Rozdział 6 - Nepotyzm (cz.1)

33 8 1
                                    

Layne przeszukiwał szafę, wyciągając sweter, by naciągnąć go na koszulkę i założyć go na mecz.

W ciągu ostatnich kilku tygodni mieli cieple babie lato.

Odkrył, że tego ranka temperatura spadła i zrobiła to ostro.

Tego ranka obudził go też list od Rocky skierowany do niego i jego chłopców, dziękujący im za kolację z dopiskiem do Layne'a, że zobaczy się z nim tego wieczora. To było wszystko, co po niej zostało, z wyjątkiem niewyraźnego zapachu jej perfum w jego sypialni i jego koszulki złożonej na łóżku, które pościeliła, koszulki, która zawierała nie tak niewyraźną nutę jej perfum.

Nie był szczęśliwy, że tak odeszła, ale dał jej to. To, co robili, nie było dla niego łatwe i uznał, że było to równie trudne dla niej.

Tripp, jak zwykle, zszedł na dół pierwszy, a Layne skorzystał z okazji, że nie było w pobliżu Jasper'a, by dać kilka wskazówek swojemu młodszemu synowi, że jak być spoko, ze względu na niego, ale przede wszystkim ze względu na brata. Wyjaśnił, że Keira Winters nie była tylko jedną z „małych" Jasa i że Tripp wyświadczyłby swojemu bratu przysługę, gdyby trzymał język za zębami i po prostu pozwolił swojemu bratu wykonywać jego ruchy z cichym wsparciem.

Tripp to zrozumiał, obiecał, że będzie spoko, a Layne wiedział, że tak będzie. Jasper przez większość czasu trzymał swoje myśli i uczucia dla siebie, ale Tripp miał swoje serce na dłoni. Czuł się jak gówno, że wkurzył swojego brata poprzedniej nocy i nie zrobiłby tego ponownie, niewinnie, kiedy próbował mu pomóc lub nie.

Chłopcy poszli do szkoły, a Layne poszedł do biura, sprawdził swoją pocztę e-mail i pocztę głosową, odpowiedział na nie, sprawdził pocztę i żałował, że nie miał recepcjonistki, bo nie lubił być w biurze i odpowiadać na e-maile i pocztę głosową.

Lubił przebywać w terenie. Jeśli musiał być w biurze, wolał prowadzić śledztwa komputerowe, ale nawet to nie było jego ulubionym zajęciem. Na szczęście dostał list, który zawierał opłaconą fakturę, ze stosunkowo wysokim czekiem, za pracę, którą Layne wykonał przed postrzeleniem.

Nie wykluczał zatrudnienia recepcjonistki sześć tygodni temu. Teraz musiał. Miał do zapłacenia jeszcze kilka solidnych faktur, zanim ogłoszenie w gazecie znalazłoby się na szczycie jego listy rzeczy do zrobienia.

Umówił się na spotkanie z potencjalnym klientem i miał spotkanie z klientem, do którego dzwonił dzień wcześniej, aby powiedzieć mu, że praca została wykonana. Facet nie był zachwycony wynikami śledztwa Layne'a, ale żaden mężczyzna, którego ślub był zaplanowany na za trzy tygodnie, nie lubiłby oglądać wideo swojej przyszłej panny młodej na haju, posuwanej od tyłu, podczas gdy ona obciągała komuś z przodu.

Z drugiej strony, jego klientem był rozpieszczony bogaty dzieciak, który zakochał się w niewątpliwie wspaniałej imprezowej dziewczynie i pomyślał, że ona rzuci się na niego, gdy zaoferuje jej życie pełne szampańskich koktajli i przyjęć charytatywnych z wakacjami w szwajcarskich Alpach. Najwyraźniej w wieku dwudziestu jeden lat nie skończyła imprezować we wszystkich możliwych formach.

Zepsuty bogaty dzieciak czy nie, Layne współczuł mu, kiedy odprowadzał go do drzwi swojego biura. Kochał ją, to było widać. Przyszłość, którą uważał za jasną, nagle przestała być taka jasna, a Layne dokładnie wiedział, jak chłopak się czuł.

Po wyjściu klienta zamykał biuro i próbował zdecydować, czy powinien odwiedzić Stew w pracy, czy jechać do Indy i podążać za mężem kobiety, która była przekonana, że zdradzał ją podczas przerwy na lunch (mimo że Layne chodził za facetem do różnych restauracji przy różnych okazjach, nie wspominając o tym, że na wszelki wypadek chodził za nim do domu przez co najmniej tydzień na miesiąc przed postrzeleniem, a facet nie nawet patrzył zbyt długo na kelnerki), kiedy odezwała się jego komórka.

Złoty SzlakWhere stories live. Discover now