Rozdział 17

15K 799 325
                                    


Szybko wybiegłam za chłopakami z dormitorium i udałam się na dół. Blaise jednak nalegał, bym nie pokazywała się na razie ślizgonkom siedzącym na dole, więc stałam na szczycie schodów i nasłuchiwałam tego, co się działo właśnie w Pokoju Wspólnym.

- Parkinson! – krzyknął Draco schodząc z ostatniego schodka. – Czy Ciebie do reszty pogrzało?

- Draco – zaczęła przymilnie Pansy. – Przecież Black Cię całowała! Co miałam zrobić?

Nawet w miejscu, gdzie ja stałam dało się wyczuć napiętą atmosferę panującą na dole. Zeszłam niżej, tak by mieć oko na Malfoya. Widziałam, że rozgląda się uważnie po całym Pokoju, po czym wraca wzrokiem do swoich fanek.

- Oszalałaś?! – krzyknął zdziwiony, a ja cicho przyznałam mu rację. Mogła zacząć się drzeć, ale po co od razu przechodzić do rękoczynów? – Myślisz, że pozwoliłbym się całować Black?!

W tym momencie myślałam, że to ja wybuchnę. Powstrzymałam się jednak od tego, ale nie mogłam powstrzymać się od zejścia ze schodów i wparowania do Pokoju Wspólnego w trakcie kończenia mówienia Dracona :

- A więc oświecę Cię, że nie! W życiu jej bym na to nie pozwolił, widziałaś ją kiedyś? – to powiedziawszy obrócił się, bo Blaise puknął go w ramię. Spojrzał na mnie i aż cofnął się z wrażenia.

- Czy ty masz rozdwojenie jaźni Malfoy? A może chwilową amnezję i nie pamiętasz tego co się działo przed chwilą? – naskoczyłam na niego z agresją, ale po chwili zrezygnowałam.– Dobra, nie ważne. Przynajmniej wiem, że się jednak nie zmieniłeś.

Gdy skończyłam mówić obróciłam się dziarsko to tyłu, zarzuciłam swoimi włosami i poszłam do swojego dormitorium, gdzie siedziała zdziwiona Isabelle.

- Co to za hałasy tam na dole? – spytała z uśmiechem.

- Malfoy właśnie przekonywał fanki, że nie czuje do mnie nic – powiedziałam oschle i usiadłam na łóżku.

- Przecież Blaise mówił... - zaczęła, ale przerwałam jej.

- Widocznie nie wie wszystkiego o swoim przyjacielu – odrzuciłam i ściągnęłam buty kładąc się na łóżko. Pomyślałam, że może zasnę.

*Perspektywa Draco*

Przekonałem wszystkie dziewczyny z Pokoju Wspólnego, że między mną, a Leią nic nie ma i wróciłem do swojego dormitorium. Niestety za chwilę byłem skazany na gniew mojego najlepszego (najgorszego) przyjaciela.

- Czy ty totalnie ogłupiałeś? – rzucił, gdy tylko otworzył drzwi do naszej sypialni. – Kłamać tak wszystkim w żywe oczy?

- Chłopie, ogarnij się – przywołałem go do porządku. – Czy ty wiesz kim jest Leia?

- To zależy w jakim sensie – odparł niezbyt zorientowany Diabeł.

- Ona jest po pierwsze córką Syriusza – zacząłem mu wszystko wyjaśniać. – Chyba matka by mnie zabiła, gdyby zobaczyła, że prowadzam się z córką jej kuzyna – zdrajcy. W końcu to moja ciotka go zabiła!

- No dobra, ale... - zaczął Blaise, ale szybko wszedłem mu w słowo.

- Nie przerywaj mi stary, gdy mówię – uprzedziłem i wróciłem do swojego. – Po drugie jest córką tej kobiety, której matka wyciągnęła od mojego dziadka mnóstwo kasy. Ojca chyba by krew zalała, gdyby się dowiedział.

- A w jaki sposób by się tego dowiedział? Bo raczej nie od Ciebie...– szybko zadał pytanie Blaise, więc tylko popatrzyłem na niego lekceważąco i westchnąłem.

- Te wywłoki, Parkinson, Greengrass, czy którakolwiek inna natychmiast napisałyby do mojego ojca list z zażaleniem, że znalazłem sobie dziewczynę i już nie mogę reagować na ich względy – tymi słowami zakończyłem swoje tłumaczenia.

- Czyli, jak dobrze rozumiem, to powiedziałeś to tylko dlatego, że rodzina nie pozwoliłaby Ci być z Leią? – spytał Blaise dziwnie gestykulując.

- Mniej więcej tak.

- A pomyślałeś o niej? Kochany mój, wiesz ile ona w życiu przeszła?! – nakrzyczał na mnie mój przyjaciel.

- Według Ciebie, powinienem się nad nią litować? – spytałem zirytowany i położyłem się na łóżko. – Daj mi teraz spać.

***

*Perspektywa Lei*

Byłam strasznie głupia. Myślałam, że po tylu latach ignorowania i obojętności do mojej osoby, on po prostu zacznie zwracać na mnie uwagę? Zakocha się z czasem? Będzie całować w śniegu przed zamkiem i powie wszystkim, że jest ze mną? Nie, bo jestem tym kim jestem. Po raz kolejny przeklinałam swojego ojca, matkę, tych ludzi, którzy mnie wychowywali w sierocińcu, wszystkich, których kiedykolwiek spotkałam i przynieśli mi ból. Tym samym przeklinałam też jego samego. Kto normalny tak nagle po pół roku powiedział, że się zakochał i zaczął całować? I najlepsze, kto w to wyznanie uwierzył i odwzajemniał pocałunki? Przeklinałam samą siebie, że dałam się nabrać na całe to pół roku. Że przystojny stalowooki blondyn zawrócił mi w głowie i pozwolił wierzyć, że nie jest tak płytki jaki się wydaje. I kto normalny w jednej chwili ukazuje przed Tobą wszystkie swoje uczucia i staje się miły, a w drugiej przed wszystkimi swoimi przyjaciółmi się tego wypiera? Tylko Draco Malfoy.

- Nad czym tak myślisz? – spytała mnie Isabelle podczas przerwy między lekcjami.

- A jak myślisz? – odparłam pytaniem posyłając jej pełne irytacji spojrzenie.

- Unikasz go już prawie dwa tygodnie! – uświadomiła mnie Izzy. – Nie możesz go ignorować.

- A właśnie, że mogę, nawet pół roku – odparłam. – Gdyby on chciał, to by przyszedł. Niekompetentny kapitan drużyny Slytherinu widocznie nawet na to nie ma czasu.

- Chyba jednak ma, bo zobacz, właśnie idzie!

______________________________________

Rozdział słaby, ale wena mi się ulotniła. Poza tym, ostatnio nie mam chęci na pisanie, więc nie potrafię określić, kiedy kolejny. Ten jest dla Marti i Werki, które nie mogły się go doczekać.



Gdy zapada zmrok...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz