47. Bukiet

239 12 7
                                    

Czy ja chcę mieć dziecko ?
Czy chcę zostać mamą ?
A jak tak to czy teraz ?

Zastanawiałam się spacerując po ogrodzie. Robiło się coraz cieplej więc mogłam pozwolić sobie na chodzenie tylko w dresach i bluzie , już bez kurtki. Cały czas nieświadomie dotykałam jeszcze płaskiego brzucha , albo go głaskałam.
Noszę w sobie owoc miłości mojej i mojego narzeczonego.
I najprawdopodobniej pękniętej prezerwatywy.

Mój głupi mózg nakierował moje myśli na  Monetów. Nie myślałam o nich od dawna , a teraz ten bolesny dla mnie temat wrócił niczym bumerang. Wyobraziłam sobie reakcję poszczególnych członków mojej rodziny na tą wieść. 
Dylan byłby wściekły.
Shane i Tony zdziwiony.
Will zawiedziony,
Tata jeszcze bardziej wściekły od Dylana.

Zdałam sobie sprawę , że moje własne dziecko nie będzie miało kontaktu z nimi. A przecież nie wszyscy byli zamieszani w śmierć mojej mamy i babci. A nawet jeżeli ... nie wyobrażałam sobie , by moje dziecko wychowywało się bez wiedzy o Willu , Vincencie czy tacie. Jestem pewna , że cała szóstka by pokochała tą maleńką istotkę.

Doszłam do końca ogrodu. Ukucnęłam i spojrzałam na kwiaty , które tutaj rosły. Zaczęłam je zrywać. Dobierałam je kolorystyczne i układałam je w piękną kompozycję. Tak długo klęczę , że nogi mi drętwieją , a gdy wstaje strzykają mi kości. Chwytam bukiet za gałązki i wracam do budynku już z już podjętą decyzją.

Hejka serduszka ! Jak wam mija dzień ? Mam nadzieję , że dobrze. A jeżeli doczytałxś do tego momentu to napisz w komentarzu ,, Pizza".
Bajo !

Maraton 7/7
KONIEC MARATONU.

Najważniejsza ( Rodzina Monet )Where stories live. Discover now