Rozdział 14

1.8K 135 175
                                    

Od dłużej chwili w niedowierzaniu przyglądał się przedmiotowi, który znajdował się w jego dłoni. Nie mógł uwierzyć jakim cudem medalion znalazł się w jego posiadaniu, przecież to niemożliwe aby jakimś cudem przedostał się ze snu i znalazł w jego kieszeni. Próbował znaleźć jakieś rozsądne wyjaśnienie tego co się stało, lecz oprócz zwariowanych scenariuszy nic nie przychodziło mu do głowy. Przypomniał sobie słowa Harry'ego, że medalion go ochroni, miał go zawsze mieć przy sobie, jednak coś było tutaj nie w porządku. Spojrzał na śpiącego chłopaka, chciał go obudzić aby go o to spytać, ale nadal się wahał, bo jeśli on nie ma z tym nic wspólnego po raz kolejny pokaże, że coś z nim jest nie tak.

Podniósł się cicho z łóżka, a następnie podszedł do okna, pragnął aby te wszystkie zagadki i niejasności w końcu się skończyły. Chciał by jego życie jakoś się zmieniło, ale nie to miał na myśli. Pragnął mieć spokojne i w miarę normalne życie, a w zamian tego dostał ostrzeżenia, dziwaczne sny, które jak się okazuje wcale snami nie są, nie wspominając o tym, że kilka razy otarł się o śmierć. Szatyn pomyślał, że ktoś naprawdę nie zrozumiał jego życzenia i mógłby je po prostu cofnąć, a on wspaniałomyślnie zapomniałby o tych miesiącach. Żałował, iż tak się nie stanie, musiał w końcu wziąć się w garść i przeanalizować wszystkie informacje, które dostał. Wiedział, że to może być jedyne wyjście, od początku prawie nic sobie z tego nie robił, ale teraz zaczął naprawdę się bać, bo jeśli wierzyć temu co usłyszał jest w coraz większym niebezpieczeństwie.

Louis nie mógł zrozumieć czemu akurat coś uwzięło się na niego, przecież nikomu nic nie zrobił, aby ta osoba miałaby teraz się za coś mścić. Zawsze starał się pomagać innym na tyle na ile mógł, popełnił wiele błędów, możliwe że zbyt wiele, ale mimo wszystko to nie były rzeczy, za które miałby teraz płacić aż taką cenę. Pragnął z kimś o tym porozmawiać, lecz obawiał się, iż przypadkiem wciągnie swoich przyjaciół w jakąś chorą grę. Nie wybaczyłby sobie gdyby, któreś z nich zostało skrzywdzone z jego winy. Musiał sam sobie z tym poradzić, nie do końca jeszcze wiedział jak, jednak wierzył, że coś wymyśli.

Szatyn obserwował jeszcze chcesz chwilę okolicę, ale nic się nie działo, bo przecież każdy jeszcze spał. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, zaczął przyglądać się śpiącemu Harry'emu. Jeśli wcześniej twierdził, że brunet wyglądał pięknie, to nie miał pojęcia co w tej chwili mógłby o nim powiedzieć. Styles wyglądał jak anioł, włosy rozrzucone na poduszce, rzęsy rzucające cień na kości policzkowe i te usta, które go niedawno całowały. Gdyby nic do niego nie czuł, to w tym momencie od razu by się w nim zakochał.

- To przerażające - usłyszał głos chłopaka, dopiero teraz otrząsnął się ze swoich rozmyślań. W pierwszym momencie niezbyt wiedział o co mu chodziło, lecz po chwili zrozumiał, w dalszym ciągu stał i mu się przyglądał. Gdyby cała sytuacja zdarzyła się kilka miesięcy wcześniej z pewnością spłonąłby rumieńcem i zaczął tłumaczyć, jednak teraz niezbyt przeszkadzało mu co brunet sobie o nim pomyśli. W dalszym ciągu nie spuszczał z niego wzroku, a Harry'emu najwidoczniej to odpowiadało, bo na jego ustach pojawił się nieśmiały uśmiech - czemu nie śpisz?

- Nie mogłem zasnąć - rzucił.

- Zły sen?

- Nie tak bym go nazwał - odparł uśmiechając się.

- Opowiesz?

- Raczej nie.

- W takim razie mogę tylko domyślać się co ci się śniło - powiedział, a następnie zachichotał cicho. Louis przewrócił oczami na słowa chłopaka, ale nie dał mu się sprowokować. Wolał nikomu nie mówić na głos czego dotyczył sen, a zwłaszcza zielonookiemu. Medalion w jego kieszeni cały czas przypominał mu o tym, iż Harry był jakoś odpowiedzialny za to, lecz nie wiedział jak dokładnie. W jego umyśle pojawił się genialny, lecz dość ryzykowny plan, też mógł zagrać w grę bruneta, a jeśli będzie dość sprytny może uda mu się dowiedzieć czegoś nowego lub zdobyć jakieś odpowiedzi.

Secrets // Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz