rozdział 7

416 16 0
                                    

Obudziłam się w jakimś pomieszczeniu, dosyć jasnym. Podeszła do mnie jakaś kobieta.

- Dzień dobry pani Izo, widzę ,że się pani obudziła. Czy wie pani gdzie jest?- tylko się na nią popatrzyłam.
-kim pani jest?-powiedziałam cichutkim głosikiem.
- Pielęgniarką, jest pani w szpitalu. Przywiózł cię twój brat, Patryk Baran. Patrzyłam zdziwiona na pielęgniarkę, w tym czasie do sali wszedł Patryk.
-to ja nie przeszkadzam.-wyszła z pokoju.

- boże Iza martwiłem się!- przytulił mnie mocno.
- co się stało?
- zadzwoniłaś do mnie ,że jesteś gdzieś w lesie, grabówka, pamiętasz?
- nie...
- a czy może pamiętasz coś z wcześniej ? Mężczyzna? Samochód?
- ja się dopiero dowiedziałam dlaczego tu jestem.
- przepraszam.
- nie przepraszaj, nie masz za co.
- ale to ja się narzucam-
- zamknij się i mnie posłuchaj. Pamiętam tylko ,że byłam w kawiarni, chyba sama...- oczywiście wiem ,że byłam tam z Bartkiem, ale wolę spotkania z jakimkolwiek mężczyzną mieć jako sekret.
- rozumiem, ale od razu ci powiem ,że nie byłaś sama, a z Bartkiem , no Kubickim.- o kurwa.
- serio?
- tak, a poza tym czeka na ciebie za drzwiami.- popatrzał się na drzwi.
- to niech wejdzie.
- dobra ja spadam bo mam rzeczy do ogarnięcia.- wyszedł, a wszedł brunet.

-hej jak się czujesz?
- mogło być lepiej
- nie mam kwiatów jak inni ale twoją ulubiona kawę, wybaczysz hah?
- nie ma sprawy, poza tym potrzebowałam jakiejś energii, bo czuję się jak trup.
- słyszałem jak lekarze mówili o twoim stanie zdrowia.
- i jak?- usiadłam na łóżku po czym klapnęłam obok sugerując ,żeby chłopak usiadł koło mnie, i to zrobił.
- możesz podobno już jutro lub nawet dziś wyjść. Wykryto dziwne substancje w twoim organizmie.
- a ile tu jestem w takim razie?
- z tydzień, lub dwa...
- co kurw-- sorry...
- nie przepraszaj.- poklepał mnie po ramieniu.- czemu się tak wkurzyłaś?
- miałam mieć pierwszy dzień pracy, a teraz już mnie nawet pewnie nie przyjmą...- poprostu mnie przytulił, bez słowa. Wiem ,że może to dziwne ale wolę gdy ktoś nie powie nic niż zacznie mówić ,że nic się nie stało.

Do sali 3 krokami weszła pielęgniarka.

- niestety musi się pan pożegnać z panią Izą, ale nie ma długo bo już dzisiaj może wyjść.
- dziękuje i dowodzenia.
- dowodzenia.

Czuję ,że on mnie rozumie.

You Are In My Dreams.//Bartek KubickiWhere stories live. Discover now