15.Charakter

547 24 10
                                    

Po tym jakże pięknym zachodzie ruszyłam powoli ku willi Monetów. Jak byłam jakoś w połowie drogi to zaczęło się ściemniać, jednak ja się specjalnie nie spieszyłam i idąc powoli doszłam na miejsce o godzinie 23:00. Na początku jednak pomyślałam, żeby zawrócić, jednak od razu zrezygnowałam z tego pomysłu zważając na to, że znowu Dylan będzie miał problem, a tego nie chce. Jak weszłam do willi to ukazali mi się wszyscy Moneci. Pierwszy zauważył mnie Vincent, który w tym momencie odchrząkną i wszyscy spojrzeli w moją stronę. Gdy Vincent chciał już się odezwać to podbiegł do mnie Dylan przytulając mnie na co się oczywiście spięłam. W pewnym momencie, gdy tak staliśmy to poczułam łzy Dylana na mojej koszulce. No kurde czy oni muszą wyć o byle co? Dajmy przykład taki Vincent. Czy oni nie potrafią być tacy jak on? W sęsie nie oczekuje od nich niczego, bo oni są po prostu nienauczalni. Ale wracając, jak Dylan się uspokoił to spojrzał na mnie z góry dalej mając łzy w oczach, na co już nic nie poradze.
- CZY TY JESTEŚ KURWA NORMALNA?!!! SZUKALIŚMY CIE 9 PIERDOLONYCH GODZIN!!!! - Zaczął wkurwiony Dylan, a ja przymknęłam oczy, bo krzyczał dosłownie nad moim uchem.
- Nie krzycz. - Powiedziałam spokojnie i nagle obok nas zjawił się Vincent z resztą bandy. Wszyscy mnie przytulili, a mi się naprawdę chciało wymiotować, przy okazji było mi ciepło i byłam spięta. - Puśćcie mnie w tej chwili. - Warknęłam groźnie, a oni jak oparzeni się ode mnie odsunęli. Jednak to nie był koniec. To był dopiero początek tej kłutni, bo sprzeczką tego nazwać nie można.
- Gdzie byłaś Droga Hailie? - Zapytał Vincent.
- Byłam się przejść brzegiem morza. Tak trudno to zrozumieć? - Zapytałam coraz to bardziej się wkurzając.
- Tak. Jest to trudno zrozumieć, gdyż nie było cię 9 godzin. A to jak dla mnie jest lekka przesada.
- A jak dla mnie idealna ilość czasu na takie chodzenie. A teraz was opuszczę, bo jestem zmęczona. Dobranoc. - Powiedziałam wchodząc na piętro i ruszając do swojego pokoju i zamykając drzwi na klucz.

Perspektywa Vincenta

Gdy moja siostra weszła tylko na górę to zaczęły się wielkie rozmowy na temat Hailie.
- Czy ona musi tak do cholery robić? - Zapytał Dylan.
- Taki ma charakter. Nic nie zmienisz synu. - Powiedział nasz ojciec.
- Ale ona nie rozumie, że ktoś się o nią martwi. - Powiedział tym razem Will.
- Słuchajcie chłopaki. Ja nie wiem jak Gabriela ją wychowała. Wiem jedynie, że na pewno jest moją córką. - Powiedział znowu ojciec. A mnie nagle olśniło.
- Czekaj. Jak miała na imię jej mama? - Zapytałem.
- Gabriela Miller. A co? - Zapytał, a mnie troche zamurowało, po czym się odezwałem już z przerażeniem.
- Ojcze jesteś pewien?
- No tak. Stało się coś Vince?
- Tak stało się. Bardzo dużo się stało. Jesteś pewien, że to twoja córka, a zarazem nasza siostra?
- Właściwie to nie jestem pewny, dlatego zapytałem ją o te testy DNA. - Powiedział, a mi poniekąd ulżyło, bo słabo by było mieszkać że swoją szefową, ale w sumie jakby tak myśleć to już dawno by nas zabiła, bo przytulaliśmy się do niej.
- W takim razie trzeba będzie ją nakłonić do zrobienia takiego testu. - Odezwałem się w końcu.
- Dobra. Kłaść się spać. Jutro o tym pogadamy. Dobranoc. - Powiedział ojciec, po czym wszyscy się rozeszli do swoich pokoi, a ja wchodząc do swojego od razu zasnąłem padając na łóżko z myślą, że jutro się wszystkiego dowiemy.

Hailie Monet - Szefowa OrganizacjiWhere stories live. Discover now