem Baileyem, i przekonać go do pomocy, w której zapędzą ghostface w pułapkę a następnie zabiją. Były dwa sukcesy, pierwszy: Bailey się zgodził i wysłał Kirby na miejsce spotkania, którym było opuszczone kino. Drugi: Amy i Ethan byli znowu krok przed paczką przyjaciół. 

𝐑𝐄𝐃 𝐋𝐀𝐔𝐆𝐇^ ᵉᵗʰᵃⁿ ˡᵃⁿᵈʳʸWhere stories live. Discover now