Rozdział 14

3.1K 243 131
                                    

– C-co zrobił? – wydusiłam.

– Ames wybrał ciemną stronę. Jedni się domyślają, inni nie mają pojęcia, ale ja wiem. Zauważyłem jego zmianę tuż przed tym, jak pojawili się władcy. A później pojawiłaś się ty.

Przytrzymałam się ściany, bo moje nogi nagle opuściła siła. Zacisnęłam powieki, walcząc z zawrotami głowy. Wszystko zaczęło nabierać sensu. Jego zachowanie, słowa...

– Zawsze będę pamiętać moment, w którym zdecydowałem się usunąć czakrę serca – odezwał się Uilleam i uniosłam powieki. – Kiedy wybrałem ciemną stronę, wszystko zniknęło. Każda jedna emocja. Nie było nic oprócz błogiej pustki. Już nigdy więcej nie poczułem takiego spokoju, jak wtedy. Ale na niedługo zostałem pozbawiony wszystkich uczuć. Pierwszy powrócił gniew, który już powinien u Amesa wystąpić.

Wystąpił. Widziałam i czułam go wczoraj przy Phyllonie, jak i dzisiaj, zaledwie przed chwilą.

– Później nadchodzą kolejne – kontynuował. – Pożądanie, przyjemność z zadawania bólu i zabijania, czasami rozbawienie, ale nie radość ani szczęście.

To dlatego Ames wydawał się taki inny, oziębły. Wybierając ciemną stronę, pozbył się miłości. Pozbył się nas.

Rozdzierający ból pojawił się w mojej piersi, ale go zignorowałam.

– Ames w końcu zrozumie, co się stało, a później spróbują powrócić do niego wszystkie emocje. Może z tym walczyć. Może walczyć z tym mrokiem, rozumiesz?

Moje serce biło szybciej z każdym jego słowem. Czy to oznaczało, że Ames przestanie być taki obojętny i bezduszny? Istniała szansa, że powróci?

– Będzie pragnął oddać się ciemności – oznajmił Uilleam. – Ja też tak miałem i pozwoliłem ostatnim kawałkom światła zniknąć w mroku. Mnie nie miał kto powstrzymać, o mnie nie miał kto walczyć. Dzisiaj pierwszy raz poczułem, że to była zła decyzja.

Spojrzałam na niego zaskoczona. Jakaś emocja przemknęła przez jego twarz, ale zniknęła w mgnieniu oka.

– Dzisiaj pierwszy raz poczułem, jak ciemność się rozjaśnia.

Drzwi otworzyły się z hukiem, zwracając naszą uwagę i do pomieszczenia wpadł Bokhaid. Kątem oka zauważyłam, że Złotka wstała, po czym prychając, przeciągnęła się i przeniosła przed kominek.

– Nic ci nie jest? – spytał wyraźnie zaniepokojony Bokhaid.

– Nic jej nie jest – odpowiedział za mnie Uilleam.

– Nie pytałem ciebie – warknął.

– Wiem. – Uilleam przewrócił oczami i zwrócił się do mnie. – Pamiętaj, o czym ci powiedziałem, Souline. Jeśli chcesz go z powrotem, nie tylko on musi walczyć.

Skinęłam głową, a on poklepał Bokhaida po ramieniu i wyszedł. Strażnik pokręcił głową w prawo i lewo, po czym kilka razy poruszył ramionami.

– Naprawdę nie lubię łamania karku – mruknął. – Chyba się starzeję. Ostatnio jestem po tym strasznie otępiały i opóźniony.

– Skręcił ci kark? – spytałam wstrząśnięta.

– Za późno go zauważyłem – powiedział, po czym zlustrował mnie wzrokiem. – Na pewno nic ci nie jest?

– Na pewno.

– Czego od ciebie chciał?

– Powiedział, że Ignatia od samego początku planowała mnie porwać, a on w tym pomógł.

Serce w OgniuOnde histórias criam vida. Descubra agora