Rozdział 16

15.4K 840 320
                                    


- Leia, musisz nam pomóc – próbował znowu Potter.

- Zrozum, że nigdy nie będę taka jak Syriusz – powiedziałam obojętnie i usiadłam na mokrym i zimnym śniegu.

- Kogo my tu mamy! Widzę, że jesteś w zmowie nawet z nim– odparł i wskazał palcem na Dracona, który właśnie tu przechodził. – Myślałem, że jesteś normalna i nie będziesz się trzymała z takimi szumowinami.

- Uważaj na słowa Potter – powiedział Malfoy wyciągając różdżkę z kieszeni kurtki.

- Syriusz naprawdę byłby zdziwiony i zmartwiony, gdyby wiedział z kim prowadza się jego córka ! – wykrzyknął Harry na koniec i wrócił do zamku

- Myślę, że obchodzę go tyle co nic! – zdążyłam odkrzyknąć zanim Potter zniknął mi z pola widzenia i zwróciłam się do Draco. – Dzięki, że przyszedłeś. Myślałam, że on nigdy nie pójdzie.

- Ty mi dziękujesz? – zaśmiał się. – Do czego to wszystko doprowadziło?

- Właściwie po co tu przyszedłeś? – powiedziałam podirytowana jego zachowaniem.

- Wyjaśnić wszystko to, co naopowiadał Blaise – odparł chłodno.

- To prawda, że w nocy mówisz moje imię? – tym razem ja się zaśmiałam. Wyobraziłam sobie śpiącego Malfoya, który nie do końca świadomie gada przez sen, a jego przyjaciel się mu wtedy przygląda.

- Nie, akurat to nie jest prawdą – powiedział wbijając wzrok w śnieg, więc szybko z niego wstałam i się otrzepałam, ponieważ biały puch przywarł mi do fragmentów ubrania.

- Ale Blaise nic więcej mi nie mówił – odrzuciłam, żeby go uspokoić. – Nie musisz się niczym martwić. Przecież i tak bym mu nie uwierzyła w te bzdury, które zawsze mówi...

Nie skończyłam, ponieważ Draco zamknął mi usta pocałunkiem. Nie był to jednak tak delikatny pocałunek, jak kilka tygodni temu na korytarzu. Tym razem całował mnie bardziej zachłannie, jakbym miała za chwilę zostawić go na zawsze. Jednocześnie nie był też nachalny. Na początku byłam zmieszana zaistniałą sytuacją, ale po chwili odwzajemniałam jego pocałunki. Draco objął mnie rękami w pasie, a ja swoje oplotłam wokół jego szyi. Dokoła nas padał puszysty i mięciutki śnieg, a żaden człowiek nie mógł nam przeszkodzić. Dopiero, gdy skończyliśmy, ale pozostawaliśmy cały czas przytuleni powiedziałam :

- O te słowa Blaise'a Ci chodziło... - zastanowiłam się chwilę i opuściłam głowę. – Myślałam, że jesteś z Astorią. W końcu po Pokoju Wspólnym chodzą takie plotki.

- Wierz dalej plotkom, to daleko zajdziesz – odparł trochę urażony i podniósł mój podbródek. – Astoria miała tylko wzbudzić Twoją zazdrość. Ale to nie moja wina, że jestem tak atrakcyjny i wszystkie dziewczyny lgną do mnie jak pszczoły do miodu.

- Już tak sobie nie schlebiaj – rzuciłam i pokręciłam głową. – Ale powiedz, że nie planowałeś tego od samego początku.

- Nie – powiedział zgodnie z prawdą. – Ale spodobałaś mi się już w zeszłym roku, kiedy to bohatersko nakrzyczałaś na Pottera i jego przyjaciół, kiedy wrócili z Departamentu Tajemnic.

- Tak – potwierdziłam i przypomniałam sobie o wspomnianym wydarzeniu. – To było fajne. Ale chodźmy już, bo zimno.

