Rozdział 24 - Jakim mężczyzną się stałeś (cz.2)

31 5 1
                                    

*****

Czwartek, 18:11

Jego klient podniósł oczy znad teczki, którą czytał i zauważył:

– Nie zajęło to panu dużo czasu.

Layne usiadł naprzeciwko niego przy biurku klienta - Nie był zbyt mądry w ukrywaniu tego – odpowiedział Layne – I nie próbował.

Twarz mężczyzny zamknęła się. Był zawstydzony, a dokładniej, upokorzony. I powinien być. Miał pracownika, który defraudował przez ponad trzy lata, a on nie zorientował się aż do około miesiąca przed zatrudnieniem Layne'a, co miało miejsce zaledwie kilka tygodni temu.

Layne przesunął go obok niego.

- Ma też bilet do Argentyny. Wyjeżdża w niedzielę. Więc moja rada, proszę wziąć telefon i zadzwonić na policję.

Mężczyzna skinął głową, sięgając po telefon.

Layne wstał i wyszedł ze swojego biura, ale zatrzymał się i odwrócił, kiedy mężczyzna zawołał jego imię.

- Jak kiedykolwiek potrzebowałby pan referencji, może pan powiedzieć swoim potencjalnym klientom, aby do mnie zadzwonili – stwierdził mężczyzna.

– Będę zobowiązany – mruknął Layne i wyszedł z biura.

Wyszedł z budynku i zbliżał się do Suburban'a, kiedy zadzwoniła jego komórka. Wyciągnął go, spojrzał na wyświetlacz i odebrał telefon.

- Hej, pączuszku.

– Lubisz dąb?

Layne zapiszczał w zamki w Suburban'ie - Słucham?

– Dąb. Drewno. Na stół w jadalni – wyjaśniła - Widzisz, nie lubię dębu. To znaczy jest okej, ale wolę orzech lub wiśnię. Również mahoń. Ale twoja mama i ja znalazłyśmy ten niesamowity stół do jadalni. Krzesła drabinkowe. Jedna pięknie rzeźbiona, gruba, środkowa noga, z czterema szponiastymi łapami wychodzącymi na dole. To jest niesamowite. Dwie deski, żeby mogło siedzieć dziesięć osób. Można było nawet wcisnąć dwanaście na upartego. Idealny stół na Święto Dziękczynienia.

Zanim skończyła mówić, Layne wskoczył do kabiny i zamknął drzwi - Podoba ci się to, kup to.

- Cóż, czy to brzmi jak coś, co lubisz? To znaczy dąb... nie jestem pewna.

– Podoba ci się, kup – powtórzył Layne.

– Layne...

- Roc, naprawdę nie obchodzą mnie meble. Jeśli tam jest, używam go. Nie obchodzi mnie, jak wygląda ani z czego jest zrobiony. Więc jeśli ci się spodoba, kup to.

Milczała.

Kiedy to trwało chwilę, Layne zawołał - Roc?

– Obchodzi cię to – powiedziała cicho.

- Co?

– Obchodzi cię, Layne, i to jest w porządku. Możesz być twardzielem, a także mieć styl. To znaczy, również się ładnie ubierasz.

Layne zamrugał do kierownicy i powtórzył - Co?

Zaśmiała się cicho - Skarbie, w porządku, jeśli cię to obchodzi. Przecież to nie czyni cię mniej mężczyzną.

Co do cholery?

- Uh... Rocky, o czym ty, kurwa, mówisz?

- Twoje ubrania, twoje meble, Layne, są stylowe, ładne. Twoje ubrania sprawiają, że wyglądasz dobrze, zwłaszcza gdy się wystroisz. Zdecydowanie gorąco - Wiedział, że powiedziała to przez uśmiech, ale był zbyt zajęty koncentrowaniem się na skurczach mięśni karku, by to przeniknęło do niego - A twoje meble są fantastyczne. Nie sądziłam, że uda ci się stworzyć taki dom, Layne, ale wygląda świetnie. To znaczy jest wygodny i męski, ale nadal jest atrakcyjny. Kocham to i nie chciałabym nic zmieniać.

Złoty SzlakWhere stories live. Discover now