Rozdział dwudziesty trzeci

2.2K 137 43
                                    

Liam wszedł do zatłoczonej restauracji, a jego wzrok od razu odnalazł Rosalie. Ubrana w ten śmieszny różowy fartuszek, lawirowała między stolikami z dwoma talerzami pełnymi jedzenia. Uśmiech zamarł mu na twarzy, gdy napotkał spojrzenie brązowych tęczówek. Tony. Siedział przy oknie, popijając kawę i obserwując go z tą grobową miną, która sprawiała, że miał ochotę zapaść się pod ziemię.

Skinął mu głową, odwrócił się i ruszył do swoich kolegów, świętujących głośno wygrany mecz. Opadł na wolne krzesło. Przechodzący mężczyzna poklepał go po plecach, inny uścisnął mu dłoń.

Był dzisiaj królem Eatonville. Dzięki swojemu ryzykownemu zagraniu dokonali tego, czego nie udało im się zrobić od lat – pokonali Tygrysy z Seattle.

– ...prawda, Liam? – zagadnął go Scott.

– Uhm – przytaknął, wpatrując się w swój koktajl czekoladowy.

Myślami był przy Rosalie. Nigdy nie czuł takiej motywacji, aby wygrać mecz, jak dzisiaj. Wystarczył mu jej widok w za dużej, granatowej kurtce z jego numerem na piersi, aby dał z siebie wszystko. Wreszcie tego doświadczył. Tego przyjemnego uczucia, że ma dla kogo grać.

Uniósł głowę, odszukując Rosalie. Opowiadała coś Tony'emu, zawzięcie gestykulując przy tym rękami. Mężczyzna kiwał głową, uśmiechając się do niej szeroko. Liam upił łyk czekoladowego koktajlu, chcąc jego słodyczą zniwelować kwaśny posmak w ustach.

Posmak zazdrości.

Ile by dał, aby to Jim wpatrywał się w niego z taką miłością i uwagą. Aby z radością spędzał z nim czas, a nie traktował go jak przykry obowiązek.

Ktoś poklepał go po plecach, gratulując wygranego meczu. Zmusił się do uśmiechu i rzucił parę słów w odpowiedzi.

Jego spojrzenie znów uciekło do stolika przy oknie, lecz tym razem zatrzymało się na Tonym. Nawet z tak daleka mógł zauważyć, że nie wyglądał dobrze. Przerzedzone włosy, wychudzone policzki, podkrążone oczy. Za duży mundur, smętnie zwisający na jego szczupłej sylwetce. Przesuwał frytki po talerzu, nic tak naprawdę nie jedząc. Nagle jego twarz przeciął grymas, a po chwili po restauracji rozniósł się głośny odgłos jego kaszlu.

Odwrócił wzrok, niezdolny oglądać go w takim stanie. Nie mógł uwierzyć, że mężczyzna umierał. Od dzieciństwa był jego bohaterem. Ilekroć ktoś pytał go, kim chce być w przyszłości, bez wahania odpowiadał, że policjantem jak Tony. Wysokim, umięśnionym, walczącym z przestępcami i do tego mającym broń.

Tony poświęcał mu więcej czasu niż Jim. Traktował go jak własnego syna. Do czasu, aż Liam wszystko zepsuł.

Liam stał w oknie, obserwując podjazd sąsiadów. Minęło kilka godzin, lecz po radiowozie szeryfa nie było śladu. Dokąd pojechali? I czy musieli urządzać sobie wycieczki akurat w dniu, gdy chciał porozmawiać z Rosalie. Wyjaśnić na spokojnie – no może nie na spokojnie – co wczoraj między nimi zaszło?

Przygryzł wnętrze policzka, odtwarzając w pamięci bolesne wspomnienia z poprzedniego wieczoru. Ostre słowa, które z taką łatwością rzucił w jej stronę.

Jesteś jak twoja matka.

Puszczalska dziwka.

Sama wskoczyłaś mi do łóżka.

Potarł twarz, przypominając sobie jej zrozpaczone spojrzenie. Pełne smutku oczy. Wielkie łzy spływające po zaczerwienionych policzkach.

Chciał ją skrzywdzić. Sprawić, aby zapłaciła za to, co mu zrobiła. Był przekonany, że widząc jej ból, poczuje się lepiej, ale jedynie pogorszył sprawę.

Hate between us WYDANE 14.02.2024Where stories live. Discover now