rozdział 4

522 14 0
                                    

27 października

Siedząc na łóżku, postanowiłam zadzwonić do Hani, chce się dowiedzieć co się stało, bo Patryk najpewniej umiera.
- halo?- powiedziała dość ogarniętym głosem.
- Tu Iza, i mam takie pytanie, co się wczoraj stało?
- twój były do ciebie napisał, ja mu odpowiedziałam, po tym ty wstałaś i zemdlałaś na podłoge. Patryk powiedział ,że jesteś zmęczona i ,że trzeba gdzieś cię położyć, tak się składało że został tylko pokój Bartka bo wszyscy inni się ugadali z kim będą spali w pokojach. Ty spałaś tam w pokoju a Bartek na kanapie. Nie musisz się martwić. A jak tam samopoczucie?
- w miarę git, mogło być lepiej
- przepraszam ale muszę kończyć, papa.
-papa.- wreszcie wszelkie niepewności znikły. Nie chcę utrzymywać za bardzo kontaktu z nimi, wyjątkiem jest Hania, jest mega spoko.

Zeszłam z łóżka i pokonałam drogę do kuchni. Wyjęłam wczorajszą sałatkę i zjadłam, może nie była świeża ale dobra. Po zjedzeniu udałam się do garderoby by się przebrać w ciepły strój. Włożyłam laptop do torby, i tym razem upewniłam się czy mam pieniądze. Ruszyłam do pobliskiej kawiarni. Zadzwoniłam po ubiera który mnie zawiózł na miejsce.

- Co dla pani ?-odpowiedział zaspany życiem kasjer.
- narazie małą latte.
-5.99.
-kartą.- przyłożyłam kartę, naszczęście zadziałało.
- miłego dnia!
-nawzajem.

Usiadłam do stolika i zaczęłam wstępnie próbować robić projekt taki ćwiczeniowy do nowej pracy która mnie jeszcze czeka.... Chwila, nie powiedziałam wam gdzie będę pracować. Mam nadzieję.... Jako architekt wnętrz. Kocham dekorować domy, mieszkania, ogródki, ganki... Ale myślę że narazie nie mam czasu by robić remont w moim domu. Znaczy czas mam ale czy pięniądze? Poza tym, podoba mi się w nim, jak już to może za rok.

Po znowu przesiedzeniu prawie 3 godzin w kawiarni nad projektem który był tak mało potrzebny, a mogłam porobić inne rzeczy, akurat zadzwonił telefon. Patryk.

- Hej co tam- powiedziałam.
- Hania ci powiedziała?
- tak tak spokojnie.- prawie zapomniałam,że tam byłam...
- Dobra, przebudziłem się i pomyślałem żeby zadzwonić, ale chyba idę jeszcze w kimono.
- A to dobranoc i słodkich snów!
- dzięki i papapa.
-pa.

10 listopada

Trochę czasu minęło. W kawiarni znają już mnie bardzo dobrze a przyzwyczaiłam się z tym domem.

Ktoś puka.

-halo?- odpowiedziałam.
- poczta kwiatowa.- otworzyłam drzwi i widziałam na serio jakiegoś listonosza z jedną czerwoną różą. Nie będę się rozgadywać, może nie jak każda kobieta, kocham róże.
- dziękuje bardzo.- wzięłam różę w ręke i zamknęłam drzwi. Popatrzyłam się na karteczkę przyczepiona do wstążki, również czerwonej.

- Od... Faceta z kawiarni? Jakiego faceta?- przyszła mi myśl do głowy. Czekaj, czekaj, skąd on ma w takim razie mój adres mieszkania? Wsumie, to się najpewniej rozgadałam na tej.. no "imprezie".

Włożyłam różę do wazonu z wodą. Musze odbiegnąć od tego. Mhm... Może umówię się z hanią? Bez zastanowienia wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do Hani.

-halo?- powiedziała Hania.
- halo halo tu Iza.
-aaa nie zdążyłam zapisać twojego numeru.
- tak zupełnie to dzwonię z propozycją.- wzięłam worek ze śmieciami w ręke i wyszłam z domu trzymając telefon na ramieniu.
- chciałabyś się spotkać?- weszłam na pasy by iść wyrzucić śmieci na drugą stronę ulicy. Stawiając nogę na pasy przejechało przede mną rospędzone auto. Życie mi przed oczami przeleciało.
- halo Iza?- pytała zaniepokojona hania.-halo? Iza!
- nic mi nie jest ...
- boże Iza nie rób mi strachu.
- oddzwonię, papa.
-pa, bądź ostrożna!
Rozłaczyłam się. Wyrzuciłam śmieci i wrociłam do mieszkania.

~~~

Wiem ,że wielu z was pewnie by chciało już wątki z Bartkiem ale chcę was zaspokoić ,że to dopiero są początki.

568 słów!


You Are In My Dreams.//Bartek KubickiWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu