Rozdział 7

2.2K 176 363
                                    

Szedł przez korytarz wolnym krokiem, było już kilka minut po dzwonku, ale zbytnio się tym nie przejmował. Miał doskonały humor i jedno spóźnienie z pewnością mu go nie popsuje. Ciągle nie dowierzał w to co się stało, bo jakim cudem dostał B ze sprawdzianu z historii. Gdy nauczyciel bez słowa oddał mu jego pracę sądził, że to jakimś nieśmieszny żart ze strony Ashena aby później się z niego nabijać, ale gdy nic takiego nie nastąpiło naprawdę uwierzył w swoją ocenę. Louis także nie miał pojęcia o co chodzi historykowi, bo traktował go jak powietrze, ani razu nawet na niego nie spojrzał. Szatyn skłamałby gdyby powiedział, że mu to przeszkadzało, cieszył się, że miał spokój, dzięki czemu mógł skupić się na tym co się działo na lekcji.

Tomlinson skręcił w kolejny korytarz, miał nadzieję, że może jakimś cudem spotka Harry'ego. Szukał go już wcześniej, ale nigdzie go nie było, przy szafkach zauważył kogoś, ale niestety to nie był brunet. Miał wrażenie, że jego dobry humor zaraz zniknie i to za sprawą Davida, czy naprawdę z każdej możliwej osoby musiał trafić akurat na niego? Chłopak pragnął po prostu przejść i nie zwracać na niego swojej uwagi.

- Czego tak szukasz Tomlinson, swojego mózgu - zaśmiał się głośno.

Louis wiedział, że powinien go ignorować, ale zanim zdążył pomyśleć odezwał się.

- Jestem miły i szukam twojego.

- Śmieszne, bardzo śmieszne - warknął odkładając książki do szafki - przeproś.

- Zapomnij - odparł niewzruszony, nie bał się Davida, bo tylko gadał i nic nie robił, od dłuższego czasu uprzykrzał mu życie, wymyślał jakieś głupoty na jego temat i rozpowiadał je po szkole, szatyn nie umiał zrozumieć czemu chłopak tak bardzo go nienawidził

- Daje ci ostatnią szansę Tomlinson.

- Daj mi spokój - rzucił odwracając się od chłopaka, po chwili poczuł, że ktoś szarpie go za ramię, a następnie poczuł uderzenie. David popchnął go z całej siły na szafki, plecak trochę złagodził zderzenie, ale niestety głową uderzył dość mocno. Louis miał ochotę mu oddać, ale to było dokładnie to czego chłopak oczekiwał, próbował walczyć ze swoim gniewem. Spojrzał prosto w jego oczy, jeśli David myślał, że tym go złamię to był w błędzie, bo nie miał zamiaru go przepraszać. Aby zdenerwować go jeszcze bardziej postanowił się nie odzywać i udawać, że nie jest wkurzony, chociaż marzył aby przyłożyć mu w twarz.

- Zapomniałeś języka w ...

Nie zdążył dokończyć, bo ktoś go odciągnął i rzucił o szafki, szatyn spojrzał na swojego wybawcę. Zobaczył Harry'ego, który nachylał się nad Davidem i coś do niego mówił przyciszonym głosem. Louis nie chciał aby Styles miał przez niego kłopoty, próbował odciągnąć go od chłopaka, ale nie potrafił. Harry go nie słuchał, zachowywał się tak jakby wpadł w jakiś trans i jedyne co go obchodziło to zranienie Gallanta.

- Harry chodźmy już.

- Zrób mu coś jeszcze raz, a pożałujesz tego - brunet zwrócił się do Davida, Louis wyczuwał w jego głosie groźbę, aż sam się trochę przestraszył - spróbuj czegokolwiek, a będziesz miał ze mną do czynienia - wysyczał chłopakowi do ucha.

- Harry proszę cię - szatyn spróbował ponownie, pociągnął bruneta za ramię, jednak tym razem zwrócił na niego uwagę, puścił Davida, który uciekł od nich jak najdalej. Chłopak widział, że Styles nadal się nie uspokoił i nie miał pojęcia co zrobić.

- Nic ci nie jest? - zapytał Harry znienacka patrząc mu w oczy.

- W porządku - odparł cicho - dziękuję.

- Każdy zrobiłby to samo na moim miejscu.

Tomlinson chciałby wierzyć, że tak stałoby się naprawdę, ale wiedział jaka jest prawda. W tej szkole nikt nie zrobiłby tego dla niego, prędzej patrzyliby jak inni się nad nim znęcają. Miał dużo szczęścia, że oprócz Davida i kilku innych osób, reszta miała go gdzieś i nie poświęcali mu czasu. Louis nie rozumiał co wstąpiło w chłopaka, często mówili sobie niemiłe rzeczy, ale to tylko tyle, nigdy nie posunął się do tego aby zrobić mu krzywdę.

Secrets // Larry StylinsonWhere stories live. Discover now