Rozdział 18

14.3K 788 172
                                    


Gdy tylko podniosłam głowę zauważyłam idącego w naszym kierunku Dracona, więc szybko wstałam i nie odwracając się w jego stronę odeszłam od Izzy, a podeszłam do Notta, który był wyjątkowo zadowolony, że zechciałam do niego przyjść.

- Jutro jest wypad do Hogsmeade – zaczął rozmowę Theo, gdy tylko usiadłam przy stoliku. – Chciałabyś pójść ze mną?

- Właściwie nie wiem, czy w ogóle zamierzam pójść – odparłam zgodnie z prawdą i poprawiłam swoje włosy.

- Oj Leia – przymilał się Nott i przysunął do mnie. – W tym roku nie byłaś jeszcze w wiosce.

- Właściwie to byłam – zauważyłam odwracając się w jego stronę. – We wrześniu, kiedy przyjechałam.

- I nie chcesz iść jeszcze raz? – spytał Zabini, gdy tylko podszedł do swojego przyjaciela.

- No właśnie, z przyjaciółmi nie pójdziesz? – dopytywał Nott.

- Z przyjaciółmi? – myślałam, że się przesłyszałam. – Kogo nazywasz moimi przyjaciółmi?

- No, nas – powiedział zmieszany Theodor.

- Zaczęliście się mną interesować, bo ta fretka czegoś ode mnie potrzebowała – chciałam to wykrzyczeć, ale ograniczyłam się do samego podniesienia głosu, bo wszyscy mogli mnie usłyszeć. – Jeszcze przed wakacjami nie znaliście mnie wcale!

- Dobrze wiemy, że nie chcesz iść do Hogsmeade, bo Draco tam będzie – podsumował to Blaise. – I zła jesteś dlatego, że powiedział, że nigdy w życiu nie chciał by się z Tobą całować.

- Co?! – nie powstrzymałam swojego krzyku i wstałam z ławki. – Uważasz, że jestem tak płytka?

- Tak – powiedział blondyn, który akurat do nas podszedł. – Tak właśnie myślę.

- Nikt się Ciebie Malfoy o zdanie nie pytał – odrzuciłam od niechcenia.

- Ostra – odparł z uśmiechem. – Lubię takie.

- Serio? – zdziwiłam się i podparłam dłonie pod boki. – Jeszcze jakiś czas temu mówiłeś coś zupełnie innego.

- Ludzie się zmieniają – odrzucił wzruszając ramionami, a na jego twarz wszedł firmowy uśmieszek.

- Też tak myślałam – powiedziałam odwracając się. – Ale się myliłam.

Założyłam swoją torbę na ramię i poszłam do klasy transmutacji. Chciałam jak najszybciej zakończyć już lekcje i wrócić do dormitorium.

***

Gdy tylko ostatnia lekcja dobiegła już końca szybkim krokiem udałam się do Pokoju Wspólnego Slytherinu.

- Czysta Krew – powiedziałam stojąc przed wejściem. Mieliśmy tak banalne hasło, ale czego można się spodziewać, skoro to Malfoy je wymyślał?

Na szczęście w pomieszczeniu nie było żadnej z fanek wyżej wymienionego ślizgona, więc nie musiałam się martwić, że ktoś będzie mi się przyglądał jakby chciał zabić. Właściwie, nigdy jakoś mnie to specjalnie nie martwił, bo po mnie spływało to niczym woda po kaczce, ale sam fakt, że wreszcie nikt się w Ciebie nie wpatruje był przyjemny. Niestety na feralnym korytarzu, który rozdziela dormitoria chłopców od dziewczyn spotkałam jedną ze swoich ulubionych koleżanek, Astorię Greengras, która nie mogła powtrzymać się od komentarza na mój temat :

- Od kiedy Dracuś woli dziewczyny z szopą na głowie, od tych z normalnymi włosami? – zaśmiała się spoglądając na moje delikatnie potargane włosy, bo przecież spieszyłam się do lochów. – A, no tak... Nie woli...

- Właśnie dlatego nie umawia się z Tobą – powiedziałam i starałam się ją jak najszybciej wyminąć, ale zagrodziła mi drogę na schody.

- Kochanie, zrozum, że Draco woli mnie – odparła chwytając mnie za ramię i odgarniając delikatnie włosy z szyi. Zauważyłam tam charakterystyczny, czerwony ślad. – To pamiątka po naszej ostatniej nocy, widzisz tą malinkę?

- O ile wcześniej ty jej sobie odkurzaczem nie zrobiłaś – burknęłam sama do siebie i przewróciłam oczami. Dziewczyna widocznie tego nie usłyszała, bo zabrała rękę z mojego ramienia i doprowadzając włosy do poprzedniej pozycji. Gdy jednak chciałam udać się na górę uścisnęła mój nadgarstek i uniemożliwiła dalszą drogę. – Nie za dużo czułości jak na jeden raz?

- Nie waż się nawet patrzeć na Draco – powiedziała wyraźnie zirytowana Astoria.

- Nie mam najmniejszego zamiaru – odpowiedziałam z głupim uśmieszkiem i dygnęłam lekko.

- Cieszę się, że się zrozumiałyśmy – odparła i puściła moją rękę po czym zeszła na dół. Zdążyłam usłyszeć jak krzyczy „Dracuś!" i odbija się od podłogi. Miałam wrażenie, że chłopacy zaraz wejdą na korytarz, więc szybko pognałam na górę i kopnęłam drzwi do swojego dormitorium.

- Matko, Meredith – zaczęłam rzucając torbę na ziemię obok swojego łóżka. – Gdzie ty się podziewałaś całymi dniami?

- Mam sprawę do załatwienia przed końcem roku – powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia. – Muszę już iść.

Zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć zobaczyłam resztę jej blond warkocza, jak znika za drzwiami, przez które właśnie wchodzi Isabelle.

- Czemu tak szybko zniknęłaś? – zaczęła odkładając swoją torbę pod łóżko i ściągając buty.

- Nie miałam ochoty z nikim gadać – odparłam zgodnie z prawdą, kładąc się na łóżko. Po chwili leżenia podniosłam się jednak bardzo szybko i spytałam Izzy – Idziesz jutro do Hogsmeade?

- Idę, jak zawsze – powiedziała tak, jakby moje pytanie było co najmniej dziwne, po czym szybko znalazła się obok mnie i chwyciła czarnej kolumny łóżka. – Nie gadaj, że ty też chcesz iść...

Nie zdążyłam odpowiedzieć na jej pytanie, bo usłyszałam pukanie do drzwi, więc tylko krzyknęłam „Otwarte!", a w środku znalazła się jakaś ruda pierwszoklasistka.

- Profesor Dumbledore Ciebie wzywa – powiedziała.

- Mnie? – zdziwiła się Isabelle

- Nie Ciebie – odparła mała i pokazała palcem na mnie. – Black.

__________________________

Ahoj! Wracam do was po kolejnej dłuższej przerwie, ale nie krzyczcie, po prostu nie miałam komputera długi czas, a całość mam zawsze najpierw w wordzie. :D Hope you enjoy. ;)

Gdy zapada zmrok...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz