17. Szczęśliwi ci, którzy zaznali miłości

2.5K 169 70
                                    

- Skąd wiedziałeś, że coś jest nie tak? - spytała Hermiona parę godzin później.

Wkrótce po tym, jak znaleźli się na polanie, a emocje opadły, Draco ponowił aportację i tym razem dostali się tam, gdzie planował - do jego nowej kryjówki, którą do tej pory starał się za wszelką cenę ukryć przed kim? Ano właśnie przed Granger. Miejsce, które zawdzięczał swojej matce, nie straszyło tak jak poprzednie, a on nie narzekał na niechcianych lokatorów. Nie było mowy ani o gryzoniach, ani o robakach, które mogłyby uprzykrzać życie.

- Po tym, jak mnie wyrzuciłaś, rzuciłem parę zaklęć na twój dom. Nic wielkiego.

- Co do tamtej sytuacji...

- Poniosło mnie, w porządku? Ty też przegięłaś - przerwał jej Draco, trochę powarkując. - A poza tym, chyba przeprosiłem?

- Wiem. Chciałam powiedzieć, żebyśmy o tym zapomnieli - odparła sucho.

Mężczyzna spojrzał na nią ukradkiem, chcąc ocenić jej nastrój, ale Hermiona patrzyła w drugą stronę. Kobiety, pomyślał z przekąsem, wracając zaraz do robionej do tej pory kawy.

Mieszkanie nie było duże, ale zdecydowanie przytulniejsze, niż to poprzednie. Miało dwa pokoje, w tym jeden z aneksem kuchennym, łazienkę oraz nieduży balkonik w kształcie kwadratu, obecnie całkowicie zasypany śniegiem. Wszystko urządzone niebywale skromnie, ale ze smakiem i Draco naprawdę miło spędzało się tu ten czas. Jeśli tylko nie bywał akurat u Granger - w jej ciepłym, przytulnym salonie, siedząc w miękkim fotelu, pijąc smaczne i rozgrzewające napoje.

Draco do tego momentu nie miał pojęcia, jak wcześniej opanowali chaos. To znaczy: jak on go opanował. Po tym, jak pocałowali się z Granger na polanie, coś się zmieniło. Nie miał pojęcia, czy nagle uświadomił sobie, że kochał ją od pierwszej klasy - i że nawet te bobrze zęby mu nie przeszkadzały - czy jednak go ten pożar trochę bardziej dotknął i zwariował. Nie wiedział, co o tym sądzić, ale wiedział jedno - Granger była w porządku. Czasami trochę gadatliwa albo przewrażliwiona na niektóre rzeczy, często nawet bardzo uparta i złośliwa. Ale była w porządku. Leżąc w zaspie śniegu i czekając na atak przewlekłego zapalenia płuc, uświadomił sobie, że jednak miło jest tak leżeć i obejmować tę pokrętną, upartą istotę - czuć jej ciepło, słyszeć świszczący, przyspieszony oddech i na okrągło tłumiony płacz. Nie chciał, żeby płakała, ale nawet taki sygnał jej obecności sprawiał mu... co to było? Łaskotanie w brzuchu? Ciepło wokół serca? Drżący głos w gardle, który nie chciał wyjść na zewnątrz?

- Jesteś mięczakiem, Malfoy - mruknął Draco do siebie. Stał właśnie przy kuchence i w zupełnie mugolski sposób parzył kawę dla ich dwójki. Stwierdził, że herbata to za mało.

Lubił jej uśmiech i dźwięk śmiechu, ciepłą barwę spojrzenia, gdy na niego patrzyła i to, jak śmiesznie przekrzywiała głowę, gdy się nad czymś zastanawiała. Mimo że momentami bywała otwartą księgą, czasami stanowiła dla niego zagadkę nie do rozwiązania. Była po prostu Granger - rozwódką, matką, potężną panią Auror, przyjaciółką Pottera i najmądrzejszą czarownicą stulecia.

Była Hermioną.

A on mógł być mięczakiem.

- O czym myślisz?

Zaaferowany kawą, zamyślony i całkowicie skupiony, nie zauważył, że powód huraganu w jego głowie właśnie wszedł do pokoju. Wybudzony z letargu, Draco drgnął i spojrzał w stronę, z której dochodził głos. Hermiona stała nieśmiało pośrodku pomieszczenia, miętoląc w swoich szczupłych palcach jeden puchaty ręcznik. Był wilgotny i blondyn doszedł bez trudu do wniosku, że to pewnie ten, którym wycierała ciało, bo drugi - równie puchaty i równie zielony - wciąż tkwił na jej głowie. Najwyraźniej kobieta czuła się tak nieswojo i niepewnie, a do tego nie miała pojęcia, gdzie zostawić mokry ręcznik. Urocze. Czy to ta sama kobieta, która wrzuciła jego koszulę do kominka?

Na powrót GrangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz