Rozdział piętnasty

1.1K 120 36
                                    

Trzymane w rękach okrągłe pudło zaczynało powoli mi ciążyć, ale nie zwracałam na to większej uwagi, zbyt zafascynowana widokiem rozgrywającym się przed moimi oczami, stałam więc nieruchomo na chodniku i nieobecnym wzrokiem obserwowałam mijających mnie ludzi, po raz kolejny nie mogąc się napatrzeć na ich finezyjne stroje, czując się tak, jakbym sama znalazła się na planie filmowym jakiegoś serialu, którego akcja rozgrywałaby się w czasach wiktoriańskich. Stukot końskich kopyt odbijał się od brukowanej ulicy, sporadycznie przerywany odgłosem pracujących silników automobili, które wcale nie jeździły szybciej niż wszechobecne dorożki, zaś przechodnie, którzy bez większych skrupułów wchodzili na drogę zdawali się kompletnie nie zwracać uwagi na przemieszczające się po niej pojazdy. Słońce chyliło się już ku zachodowi, lecz ani w tamtej chwili, ani przez całe popołudnie spędzone przeze mnie w centrum Londynu na załatwianiu wszystkich koniecznych sprawunków nie przeszkadzało mi ono ani odrobinę, ponieważ noszony przeze mnie szykowny kapelusz skutecznie uniemożliwiał nawet najmniejszym promieniom dotarcie do mojej twarzy – chwała panującej tam modzie preferującej nieskazitelnie bladą cerę. Nie można było jednak powiedzieć tego samego o ciężkiej, choć bezsprzecznie pięknej sukni, która, sprawiając dobre wrażenie i odzwierciedlając wysoki poziom osób pracujących u hrabiego Phantomhive przyprawiała mnie o zawroty głowy i duszności, tym bardziej biorąc pod uwagę niekomfortowy gorset stanowiący jej nieodłączny dodatek. Mimo to, z zadowoleniem przyznałam, że popularne wówczas buty na niewysokim obcasie istotnie należały do wygodnych, tak więc maszerowanie w nich od sklepu do sklepu nie stanowiło dla mnie większego problemu.

Drgnęłam, gdy poczułam, jak Sebastian zabiera ode mnie pudło i ładuje je do naszej dorożki, wyrywając mnie tym samym z głębokiego zamyślenia.

- W porządku – oświadczył, zatrzaskując drzwi powozu, zdając się nie zwracać uwagi na moje odpływające raz po raz myśli – musimy jeszcze udać się w jedno miejsce, bym mógł odebrać swój płaszcz i wtedy będziemy mogli wracać.

Przytaknęłam nawet na niego nie patrząc, zaabsorbowana tym, jak nadzwyczajnie układała się spódnica mijającej mnie właśnie damy w średnim wieku oraz jak starannie wyszyty został jej koronkowy parasol chroniący przed słońcem, po czym posłusznie, choć bez słowa podążyłam wraz z nim w nieznanym kierunku, w dalszym ciągu nie przestając podziwiać otoczenia, chłonąc każdy, nawet najdrobniejszy jego aspekt. Nie omieszkałam zwrócić uwagi na mijający nas omnibus, na tyle którego doczepiony był niewielki, ręcznie pisany baner reklamujący firmę Kodak i wspomnieć o nim Sebastianowi dodając, że w przyszłości z pewnością czeka ich ogromny sukces.

Zatrzymaliśmy się dopiero przed jedną z wielu trzypiętrowych kamienic, na parterze której znajdował się sklep, do którego najwidoczniej mieliśmy się udać, gdy jednak spojrzałam na wywieszony ponad nim szyld informujący o jego nazwie, przez dłuższą chwilę nie ruszyłam się z miejsca, przyciągając tym samym uwagę kamerdynera.

- Czy coś się stało? - zapytał, teraz z nutą zniecierpliwienia.

- Nie, nie, po prostu... nie sądziłam, że mnie tutaj przyprowadzisz, nie wiem, czy jestem gotowa, żeby tam wejść – odparłam, czując się tak, jakby właśnie oświadczył mi, że czeka nas podróż balonem.

- Dlaczego miałabyś się do tego szczególnie przygotowywać? - Westchnął, na co podparłam się pod boki, niejako zirytowana jego ignorancją odnośnie moich reakcji, w oczywisty sposób spowodowanych wiedzą, której to on nie posiadał.

- Ponieważ znam tę markę i wiem, że właśnie stoimy przed jej pierwszym sklepem i nikt wokół nas nie ma pojęcia, że Burberry stanie się wkrótce jedną z najbardziej prestiżowych linii odzieżowych rozpoznawanych na całym świecie – wyjaśniłam. - To jak kolebka mody, Thomas Burberry jest przecież pierwszym, który wynalazł gabardynę, a poza tym-

Kuroshitsuji | Rewersja [ ZAWIESZONE ]Where stories live. Discover now