22. Ostatni oddech

1.9K 130 34
                                    

Kochani, rozdział powinien pojawić się już wcześniej i pojawiłby się, gdyby nie problemy techniczne. Od dwóch miesięcy jestem za granicą i dostęp do dobrego internetu jest tyle, o ile. Ale jestem tu cały czas i póki co - nigdzie się nie wybieram, także głowy do góry! A tymczasem zapraszam na nowy rozdział.

*

Nieczęsto, ale czasami jednak zdarza się, że mamy poczucie, jakby całe nasze życie wreszcie złożyło się w piękną całość. W wielu przypadkach jest to kwestia odnalezienia tej jedynej osoby, przy której chcemy zasypiać i budzić się, której śmiech jest muzyką dla naszych uszu, a drobne zmarszczki wokół oczu stanowią najpiękniejszy widok. Dla niektórych kwintesencję szczęścia stanowi pokaźna suma pieniędzy zachowana w banku, ogólnie pojęty dobrobyt i jeszcze dodatkowo prestiż. Ci uczucia skrywają pod złotymi monetami i wydaje im się, że to wystarczy. Ten jednak, kto raz zaznał miłości, a potem ją stracił, wie, że żadne pieniądze jej nie zastąpią.

Hermiona siedziała nieruchomo na krześle, wciąż skrępowana w ten niewygodny magiczny sposób. Ręce jej już dawno zdrętwiały, nie wspominając nawet o nogach. Miała wrażenie, że jej ciało wcale nie należało do niej, powoli przestawała je czuć. Może to i lepiej? Nie wiedziała, co zrobiłaby, gdyby nagle więzy puściły, a ona byłaby wolna. Skoczyłaby na Wiktora i zadrapałaby go na śmierć? Przeklęłaby go którymś z najgorszych zaklęć? Użycie magii byłoby zbyt łatwe i szybie, a choć Hermiona była wcieleniem dobra i miłości, widziała tylko najgorsze i najbrutalniejsze scenariusze z Wiktorem w roli głównej. Jak on jej to mógł zrobić?!

Nienawiść to zbyt słabe określenie na to, co w tym momencie do niego czuła. Kiedy patrzyła na jego przygarbione plecy, na wciąż pochmurne oblicze, ciemne włosy i postarzający go zarost, przymknięte oczy... Miała ochotę go zabić. Miała ochotę zedrzeć z niego skórę, porachować mu kości, a potem poskładać go szybkim zaklęciem, by zaraz znęcać się nad nim od początku. Dalej nie mogła pojąć, jak był do tego zdolny. Liczyła, że chciał się zrehabilitować, że przemyślał sobie wszystkie sytuacje, w których po prostu zawalił. Że dlatego pojawił się w Londynie. Że zależy mu na Libby, że chciał dla niej tak samo dobrze jak ona. A tymczasem... Gdyby mogła, zacisnęłaby pięści na rosnącą w jej piersi jeszcze większą nienawiść, ale nawet tego nie mogła zrobić. Wszystkie negatywne uczucia potęgowała bezsilność, na którą została skazana.

Czas. Tak mało czasu, a oni siedzieli tu zamknięci, milczący i tracili go. Hermiona przymknęła oczy, chcąc się uspokoić. Myśl, Hermiono, myśl. Co mogłaby zrobić, by znaleźć wyjście? Nagle uświadomiła sobie dwa fakty. Po pierwsze, ona była kobietą, a Wiktor mężczyzną. A na dodatek Corvius był święcie przekonany, że Wiktor wciąż kochał ją jak szaleniec. I choć w głowie Hermiony błysnął dość podły pomysł, nie zamierzała go nie zrealizować. Zanim jednak udało jej się choć otworzyć usta, by wcielić go w życie, Wiktor ją wyprzedził i odezwał się, przerywając ciszę.

- Przepraszam.

Hermiona uniosła powoli powieki i spojrzała na niego rezolutnie. Przepraszał? No coś podobnego.

- Wiem, że nie ma słów na usprawiedliwienie mnie, jednak... naprawdę przepraszam. Byłem zaślepiony, chciałem cię z powrotem, nie liczyłem się z niczym, nawet z waszym dobrem. Wtedy pojawił się Corvius. Omamił mnie, obiecał mi ciebie, a ja robiłem wszystko, co mi kazał. Dopiero teraz zrozumiałem, że to na nic, że wszystkie te miesiące knucia i intryg są po prostu na marne. Kocham cię, Hermiono, jak nigdy nikogo wcześniej, ale teraz wiem już, że ty też kogoś kochasz. I to może nawet bardziej, niż ja ciebie, bo jesteś gotowa oddać za niego wszystko, co masz: karierę, szczęście, spokój... nawet swoje życie.

Na powrót GrangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz