Rozdział 21

14.7K 822 135
                                    

- Zamknij buzię, bo ci mucha wleci i źle będzie – usłyszałam przybliżający się do mnie głos Theo. Chłopak podszedł do mnie i chwyciwszy delikatnie mnie za podbródek uniósł go do góry. – Tak lepiej.

- Chodźmy się napić, co? – powiedziałam na odczepne, byleby uniknąć zbędnych pytań z jego strony.

- Okej, Blaise przygotowuje drinki – zaśmiał się i chwycił w pasie. – Mogą być piekielnie dobre.

- Taaaak – przeciągnęłam to słowo, a mój wzrok powędrował w stronę przystojnego blondyna, z którego powodu wyprawiane było to przyjęcie. Na chwilę nasze spojrzenia się spotkały i miałam wrażenie, że z jego ust mogłam wyczytać słowo „przepraszam", ale szybko odwróciłam głowę i podeszłam do barku.

- Standardowo ognistą, a co dla Ciebie, Leia? – zapytał od razu Blaise.

- Coś mocnego, zdaję się na twoją kreatywność – rzuciłam od niechcenia i usiadłam na wysokim stołku przed blatem.

- Pogadamy później – szepnął mi prawie na ucho Blaise i zabrał się do przygotowania napoju.

Rozejrzałam się po całym Pokoju Wspólnym. Gdzieniegdzie na prowizorycznym parkiecie znajdowały się tańczące pary, na fotelach i kanapach w grupkach siedzieli prawie wszyscy ślizgoni, od najmłodszych po najstarszych, Astorii chyba nie wystarczyła sama śmietanka Slytherinu. Starałam się nie patrzeć na Dracona, którego wzrok cały czas czułam na swojej twarzy. Odwróciłam się więc w drugą stronę i wzięłam drink przygotowany dla mnie przez przyjaciela. Wypiłam go jednym haustem, po czym skrzywiłam się i obróciłam głowę w stronę Blaise'a.

- Co to za świństwo? – spytałam nadal skrzywiona.

- Ulubiony drink tego tlenionego idioty – odparł od niechcenia.

- A tobie co zrobił, że jesteś na niego zły? – znowu zapytałam.

- Jak zwykle próbuje zadowolić swojego ojca, a nie myśli o sobie – powiedział.

- On myśli tylko o sobie – rzuciłam, ale za chwilę się poprawiłam. – O sobie i tej całej Greengrass.

- Przez jakiś czas myślał jeszcze o tobie – jego odpowiedź nie zaskoczyła mnie zbytnio. Gdyby o mnie nie myślał, nie pocałowałby mnie wtedy przed zamkiem.

- Jeszcze, dodatkowo – uświadomiłam go. – Zawsze razem z Astorią.

- Ty jesteś po prostu zwyczajnie zazdrosna! – wykrzyczał zadowolony z siebie Blaise, a ja próbowałam go przekonać, że jest inaczej. Niestety bezskutecznie, gdyż chłopak zadowolony z siebie powiedział to potem Isabelle.

***

- Wstawaj Black! – krzyczała do mnie Izzy, podczas gdy ja próbowałam jeszcze spać. Chciałam sięgnąć po różdżkę, ale przyjaciółka sama zabrała ją z mojego stolika nocnego. – Bo będę zmuszona przelewitować cię do łazienki, a tego nie chcesz!

- Daj mi jeszcze chwilę, nie jesteś moją matką – powiedziałam zaspanym głosem i nasunęłam poduszkę na głowę.

- I bardzo mnie to cieszy – krzyknęła mi wprost do wystającego spod poduszki ucha. – Nie trzeba było wczoraj tyle pić! Albo wziąć od Draco Eliksir Energii!

- Prędzej umrę niż coś od niego wezmę! – podniosłam głowę i krzyknęłam na tyle głośno ile mogłam. Zobaczyłam jak Izzy stoi nade mną i się uśmiecha. – Okej, o to ci chodziło. Już wstaję.

Niechętnie zrobiłam to, co kazała mi przyjaciółka i poszłam do łazienki się wykąpać. Po wyjściu ubrałam się w swoje ulubione dżinsy i koszulkę z jednym z mugolskich zespołów rockowych. Na to zarzuciłam swoją dżinsową kurtkę z kapturem i założyłam ciemne trampki, a włosy związałam w kucyk. Na pierwszy rzut oka wcale nie wyglądałam na czarownicę. Makijaż zrobiłam tylko delikatny i szybkim krokiem wyszłam do Wielkiej Sali. Porwałam kilka tostów i nie zwalniając tempa udałam się do gabinetu dyrektora, ponieważ prosił byśmy przyszli do niego wcześniej.

- Następnym razem proszę się nie spóźniać, panno Black – powiedział Dumbledore gdy tylko otworzyłam drzwi od pomieszczenia. Stał on do nich tyłem, głową w stronę okna. Pod ścianą stało już siedmiu prefektów z wszystkich domów.

- Przepraszam – rzuciłam pod nosem z nieudawaną skruchą. – Zaspałam.

- Dobrze – odparł Drops i odwrócił się w naszą stronę. – Dziękuję, że jesteście. Chciałbym szybko wytłumaczyć na czym polegać będzie wasze dzisiejsze zadanie. Dwóch prefektów będzie szło na czele grupy, proponowałbym Gryfonów.

To mówiąc zwrócił swój wzrok na Rona Weasleya i Hermionę Granger, a oni kiwnęli porozumiewawczo głowami.

- Po obu stronach uczniów, pójdą prefekci Ravenclawu i Hufflepuffu. Leio, Draco – wy będziecie zamykali pochód. Prosiłbym was, żebyście trzymali delikatny dystans od grupy, z wami dla bezpieczeństwa pójdzie jeszcze na końcu jeden nauczyciel – powiedział mężczyzna, po czym głośno wciągnął powietrze. – Różdżki oczywiście trzymajcie w pogotowiu, mam nadzieję jednak, że nie będą wam potrzebne. We wiosce również chciałbym abyście byli blisko siebie. Zwracajcie uwagę na to co się dzieje wokół was, bo niebezpieczeństwo może czyhać wszędzie. Dziękuję raz jeszcze. Możecie udać się na dół, tam na was będzie czekała profesor McGonnagal.

Kiwnęliśmy do niego wszyscy głowami i zaczęliśmy wychodzić z gabinetu. Na dziedzińcu szkolnym faktycznie już czekała na nas nauczycielka, a oprócz niej większość udającej się do wioski młodzieży. Nie chciałam spędzać całej drogi w towarzystwie Malfoya, a tym bardziej całego wypadu do Hogsmeade. Z daleka zauważyłam brązowe loki Astorii, która wysyłała właśnie Draco buziaka, jednak tamten tylko się odwrócił i przeszedł na koniec powoli formującej się grupy. Niewiele mogąc w tym przypadku zdziałać udałam się za nim.

- Miałem być tu z wami, ale coś mnie zatrzymało – usłyszałam za sobą głos Snape'a. Wypowiadał się jak zwykle do uczniów swojego domu, powoli i spokojnie. – Poradzicie sobie beze mnie.

Spojrzałam na Dracona unosząc lekko brwi do góry, po czym wyjęłam swoją różdżkę z kieszeni i słysząc głos McGonnagal „Idziemy!" ruszyłam za grupą.

Byłam ciekawa co przyniesie ta wyprawa.

Gdy zapada zmrok...Where stories live. Discover now