Rozdział 34

3.3K 289 83
                                    

Spędziłam noc w jego ramionach. Myślałam, że będzie niezręcznie po tym, co się wydarzyło, lecz myliłam się. Zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej, a więź między nami zacieśniła się. Było inaczej. Lepiej.

Kiedy się przebudziłam, dawny Ames zniknął. Na powierzchnię zawitała obojętność i pustka, ale teraz wiedziałam już, że gdzieś tam skrywała się jego miłość. Wierzyłam w to całym sercem.

Nie rozmawialiśmy. Nie było takiej potrzeby. Po prostu napawaliśmy się swoją bliskością. Leżałam wtulona w jego pierś, a on na zamianę gładził mnie w talii lub bawił moimi włosami. Ja za to badałam opuszkami palców jego tors, zarysowane mięśnie brzucha oraz bliznę. Mimo jej poszarpanego wyglądu, była niezwykle gładka w dotyku. Za każdym razem, kiedy jej dotknęłam, Ames się spinał, ale nie kazał mi przestać. Domyślałam się, że to dla niego trudne i pozwalałam sobie muskać ją zaledwie przez chwilę. Nie chciałam go naciskać. Jedyne, czego chciałam, to aby wiedział, że uwielbiam go całego i żeby jego blizna nie kojarzyła mu się z niczym złym, tylko z moim dotykiem.

Nie wiedziałam, co przyniesie dzisiejszy dzień ani kolejny. Nie obchodziło mnie to. W końcu zrozumiałam, że prawdziwe uczucia Amesa skryły się pod mrokiem i chciałam tylko spędzić z nim czas.

Nie miałam pojęcia, ile tak leżeliśmy, ale słońce wisiało na niebie już dobre dwie godziny. Geber pukał do drzwi sypialni, mówiąc, że Ames ma bardzo ważne spotkanie, ale król go zbył.

– Nie chcę cię jeszcze opuszczać – wymruczał wtedy w moje włosy, a ja tylko pokiwałam głową i mocniej go ścisnęłam. Również nie chciałam go opuszczać.

Ominęłam śniadanie, ale wcale nie byłam głodna. Ominęłam też trening z Bokhaidem, więc pewnie jutro da mi niezły wycisk, ale w tej chwili nie przejmowałam się tym.

Oddychaliśmy w tym samym rytmie, a bicie naszych serc było zsynchronizowane. Cudownie było czuć jego serce pod policzkiem.

– Dlaczego wczoraj, kiedy chcieli cię zaatakować, nie zawołałaś mnie? – zapytał, nadal bawiąc się moimi włosami.

Skuliłam się przy jego boku i poczułam, jak ciepło wypływa na moje policzki.

– Kiedy piekłam z Ethardą, postawiłam barierę wokół myśli i ze stresu nie potrafiłam jej opuścić – wyznałam cicho.

Ręka Amesa znieruchomiała.

– Wybacz, powinienem cię tego nauczyć.

– Nic się nie stało. Nasza nauka nie była zbyt owocna.

Wróciłam myślami do tamtego dnia, do tego, co wydarzyło się w jego gabinecie, a ciepło na policzkach przestało mieć cokolwiek wspólnego z zawstydzeniem. Ames chyba wyczuł zmianę mojego nastroju lub pomyślał o tym samym, ponieważ jego dłoń powędrowała pod moją koszulę, całkowicie odsłaniając moje nogi. Opuszki jego palców dotknęły mojej nagiej skóry, a mi wyrwało się ciche westchnienie.

– Powinniśmy wrócić do nauki – powiedział ochryple.

Chwilę zajęło mi przetworzenie jego słów, tak bardzo byłam skupiona na jego ręce na moich żebrach i jego ciele, tuż przy mnie.

– Tak, powinniśmy – odpowiedziałam po dobrych paru sekundach.

Mój głos był tak samo zachrypnięty jak jego. Wystarczył jego najmniejszy dotyk, a ja cała płonęłam. Nie wiedziałam, czy zawszę będę tak na niego reagować, ale jak na razie nic nie zapowiadało na zmianę.

Z tyłu głowy nadal miałam słowo nauka, lecz dłoń Amesa i jego nagi tors, na którym praktycznie leżałam, skutecznie mnie rozpraszały.

– Im więcej czasu mija od usunięcia czakry serca, tym trudniej mi opanować mrok – powiedział cicho, gładząc mnie w talii.

Serce w OgniuWhere stories live. Discover now