Rozdział trzeci

1.8K 154 15
                                    

Budzik rozdzwonił się z taką mocą, że kiedy panicznie usiłowałam go wyłączyć, skończyło się to jedynie strąceniem go na podłogę, gdzie ostatecznie zamilkł pozostawiając w mojej głowie nieprzyjemne dzwonienie. Odgarnęłam włosy z twarzy i sięgnęłam po urządzenie, by odstawić je z powrotem na szafkę nocną, po czym pozwoliłam, by moje ręce bezwładnie zawisły poza krawędzią łóżka, kiedy w dalszym ciągu nie czułam się na siłach, aby wstać, nie wspominając już o czekających mnie obowiązkach. Co prawda od pamiętnego balu minęły dopiero trzy dni, czas ten okazał się jednak być wystarczający, abym z rangi gościa hrabiego Phantomhive stała się kolejną pomocą domową, głównie z racji tego, że nie do końca potrafiłam posługiwać się ichnim językiem, co z niewiadomych przyczyn szczególnie przeszkadzało głównemu kamerdynerowi. Nie mogłam, czy też raczej, nie chciałam opowiadać hrabi wszystkich tych niezwykłych historii z przyszłości, którymi mogłabym go uraczyć, ponieważ wydawało mi się to być zwyczajnie niewłaściwe, zwłaszcza, że nie miałam pojęcia, czy ujawnienie jakichkolwiek faktów nie miałoby późniejszych skutków ubocznych w historii i moim życiu, które – teoretycznie – jeszcze się nie zaczęło.

Z ogromnym, nieludzkim wręcz wysiłkiem ponownie uniosłam powieki i zerknęłam na zegarek, modląc się w duchu, aby pozostało mi jeszcze kilka minut snu, naturalnie jednak moje modły nie zostały wysłuchane.

- Za jakie grzechy... - mruknęłam w poduszkę i ostatecznie podniosłam się z łóżka, czując, jak na moim ciele pojawia się gęsia skórka, gdy tylko dotknęłam bosymi stopami zimnej, drewnianej podłogi.

Potruchtałam w kierunku szafy i błyskawicznie wybrałam tę samą, prostą, sięgającą kolan sukienkę, której kilka kopii wisiało tuż obok i która zapewniała wystarczającą swobodę ruchów, bym mogła krzątać się po posiadłości, zaś dobrany do niej jasny fartuszek chronił ją przed wszelakimi plamami. Ziewając ostentacyjnie usiadłam na brzegu łóżka i naciągnęłam wysokie buty, po zasznurowaniu ich opadając plecami z powrotem na materac i wbijając wzrok w sufit. Dochodziła dziewiąta rano, a fakt, że mogłam spać do tej pory zawdzięczałam tylko i wyłącznie temu, że przeważnie pracowałam w rezydencji do późnej nocy, targana coraz to gorszą bezsennością, na którą nie pomagały nawet najlepsze parzone ziółka.

W drodze do kuchni, gdzie powinna czekać na mnie specjalnie sporządzona przez Sebastiana, zapisana równiutko przepiękną kaligrafią lista zadań na dzień dzisiejszy (nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że codziennie ich przybywało) natknęłam się na Meyrin, która biegła przez korytarz z koszem pełnym prania i zapewne nie widząc mnie zbyt dobrze w swoich grubych okularach niemalże na mnie wpadła. Pomogłam jej utrzymać równowagę i przytrzymać kosz, aby nie wysypało się z niego całe pranie, dopiero wtedy słysząc od niej pełne zdenerwowania „dzień dobry".

- Dobrze, że panienka już jest, przydarzyła się mała zmiana planów na dziś i mamy teraz wszyscy mnóstwo roboty, tak, mnóstwo! – oświadczyła przejęta, drżącymi dłońmi ściskając wiklinowe uchwyty.

- Zmiana planów? – zainteresowałam się, w głębi duszy czując, że w jakiś sposób dotknie ona również mnie i mojego harmonogramu.

- O tak, tak! Pan Sebastian otrzymał polecenie, aby udać się do Londynu po kilka drobiazgów i przez to większość jego zajęć musiała zostać rozłożona między nas. Mam nadzieję, że Bard poradzi sobie z przygotowaniem obiadu dla panicza...

- Chwila – przerwałam jej. – Jedzie do miasta? Kiedy?

- Za niespełna dwa kwadranse, a dlaczego pa-

Nie dokończyła; przerwałam jej błyskawicznym „dziękuję" i popędziłam korytarzem przed siebie mając nadzieję, że uda mi się go złapać i namówić, aby pozwolił mi jechać ze sobą. Nie wątpiłam w to, że namówienie go na jeszcze większą zmianę planów w dzisiejszym rozkładzie zajęć dla całej służby będzie nie lada wyczynem, o ile w ogóle uda mi się cokolwiek wskórać, niemniej musiałam przynajmniej spróbować. Perspektywa zobaczenia na własne oczy XIX-wiecznego Londynu była nader kusząca, na samą myśl czułam na plecach ciarki ekscytacji.

Kuroshitsuji | Rewersja [ ZAWIESZONE ]Where stories live. Discover now