Rozdział ósmy

1.4K 125 27
                                    

Miałam złe przeczucia już od chwili, gdy dowiedziałam się, że kolejnym krokiem mającym rzekomo przybliżyć nas do rozwiązania całej tej zagadki było udanie się na cmentarz o tak późnej porze, kiedy to zmrok zapadł wiele godzin temu, a mieszkańcy Londynu zniknęli w swoich domach, nie chcąc narażać się na ewentualne niebezpieczeństwa czyhające na skąpanych w półmroku, pustych ulicach miasta. Przeczucie to nieznacznie nasiliło się, gdy zbliżaliśmy się do wysokich, żelaznych bram cmentarza, a stukot naszych kroków na brukowanej drodze stanowił niemalże jedyny dźwięk dosłyszalny w okolicy, jeśli, naturalnie, nie liczyć gwiżdżącego między gałęziami drzew i ścianami budynków wiatru. Jeżeli jednak choć raz, na krótką chwilę pomyślałam, że rosnący we mnie niepokój osiągnął apogeum w momencie, w którym sprawnie przemierzaliśmy ścieżkę wydeptaną między ponurymi, smętnie przechylonymi nagrobkami, a przebiegające po moim ciele dreszcze utwierdzały mnie w przekonaniu, że informacje, które otrzymał Sebastian wcale nie były błędne i nie znajdowaliśmy się tam sami, to niespełna kilka minut później na własnej skórze przekonałam się, że znajdowaliśmy się dopiero na samym początku tego paskudnego rollercoastera strachu.

Cóż, przynajmniej ja, bo ekspresja przez cały czas malująca się na twarzy Sebastiana nijak nie wskazywała na to, aby miał jakiekolwiek obawy, sprawiał raczej wrażenie skupionego i zamyślonego, uważnie obserwującego całe otoczenie, co pozwoliło mi sądzić, że wcale nie próbował umyślnie sprawić nam jeszcze więcej kłopotów, a nawet sam nie był do końca pewien, czego możemy się spodziewać. Niewątpliwie, gdybym tylko była wiekowym, niemalże nieśmiertelnym stworzeniem o sile pozwalającej mi zniszczyć niemalże wszystko, co znajdowałoby się na mojej drodze, moje podejście do całej tej sytuacji byłoby zgoła inne i bardziej podobne do jego, pech jednak chciał, że będąc zwykłym człowiekiem reagowałam gwałtownie na każdy, nawet najbardziej niepozorny bodziec, który mógłby świadczyć o tym, że coś nam zagraża.

- Nie sądziłem, że samo przebywanie w takim miejscu może wywołać w tobie aż tyle strachu – skwitował Sebastian z nieskrywanym rozbawieniem, gdy po raz kolejny gwałtownie obróciłam głowę w kierunku, skąd, jak mi się zdawało, dochodził odgłos pękającej gałązki. – Właściwie wydawało mi się, że sprawiasz wrażenie jednej z tych osób, które za wszelką cenę chcą udowodnić, że niczego się nie boją.

Spojrzałam na niego czując się niejako zaatakowana tą z pozoru niewinną uwagą.

- Nie boję się ani cmentarzy, ani umarłych, jedyne, co mnie niepokoi to fakt, że gdzieś tutaj mogą znajdować się żywi – odparłam i zaraz dodałam nieco ciszej: – A poza tym, jakby nie patrzeć, sama wyglądam tak, jakbym właśnie wyczołgała się z jakieś trumny.

Nie potwierdził moich słów, ale też im nie zaprzeczył i w tenże sposób resztę drogi do wybranej przez niego wysokiej, marmurowej krypty przebyliśmy w całkowitym milczeniu przerywanym jedynie odgłosami naszych kroków i pohukiwaniem sowy ukrytej gdzieś wysoko w koronie pobliskich drzew. Nigdy wcześniej nie miałam okazji znaleźć się w tak niewątpliwie klimatycznym miejscu, jakim było wnętrze czyjegoś rodzinnego grobowca, ani tym bardziej włamywać do niego w środku nocy, z lekkim uczuciem ekscytacji zauważyłam więc, że nie sprawiło mi to żadnej trudności, a w mojej głowie nie pojawiła się ani jedna, dręczona sumieniem myśl. Nie, kiedy Sebastian był ze mną.

Kamerdyner otworzył drugie, ukryte za ciężkim świecznikiem wejście, za którym znajdowały się tylko prowadzące w dół schody, teraz znikające w gęstym mroku, zupełnie tak, jakby nie tylko posiadał informacje, gdzie go szukać, lecz nawet miał okazję być tutaj w przeszłości. Stanęłam na sztywnych nogach i wbiłam wzrok w ciemność przed sobą, po raz pierwszy poważnie rozważając odwrót i wezwanie powozu do rezydencji Phantomhive, nie podzieliłam się jednak tą myślą z Sebastianem w pełni świadoma, że w odpowiedzi nie otrzymałabym nic poza kpiną. Poza tym, zaszłam zbyt daleko, by teraz się wycofać; nareszcie miałam jakiś trop, który mógłby pomóc mi odkryć, jak znalazłam się w tym miejscu i jak mogłabym wrócić do domu, rezygnowanie z tego przez tak błahy powód, jakim był nieuzasadniony niczym strach plasowałoby się dość wysoko na mojej liście najgłupszych popełnionych w życiu błędów.

Kuroshitsuji | Rewersja [ ZAWIESZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz