Rozdział szósty

2.6K 135 22
                                    

Rosalie wpatrywała się w drewniane wieko, w które uderzyły pierwsze krople deszczu. Zachwiała się, czując, że z każdą chwilą coraz ciężej jej się oddycha. Nie mogła uwierzyć, że to koniec. Że już nigdy więcej nie zobaczy krzywego uśmiechu na twarzy ojca. Nie usłyszy, jak krzyczy do telewizora, gdy przegra jego drużyna. Nie zobaczy dumy w jego oczach.

Została całkiem sama.

Rozbrzmiały pierwsze dźwięki trąbki. Trumna powoli zsuwała się do grobu. Rosalie nie odrywała od niej wzroku. Chciała do niej podejść, złapać za nią, zrobić cokolwiek, byleby powstrzymać ją przed dalszym opadaniem, ale nie potrafiła się poruszyć. Mogła jedynie stać i bezczynnie przyglądać się temu, co się dzieje.

Deszcz mocniej się rozpadał, zamieniając wszystko w błoto. Trumna osiadła na dnie grobu, a ksiądz skinął głową, dając znać Rosalie, że pora na jej ruch. Na drżących nogach, podeszła do niego. Rozejrzała się dookoła, szukając wśród tłumu chociaż jednej znajomej twarzy. Nikogo nie znalazła... Chwyciła w dłoń garstkę ziemi i rzuciła ją na wieko trumny.

Została całkiem sama.

Rosalie zerwała się z łóżka. Głośno dyszała, rozglądając się po pogrążonym w ciemności pokoju. Spocona piżama przykleiła się do jej rozpalonego ciała.

To tylko sen.

Opadła z powrotem na poduszkę, czekając, aż jej oddech się unormuje. Zerknęła na telefon. Miała jeszcze trochę czasu do budzika, ale wiedziała, że nie uda jej się zasnąć. Chociaż i tak zaliczyła postęp: wreszcie przespała ciągiem więcej niż dwie godziny.

Zamknęła oczy, a jej głowę od razu zalały obrazy ze snu. Drewniana trumna powoli zsuwająca się do grobu, nieustannie padający deszcz i błoto. A to wszystko nasiąknięte przerażającym uczuciem samotności i pustki.

Podniosła się i po cichu przeszła przez korytarz. Uchyliła drzwi do pokoju ojca i odetchnęła z ulgą, patrząc na jego śpiącą sylwetkę. Stała tak dłuższą chwilę, walcząc z chęcią wsunięcia się pod kołdrę i przytulenia do niego. Dokładnie tak, jak robiła to za dzieciaka, ilekroć przyśnił jej się koszmar. Lecz nie mogła tego teraz zrobić. Już od dawna nie miała sześciu lat i obiecała ojcu, że będzie zachowywać się normalnie. A to zdecydowanie odbiegałoby od normy.

Wzięła laptopa i zeszła z nim do kuchni. Musiała czymś zająć myśli, a nic jej tak nie pochłaniało, jak pisanie. Wczoraj na stronie gazetki znalazła informację o otwartym naborze na stanowisko dziennikarza i mimo strachu przed panią Alegre, nie mogła nie skorzystać z takiej szansy. Nie, gdy zobaczyła na jak wysokim poziomie były artykuły publikowane w Equilibrium i jak dobrze wyglądałoby to w jej aplikacji na studia.

Rozłożyła się przy stole i z wielkim kubkiem kawy w ręce, zaczęła przeglądać swoje stare teksty. Miała ich setki, lecz tylko kilka spełniało wymagania opisane na stronie. Otworzyła jeden z nich i zabrała się za czytanie. Po godzinie wybrała artykuł, z którego była najbardziej dumna. Prawie dwa miesiące zajęło jej jego napisanie, z czego ponad pięć tygodni poświęciła na research.

Robiła sobie drugą kawę, gdy do kuchni wszedł Tony.

– Jest szósta, a ty na nogach? – spytał, po czym popatrzył na nią podejrzliwie. – Czy w ogóle nie położyłaś się spać?

– Obudziłam się i nie mogłam z powrotem zasnąć – wyjaśniła, unikając jego wzroku.

Przed oczami znów mignął jej film z obrazami ze snu: drewniana trumna, deszcz, błoto, obce twarze. Usiadła przy stole, ukrywając się za ekranem laptopa.

– Jak pierwszy dzień szkoły? – spytał ojciec, siadając naprzeciwko niej. – Udało ci się nie zwrócić na siebie uwagi, tak jak planowałaś?

Hate between us WYDANE 14.02.2024Where stories live. Discover now