Rozdział 6

1.5K 64 0
                                    

Nie będę was zanudzać naszymi rozmowami o wszystkim i niczym i wizycie u Luke'a. Powiem tylko że było normalnie. Normalnie jak na nas mam na myśli. Wracając to tego co się dzieje teraz. Było po 22 a ja udałam się z Luke'm do parku. Musiałam usiąść zaczerpnąć świeżego powietrza i... Zapomnieć. O wszystkim. Pewnie nurtuje was pytanie czemu moi rodzice są tacy jacy są. Powiem wam że mnie też to pytanie nurtuje. Zmiany zaczęły się w dniu w którym dowiedziałam się że moi przyjaciele wyjeżdżają, czyli tydzień przed wyjazdem. Coś się zmieniło. Mój świat zaczął się kręcić w innym kierunku, o ile robi to jakiś sens. Nie wiem co się stało. Nigdy mi nie powiedzieli. Nigdy nie chciałam chyba tego aż tak bardzo wiedzieć. Zaczęli od picia. Potem zrobili się bardziej agresywni i zaczęli mnie bić. Nie wiem co się stało. Jedna część mnie chce się dowiedzieć ale druga woli żeby to pozostało tajemnicą. Mój brat się wyprowadził kiedy skończył 19 lat. Chciał jak najszybciej się wyprowadzić. Znalazł małe mieszkanie, pracę... A ja zostałam. Przyjaciele wyjechali, rodzice się nade mną znęcali, szkoła się nade mną znęcała. Zostałam sama. Teraz Harry, Liam, Zayn, Niall i Louis wrócili. Ale jakoś nie umiem się tym cieszyć. Moi obecni przyjaciele mają swoje pasje. Luke, Michael, Calum i Ash mają mini zespół i idzie im niesamowicie. Natomiast Sky tańczy. Jest w tym najlepsza. A ja? Nie wiem... Całe moje życie to bardziej uciekanie od problemów co mi się nie udaje. Jakbym musiała wybrać swój talent to na pewno przysparzanie problemów. 

- Myślisz że twoi rodzice są w domu? - z myśli wydobył mnie Luke

- Nie wiem... Wolę nie wiedzieć.. - westchnęłam powstrzymując kolejne łzy - Ja ...- zaczęłam

- Wiesz co powinnaś zrobić? - zadał mi pytanie przerywając moją niezaczętą wypowiedź. Spojrzałam na blondyna

- Co? - zapytałam zdezorientowana 

- Wyprowadzić się. - powiedział a ja się zaśmiałam

- Luke.. Mam 19 lat i szkołę. A do tego praca i utrzymanie się.. - zauważyłam że mój przyjaciel wcale nie żartował, więc od razu spoważniałam.

- Ally masz 19 lat i jakby nie patrzeć możesz mieszkać sama - dodał a ja spuściłam głowę i westchnęłam

- Gdyby to było takie proste.. - powiedziałam zrezygnowana kręcąc głową 

- Dla chcącego nic trudnego - powiedział z uśmiechem.

- Nie cierpię kiedy masz racje - powiedziałam na co się zaśmiał. - Chyba będę się zbierać. - wstałam z ławki i zabrałam swój mały plecak 

- Odprowadzić cię? - zapytał a ja spojrzałam w stronę którą powinnam się kierować do domu. Całe 10 minut piechoty. - Nie. Muszę przemyśleć parę spraw - powiedziałam i uśmiechnęłam się.

- Daj znać jak będziesz już w domu, ok? - powiedział z troską w głosie wstając z ławki.

- Jasne - powiedziałam i przytuliłam go na pożegnanie - Dziękuję za wszystko - dodałam odrywając się od chłopaka i poszłam w swoją stronę. Kątem oka zauważyłam jak przeczesuje ręką włosy a drugą mi macha. 

Gdy byłam pod domem usłyszałam ojca kłócącego się z matką na co westchnęłam. Zakradłam się do okna i podsłuchałam rozmowę.

- JAK TO NIE WIESZ GDZIE ONA JEST!? KOBIETO TO TWOJA CÓRKA! - krzyknął ojciec. Ojciec jest mężczyzną w wieku średnim. Zaczyna siwieć ale to przez cały stres który ma w pracy i w domu. Bądźmy szczerzy. Wiele razy byłam w szpitalu gdyż byłam bliska śmierci. Ojciec mnie nie bił. Matka za to tak. Nie cierpiałam zostawać z nią co często się zdarzało gdyż ojciec często był w delegacji. Przynajmniej coś robił w porównaniu do tej starej pijaczki.

- CO MNIE ONA OBCHODZI!? TO TEŻ TWÓJ JEBA*Y BACHOR! - wywróciłam na to oczami. W ostatniej chwili schowałam się w krzakach i zauważyłam matkę jak wychodziła wściekła z domu. Pewnie poszła się nachlać. Znowu.

Wzięłam głęboki wdech i weszłam do domu.

- Ally! Gdzieś ty była!? - zaczął ojciec. Rozumiem to że się martwił. Robił coś czego moja matka w życiu nie robiła. A przynajmniej nie od trzech lat. 

- Byłam... U Luke'a i jego rodziny - powiedziałam ściągając buty

- Co się stało z twoją ręką? - zapytał. 

- Bawiłam się z psem Luke'a i upadłam - powiedziałam posyłając mu fałszywy uśmiech

- Mhm? - chyba nie do końca mi wierzy. Kuźwa wkopałam się. Jego ojciec przyjaźni się z moim. Debilka z ciebie Al - A co u Luke'a? 

- Dobrze - nareszcie inny temat. - Ja pójdę do siebie. - powiedziałam i byłam w drodze na górę

- Nie jesteś głodna? - zdziwił się 

- Nie - powiedziałam z uśmiechem. - Jadłam pizze u Luke'a 

- Rozpieszczają cię - zaśmiał się pierwszy raz od kiedy przyjechał - Widziałem Harry'ego - dodał na co ja zamarłam. Harry musiałeś się szwędać po ulicach!? 

- Ta.. Wrócili. Wszyscy - powiedziałam 

- Cieszysz się? - zapytał na co ja się odwróciłam twarzą w jego stronę. Cieszę czy nie?

- Ciężko stwierdzić. - powiedziałam. 

- Ok. A masz plany na weekend czy znowu będziesz siedzieć w domu? - zapytał na co ja wpadłam na pewien pomysł.

- Tak się składa że mam - powiedziałam z wielkim uśmiechem i wbiegłam na górę. 

Z plecaka wydobyłam swój telefon i go odblokowałam po czym rzuciłam się na łóżko 

Ja:
Chłopaki?

Lionking:
My?

Ja:
Nom
Mam pytanie do was.

Nialler:
Za ile? 

Hazzabannaza: 
Jakie?

Ja:
Robicie coś jutro?

Minilou: 
Raczej nie, a co?

Ja:
Świetnie! Spotykamy się w centrum o 13!
Dobranoc!
@Aliengirl jest offline

Zaynex:
Co się właśnie stało?

Hazzabannaza:

Sam chce wiedzieć 


Do Lukey :
Hej Luke! Jestem w domu!

Od Lukey :
Świetnie! Jak tam z ojcem?

Do Lukey:
Martwił się ale jest ok. Dobra ja lecę spać! Dobranoc i jeszcze raz dzięki za dziś! :*

Od Lukey: 
W końcu to normalne. Dobranoc! :*

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jest i kolejny rozdział. Mam nadzieję że się spodobał! Nie zapomnijcie czegoś po sobie zostawić!

~Namiz! ♥♥


Stara Znajomość ~ 5sos & 1DWhere stories live. Discover now