Niechętnie ściągnęłam swoje dłonie z jego karku, a on z mojej talii. Jednak, gdy wyruszyliśmy z powrotem do zamku Draco ostrożnie musnął moją rękę swoją. Spojrzałam się w dół i zrozumiałam o co mu chodzi, więc delikatnie wsunęłam swoją dłoń w jego. Na szczęście nie odtrącił mnie i szliśmy tak całą drogę do zamku. Wchodząc do budynku, jednak puścił moją rękę, gdy tylko ściągnęłam swój szalik. Zrobił to po to, by pomóc mi ściągnąć kurtkę.

- Nie musisz tak udawać – powiedziałam śmiejąc się do niego, gdy przeszliśmy kawałek dalej. – Dam sobie z tym radę.

- Dobra, dobra – rzucił tylko. Zagrodziłam mu dalszą drogę to wejścia do lochów i spojrzałam w idealne stalowe oczy podnosząc przy tym brwi. – Przestań się tak na mnie patrzeć już.

Wchodząc do Pokoju Wspólnego Slytherinu nie trzymaliśmy się już za ręce, ale mimo wszystko wzrok patrzących na nas Ślizgonów nie był zbyt miły. Szczególnie lekceważąco starała się na nas patrzeć Dafne Greengrass, której siostrę Draco potraktował jak przynętę na mnie. Możliwe, że robiła to po to, by odwrócić wzrok od Astorii, która najchętniej by wstała i przyłożyła mi w twarz. Ostatecznie nie zrobiła tego ona, tylko ta wywłoka Pansy Parkinson, która nie wytrzymała, gdy zobaczyła jak Malfoy pocałował mnie na korytarzu na pożegnanie. Gdy tylko odszedł do swojego dormitorium, zaatakowała. Ze zdziwienia aż się cofnęłam i chwyciłam za pieczący mnie okropnie policzek.

- Za co to było?! – krzyknęłam nadal trzymając się za bolące miejsce.

- To za odebranie mi chłopaka szmato! – wykrzyczała mi Pansy prosto w twarz.

- Jakiego chłopaka wywłoko?! – odpyskowałam jej i puknęłam się w czoło, by pokazać, że się myli.

- Dracona, a kogo?! – próbowała mnie przekrzyczeć, aż dziwne, że nie zbiegły się tutaj jego fanki urzędujące właśnie w Pokoju Wspólnym. – Ciekawe czemu nagle się tobą tak zainteresował?

- Może stwierdził, że byłaś dostatecznie wkurzająca przez całe 5 lat, kiedy to nie odstępowałaś go na krok! – wykrzyczałam jej w twarz, więc Parkinson przyłożyła mi po raz drugi.

- Jeszcze tego pożałujesz jędzo! – krzyknęła schodząc na dół. Dotknęłam palcem policzka i poczułam jak między moje palce dostaje się krew. Stwierdziłam, że bliżej mam do dormitorium chłopaków, więc szybkim krokiem udałam się do Draco i Blaise'a. Zdecydowanym ruchem otworzyłam ich drzwi i zobaczyłam, że chłopacy siedzą i gadają sobie w najlepsze.

- Czy chociaż raz Malfoy mógłbyś opanować swoje fanki?! – krzyknęłam zdenerwowana.

- Dobra, kotek, nie denerwuj się tak – powiedział czule, ale niestety ja nie miałam ochoty na żadne czułości w tym momencie.

- Ta wywłoka Parkinson właśnie przyłożyła mi dwa razy, za to, że rzekomo zabieram jej chłopaka! – podniosłam na niego głos i zbliżyłam swoją twarz na tyle blisko, by mnie dobrze usłyszał.

Zarówno Malfoy, jak i Zabini nie mogli się powstrzymać i nie minęła chwila, a oni już wybiegli do Pokoju Wspólnego.


_____________________

To już ostatni w tak krótkim przedziale czasu. Kolejne powinny pojawiać się standardowo co tydzień. :)


Gdy zapada zmrok...Where stories live. Discover now