Rozdział 12

16.6K 840 154
                                    

*Perspektywa Draco*

Ciężko mi było się skupić na śniadaniu. Cały czas mnie coś rozpraszało. Najpierw idealnie wyglądająca Leia w swoich kręconych, czarnych włosach, a teraz kolejny list od matki. Wiele od Ciebie zależy, blablabla, musisz podołać temu zadaniu, blablabla, Severus Ci pomoże... Severus? Snape nie interesuje się nawet swoimi włosami, a co dopiero miałby się interesować moją osobą. Faktycznie, od początku roku patrzy na mnie swoim okropnym, pożerającym wzrokiem, jakby chciał mi coś powiedzieć, ale na tym się kończy. Musisz zabić Albusa, Draco. Musisz. Musisz. To okropne słowo, które nie pozwala na niewywiązanie się z zadania. A wszystko przez ojca. Naraził się Czarnemu Panu i oczywiście ja musiałem zostać za to ukarany. Ale, żeby od razu zabić? Rozejrzałem się znad mojego prawie pustego talerza. Leia siedziała dokładnie przede mną i grzebała widelcem w swoim naczyniu wyraźnie niezainteresowana jedzeniem. Gdy podniosła głowę momentalnie ja powróciłem do poprzedniej pozycji.

- Widziałam – powiedziała swoim niskim głosem.

- Ale co? – udawałem zdziwionego i szybko włożyłem do ust resztę bułki.

- Patrzyłeś na mnie – zauważyła. Bystra była ta Black.

- Wcale nie na Ciebie – szybko próbowałem znaleźć wyjście z sytuacji.

- To na kogo? – spytała trochę zmieszana. Każda by taka była, ale Leia starała się tego po sobie nie okazywać.

- Astoria była za tobą – wymyśliłem na poczekaniu, bo nieopodal zauważyłem dziewczynę. – Cześć Astorio!

- Dracuś! – wykrzyknęła, gdy tylko mnie zauważyła i poczułem na sobie wzrok wszystkich w Wielkiej Sali. – Szukałam Cię wszędzie!

- Idę się zrzygać – oznajmiła Black i wstała. – Będę w łazience jakbyście mnie szukali.

- Na pewno nie będziemy – powiedziała zadowolona Greengrass siadając obok mnie i zaczynając głaskać moje włosy. Natychmiast zabrałem jej rękę z mojej głowy. Strasznie żałowałem tego, co zrobiłem.

*Perspektywa Hermiony*

- Ojejku! Przepraszam – powiedziałam, gdy zderzyłam się z kimś, kto właśnie wychodził z Wielkiej Sali. Podniosłam swoją upuszczoną torbę i uniosłam głowę do góry. – Oh, to ty Black.

- Mi też Cię miło widzieć – odparła i obróciła się w bok, gdzie właśnie stał Ron i rozmawiał z Lavender. – Powodzenia życzę.

- Z czym? – spytałam zdziwiona.

- Z Ronem kochanie – powiedziała z udawanym i wymuszonym uśmiechem. Za chwilę odeszła, a jej miejsce przy mnie zajął Ron.

- Cześć Hermionko – zaczął czule.

- Nie Ron – powiedziałam stanowczo. – Nie pomogę Ci z Lavender.

- Bardziej chodziło mi o kogo innego – stwierdził. – Ale okej. Nie to nie.

Skończył i poszedł w tą samą stronę co wcześniej ślizgonka.

*Perspektywa Lei*

Poszłam do łazienki, ale tylko po to, by jeszcze raz przeczesać włosy przed lekcją. Nigdy nie zwracałam zbytniej uwagi na swój wygląd, ale tym razem coś mnie tknęło i postanowiłam sprawdzić jak wyglądam. Podeszłam do lustra i nie ujrzałam siebie. Zobaczyłam dziewczynę, która stara się wyglądać dobrze dla chłopaka. Ale ja? Dla chłopaka? Nie, nie, nie... Niemożliwe. Szybko odwróciłam wzrok i wyszłam z pomieszczenia.

***

- Na dzisiejszej lekcji będziemy starali się uważyć Eliksir Słodkiego Snu – zaczął Slughorn, gdy tylko uczniowie weszli do klasy. – Otwórzcie podręczniki na stronie 65 i weźcie z szafki potrzebne ingrediencje. Macie na to całą lekcję. Do dzieła!

Niechętnie wstałam ze swojego krzesła i podeszłam do szafy wskazanej przez profesora. Zupełnie przypadkiem, wracając zerknęłam w stronę przystojnego ślizgona, który również próbował zabrać swoje przybory do pracy. I wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy były przepełnione smutkiem, a nie złością i gniewem jak zwykle. Gdy zobaczył, że na niego patrzę od razu odwrócił wzrok.

*Perspektywa Draco*

Zobaczyłem jak ona na mnie patrzy i zapomniałem o wszystkim. Liczyło się tylko to co widzę w jej oczach. Nie patrzyła z pogardą i obojętnością, jaką obdarzała prawie każdego w tej szkole. W jej spojrzeniu można było wyczuć zainteresowane, ale też odrobinę niepewności. Niepewności, której nigdy w niej nie mogłem dostrzec. Leia była dziewczyną zawsze pewną siebie. Mimo tych przykrości, które spotkały w życiu zawsze była silna, a przynajmniej nie okazywała po sobie żadnych słabości. Nawet kiedy jej ojciec zmarł, Syriusz, nie widziałem, żeby była smutna. Nigdy się też nie bała, a teraz? Teraz była inna, zupełnie inna. Jakby ściągnęła przede mną maskę, którą wkładała przed wszystkimi innymi. Gdy to spojrzenie trwało już zbyt długo, Blaise mnie szturchnął i odwróciłem wzrok. Nie potrafiłem na nią teraz patrzeć. Nie chciałem żeby wiedziała, żeby mnie rozszyfrowała. Wiedziałem, że muszę jej to kiedyś powiedzieć, ale nie teraz. Jeszcze nie teraz. Dopiero, gdy zapadnie zmrok.

_____________________

Po pierwsze nie zabijajcie mnie, bo wena zrobiła sobie miesięczny urlop. Po drugie podziękujcie Martynie, bo dzięki temu co mi uświadomiła, ten rozdział powstał. Mam nadzieję, że się podoba. :) Taki prezencik na święta.




Gdy zapada zmrok...Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin