Rozdział 12

1.7K 145 200
                                    

Louis przyglądał się w milczeniu mamie i przyjacielowi, czekał aż któreś z nich powie, że to po prostu nieśmieszny żart. Mogli być na niego źli za to, że zniknął nie zostawiając żadnej wiadomości, ale żeby coś takiego wymyślić. Próbował zrozumieć czemu, lecz to było dla niego zbyt wiele. Minuty mijały, a oni nadal pozostawali w ciszy, szatyn nie chciał przyjąć do wiadomości, iż to co usłyszał naprawdę może okazać się prawdziwe. Nie lubił Davida, jednak nigdy nie życzył mu śmierci.

Podszedł do kanapy i usiadł na niej, jeszcze kilkanaście minut temu czuł się w miarę dobrze, a teraz miał wrażenie, że nie ma na nic siły. Spuścił wzrok na swoje dłonie, chciał wszystko jakoś uporządkować, lecz w jego umyśle panował chaos, nad którym nie potrafił zapanować. Nie potrafił myśleć o chłopaku jako o zmarłym, przecież niedawno go widział, a teraz jego już nie ma. Nie spodziewał się, że znajdzie się w takiej sytuacji, prawdę mówiąc nie wiedział jak się zachować.

- T-to prawda?

- Niestety - odezwała się mama, usiadła obok niego, a następnie go przytuliła. Szatyn potrzebował tego w tej chwili, bo pomimo wszystkiego to był dla niego duży szok. Chciał dowiedzieć co się stało, lecz nie miał pojęcia czy wypada o to pytać, czy chce znać szczegóły. Nie mógł uwierzyć, że coś takiego mogło się stać, mimo iż wiedział teraz, że to co usłyszał jest prawdą, jednak nadal czekał aż powiedzą, że to jedna, wielka pomyłka.

- Jak to się stało? - spytał, tym razem odpowiedzi udzielił mu James, Louis nie umiał sobie wyobrazić co musiał przeżywać chłopak, w końcu ich relacja była o wiele lepsza, chyba nawet w jakimś stopniu się przyjaźnili. Zaczął zastanawiać się co mógłby powiedzieć przyjacielowi, jak go pocieszyć i nic nie przychodziło mu do głowy. Zawsze mógłby powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i w końcu nie będzie go aż tak bolało, lecz miał wrażenie, że to byłyby nieodpowiednie słowa, które tak naprawdę nic nie znaczą. Chciał być dobrym przyjacielem i teraz gdy powinien coś zrobić, nie miał pojęcia co.

- Wracał sam z tej imprezy na której byliśmy i ktoś go napadł, rano znaleziono jego ciało - powiedział cicho, szatyn słyszał jak jego głos łamał się z każdym słowem i było mu z tym źle. Gdyby umiał zabrałby cały ból od przyjaciela i wziął go na siebie. Nawet nie wiedział, że David był na tej imprezie, musiał się gdzieś ukrywać albo po prostu nie rozglądał się dokładnie, w końcu większość czasu przesiedział na kanapie pijąc alkohol. 

Po chwili dotarło do niego co znaczyły słowa chłopaka, on także sam przez jakiś czas chodził po ulicach i równie dobrze mogło trafić na niego, mógł zostać zamordowany. Robił różne rzeczy, czasem sam siebie krzywdził, lecz nigdy nie myślał o tym by się zabić, by ktoś go zabił, mimo wszystkich swoich problemów cenił sobie życie, bo cały czas wierzył, że kiedyś będzie dobrze.

- Znalazł się w nieodpowiednim czasie o nieodpowiedniej godzinie - Tomlinson powiedział sam do siebie, ta myśl była jeszcze gorsza niż wcześniejsze, bo jak można pogodzić się z czymś takim. Mógł go nie lubić, ale to nie zmienia faktu, że David miał przed sobą całe życie, a ktoś mu je odebrał, bo znalazł się w złym miejscu.

- Tak - James odparł i usiadł koło niego - gdzie byłeś? Szukałem cię, ale nigdzie nie mogłem znaleźć.

- U Harry'ego - odpowiedział cicho, wolał nie myśleć o tym jaka będzie reakcja mamy.

Był praktycznie dorosły, jednak czasem rodzicielka zachowywała się zbyt opiekuńczo, zdawał sobie sprawę, że miała tylko ich i się martwiła, lecz momentami przesadzała. Często dochodziło do kłótni między nimi o to, zwykle zaczynała Ruby i często miała rację, lecz wolał się w to nie mieszać. Znał swoją mamę i zwykle umiał przewidzieć jej reakcję na to co robił, więc wiedział co powinien zachować w tajemnicy, a o czym mógł mówić i robić otwarcie. Nie przeszkadzały mu takie sytuacje i czekał tylko aż jego siostra zacznie robić tak samo, bo może dzięki temu w domu byłby większy spokój.

Secrets // Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz