1. Magiczny świat zamknięty w czarodziejskiej kuli

8.2K 339 21
                                    

Ostatni rok minął w oka mgnieniu i choć nie brakowało w nim nieprzyjemnych momentów, tych miłych też było wiele - nie mogła o tym zapominać, gdyby chciała dokonać jakiegoś bilansu.

Hermiona nie należała do pesymistów. Zawsze starała się szukać we wszystkim pozytywów, co nie zmieniło się i tym razem. Aktualnie jej wnioski wyglądały tak, że gdyby nie to całe pechowe małżeństwo z Ronaldem, to pewnie nie wyjechałaby do Bułgarii, żeby odwiedzić Wiktora i odpocząć od tego wszystkiego. Wtedy z kolei nie odnowiłaby z nim kontaktu. Co dalej? Dalej nie urodziłaby się Libby, która akurat się obudziła i, domagając się nowej porcji mleka, przywróciła swoją mamę do rzeczywistości.

Z początku Hermiona zastanawiała się, czy każdy niemowlak tyle je czy to tylko Libby (może to mentalny wpływ Harry'ego, który ostatnio wyjadał z lodówki wszystko, co tylko się do tego nadawało?). Kobieta szybko odłożyła czytaną dotychczas książkę na niewielki sekretarzyk – jej ulubiony mebel w pokoju – a potem wstała i wyciągnęła z łóżeczka swoje płaczące i domagające się wszelakiej uwagi maleństwo. Przeniosła się razem z nim na miękkie łóżko i, wygodnie oparta, zaczęła karmić dziewczynkę, przyglądając się w skupieniu jej małej buzi. Zgrabny nosek, ciemniejące z każdym dniem oczka, ciemne, krótkie loczki na głowie i pyzate policzki – istny ideał dla szczęśliwej matki, którą Hermiona naprawdę była. Mała rączka plasnęła cichutko o gołą pierś kobiety, na co ta jedynie uśmiechnęła się szerzej, gładząc wierzch cieplutkiej, troszkę pulchnej łapki swoim palcem.

– Hermiono, ruszamy za... Merlinie, przepraszam! – Kiedy Harry w roztargnieniu wpadł do jej sypialni bez pukania i zastał ją w tej sytuacji, zająknął się, odwrócił i stanął na baczność, zakładając ręce na pierś.

Obydwoje zdążyli już dojść do wniosku, że Harry ma wyjątkowo dobre wyczucie czasu.

Często wpadał do niej akurat wtedy, gdy robiła coś, na widok czego zamieniał się w oddychający (lub też chwilowo nie) posąg. Choć z początku było to raczej krępujące, za którymś razem Hermiona zdążyła się do tego po prostu przyzwyczaić i wywracała jedynie oczami, setki razy zapewniając, że nic się nie dzieje. A on? Tak samo jak teraz, zapowietrzał się i migiem odwracał na pięcie, stając plecami do przyjaciółki. Gdyby włożył w to jeszcze więcej siły, na pewno skręciłby kostkę, przemknęło kiedyś kobiecie przez myśl, kiedy obserwowała jego akrobacje z czystym rozbawieniem, a z początku również i zaniepokojeniem.

– Uspokój się, Potter – mruknęła. Harry mimo to w dalszym ciągu stał do niej plecami, opierając się teraz ramieniem o futrynę i mówił do ściany przed sobą:

– Dziś twój pierwszy dzień jako auror. Jak się czujesz?

Gdy nie odpowiadała przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad pytaniem, zerknął nieśmiało przez ramię i wreszcie zdecydował się zająć miejsce na krześle, które niedawno zajmowała sama Hermiona, czytając książkę. Usiadł wygodnie, opierając łokcie na szeroko rozstawionych kolanach i zaczął nieświadomie przyglądać się karmiącej Hermionie, a jeszcze dokładniej jedzącej Libby.

– Żałujesz, że Ginny nie może mieć dzieci? – spytała cicho przyjaciółka, wyrywając go z lekkiego transu, w jaki wpadł i spojrzała na niego z przepraszającym uśmiechem. Odsunęła najedzoną dziewczynkę od siebie, zgrabnie się zakryła, a po dłuższej chwili trzymania jej w ramionach i czekania, aż uśnie, wstała i odłożyła ją do łóżeczka. Przykryła dziecko dokładnie kołderką i stanęła obok bruneta. Położyła mu rękę na ramieniu, ściskając mocno. Robiła tak zawsze, każdego dnia, chcąc dodać mu otuchy, gdy patrzył na nią i Libby, a on doskonale wiedział, że nie jest to wcale litość, a po prostu wsparcie siostry, której nigdy nie miał. Albo miał. Hermiona w końcu nią była.

Na powrót GrangerDove le storie prendono vita. Scoprilo ora