Rozdział 8

2.7K 226 116
                                    

Przetrwałam cały szkolny tydzień. Nie czułam się najgorzej. Dusiłam w sobie wiele emocji, ale widziałam, że moje wysiłki nie szły na marne. Rodzice byli bardziej rozluźnieni w moim towarzystwie. Nadal naciskali na rozmowę, lecz ciągle ich zbywałam, mówiąc, że nie jestem gotowa.

Nie wymyśliłam jeszcze, co im powiem.

Laelia była najlepszą przyjaciółką na świecie. Odciągała moje myśli od niego, od Podziemia. Nie pytała co sekundę, w przeciwieństwie do mojego brata, czy wszystko ze mną w porządku i czy niczego sobie nie przypomniałam. Byłam jej za to niezmiernie wdzięczna.

Podróże autem ze szkoły do domu z Dashiellem zaczynały stawać się dla mnie utrapieniem i od dwóch dni zastanawiałam się, czy jazda z Laelią naprawdę była tak przerażająca i niebezpieczna.

Nie wiedziałam, ile jeszcze wytrzymam w obecności brata z jego niekończącymi się pytaniami, dlatego od razu, gdy wjechaliśmy na podjazd, wyskoczyłam z auta. Nie czekałam nawet, aż zaparkuje, czy zgasi silnik.

Dusiłam się z nim.

Weszłam do domu, licząc na to, że uda mi się przemknąć niezauważoną na górę, ale mama była akurat w kuchni, jakby wyczekiwała naszego przybycia. Nie miałam gdzie uciec, musiałam jej sprostać.

– Jak było w szkole?

Westchnęłam, próbując powstrzymać irytację i zmusiłam się do uśmiechu, jak już weszło mi w zwyczaj. Chyba wychodziło mi to coraz lepiej. W końcu nie miałam wrażenia, jakby niewidzialne nici ciągnęły za kąciki ust, przez co czułam się mniej jak kukła.

Mama nie mogła nic poradzić na to, że się o mnie martwiła. Byłam jej dzieckiem i kochała mnie. Rozumiałam to, ale było mi z tym ciężko. Nie miałam pojęcia, jak sprawić, aby przestała się smucić i zamartwiać. Nadal wyglądała źle. Nie wróciła jeszcze do dawnej siebie. Mogła w ogóle wrócić do dawnej siebie po tym wszystkim?

Kolejna rzecz, której nie wiedziałam.

– Dobrze. Nauczyciele pomagają mi nadrobić niektóre niezrozumiałe tematy, a z angielskiego jestem na dobrej drodze, żeby niedługo być na bieżąco.

Nauczyłam się, że im więcej mówiłam, tym lepiej to odbierali. Więc mówiłam o szkole tyle ile mogłam i ile zdołałam wymyślić. Lepsze to niż mieliby mnie pytać o moje zaginięcie.

– To wspaniale! – Jej zmęczoną twarz rozjaśnił uśmiech, przez co poczułam się lepiej. Naprawdę nie lubiłam, gdy była smutna. – Posłuchaj, Souline...

O nie. Tylko nie to.

– Mamo...

– Proszę, daj się umówić do psychologa. Widzę, że sobie nie radzisz.

– Nic mi nie jest. Nie potrzebuję psychologa.

Jej mina mówiła, że mi nie wierzy. Ani trochę.

– Pasuje ci poniedziałek? Wolisz od razu po szkole, czy po obiedzie? Koło osiemnastej?

Kiedy mama się uparła, często stawiała na swoim. Cóż, tak naprawdę zawsze stawiała na swoim.

– Mogę cię zawieźć, jeśli wybierzesz osiemnastą – powiedział Dashiell tuż za mną. Nie usłyszałam nawet, kiedy wszedł do domu.

Spojrzałam najpierw na mamę, później na brata i zrozumiałam, że oni potrzebowali tego bardziej niż ja. Będą spokojniejsi, jeśli pójdę, więc zaciskając zęby, skinęłam głową.

– Okej. Może być osiemnasta.

Mama uśmiechnęła się jeszcze szerzej i nawet Dash wyglądał na bardziej zrelaksowanego. Zaczęłam iść w stronę schodów, ale mama znowu się odezwała.

Serce w OgniuWhere stories live. Discover now