2. Love me no matter what

5.7K 295 17
                                    

     Znała paru aurorów i można nawet powiedzieć, że przyjaźniła się z nimi w jakiś sposób. Nigdy jednak nie rozmawiała z nimi konkretnie na temat ich pracy - tego, jak wygląda ich dzień, kontakty z kolegami z innych grup aurorskich, konkretne zlecenia. O tym właściwie nie można było mówić, bo to w końcu super tajne sprawy, a od dyskrecji często zależało czyjeś życie. Teraz Hermiona była częścią tego świata i powoli poznawała go kawałek po kawałku. Jej dzień zmienił się jednak w niewielkim stopniu. Wstawała rano, karmiła Libby, potem sama w różowym szlafroku w hipopotamy - prezencie od Ginny na gwiazdkę, jadła w kuchni śniadanie w towarzystwie przyjaciół. Często z rozbudzonym dzieckiem na ręku, które bawiło się jej długimi włosami, zanim zdążyła je spiąć w zgrabnego, eleganckiego koka - zwykle tak właśnie czesała się do pracy, bo wtedy nic nie łaskotało ją w szyję,a więc nic nie rozpraszało. Potem ubierała się - zawsze starała się dobrze wyglądać, więc jeansy i luźna koszulka - częsty zestaw na wieczory przed telewizorem, był wykluczony. Malowała... I setki innych kobiecych czynności, które doprowadzały do szału Harry'ego, bo ten na początku zobowiązał się, że będą wychodzili razem, a po pierwszym dniu zadeklarował, że razem będą też wracać z pracy. Hermiona nie miała więc innego wyjścia, jak po prostu dostosować się do despotycznego nakazu przepisowej pracy - tak, wychodzenie na lunch też się do tego zaliczało, co dziewczyna przyjmowała jednak ze śmiechem, szczególnie, że Harry albo osobiście, albo w postaci jakiegoś kolegi lub koleżanki, stawał przed jej drzwiami punktualnie i zaciągał ją do cafeterii. Momentami istna parodia. Zazwyczaj, oprócz Harry'ego, towarzyszył jej też dobry humor. Tego dnia jednak harmonia została lekko naruszona, gdy w drodze do biura, kiedy śmiała się wesoło podczas rozmowy z nową koleżanką, natknęła się na Harry'ego rozmawiającego z Marcusem. 

     - Spotkamy się później, dobra? - odezwała się do Charlotty, która nic nie zauważyła. Właściwie, nic dziwnego, bo niczego nie było nigdzie widać - to Hermiona, wyczulona na głos Pottera i swoje imię, zorientowała się, że mijały właśnie gabinet Marcusa, w którym właściciel rozmawiał z jej przyjacielem. O czym? O niej, co zdecydowanie nie bardzo jej się spodobało.

     - Nie sądziłem, że jest akurat taka - powiedział na luzie Marcus, a dźwięk, który rozległ się po pokoju wskazywał na to, że wyciągnął się wygodnie na podobnym fotelu do tego, jaki stał w jej gabinecie.

     - To znaczy, jaka? - spytał spokojnie Harry, przyglądając mu się lekko zaaferowany. To, że kolega zaczepił go, już zaczęło go zastanawiać, bo nigdy przedtem zbyt często nie rozmawiali, a jeśli już, to na zasadzie weź-podaj-zanieś. Nie przyszło mu nawet do głowy, żeby Marcus znał się z Hermioną, a jego przyjaciółka też nie raczyła się tym pochwalić. W jednej chwili sposób, w jaki Harry patrzył na rozmówce, zmienił się - nie było to już obojętne spojrzenie, jakim raczył niegroźnego towarzysza w pracy, a to z czujnych, kiedy stara się określić, czy to groźny w jakiś sposób przeciwnik.

     - Oziębła, chłodna, jak płynny lód - mruknął głęboki głos O'Sullivana, a po plecach Granger przebiegł nieprzyjemny dreszcz, skłaniający ją do zastanowienia się, czy zaistniał on na skutek głosu mężczyzny, czy tego, co powiedział. Ona oziębła? Fakt, nie rozmawiali od tamtego pierwszego dnia, gdy pojawiła się w pracy, a wtedy rzeczywiście nie była zbyt miła, ale żeby oziębła, jak płynny lód? Bez przesady, przemknęło jej przez myśl.

     - Hermiona? Hermiona Granger? Na pewno mówimy o tej samej osobie? - upewnił się Potter ze śmiechem, przeczesując włosy. Porzucił na chwilę czujność, bo do tej pory nic nie rozbawiło go tak, jak Marcus ze swoim oziębłym stwierdzeniem. Jedyną osobą, jaką Harry znał, a która dorównywała Hermionie temperamentem, to jego żona - a trzeba zauważyć, że nie we wszystkich aspektach Potter znał swoją przyjaciółkę, więc nie zdziwiłby się, gdyby ta okazała się jeszcze bardziej nieprzewidywalna, niż była.

Na powrót GrangerWhere stories live. Discover now