Rozdział 9

2.1K 206 59
                                    

Wszystko będzie pisane w trzeciej osobie. Miłego czytania! ❤

###

Następnego dnia Jimin obudził się o godzinie trzynastej. W końcu zawsze tak wstawał, chyba, że wcześniej miał spotkanie. Powoli podniósł się z łóżka. Pierwsze co zawsze robi po wstaniu to złapanie za telefon. Tak też zrobił i tym razem. Wszedł na messengera, gdzie miał pięć nieprzeczytanych wiadomości od Jungkooka.

Jungkook ❤: Jimiś!

Jungkook ❤: Cholera, jest 12.40 a ty nadal śpisz!

Jungkook ❤: Wstań w końcu!

Jungkook ❤: Jak się spóźnisz chociaż sekundę, to cię okrzyczę

Jungkook ❤: Błagam cię, wstań w końcu...

Starszy przeczytał wszystkie wiadomości, lecz nie odpowiedział. Odłożył telefon z powrotem na szafkę nocną i udał się do łazienki, w której odprawił poranną toaletę, wcale się nie spiesząc. Ubrał czarne, podziurawione jeansy, białą koszulkę oraz czerwono-czarną koszulę w kratę. Wyszedł z pomieszczenia i wszedł do swojej sypialni, gdzie pochwycił telefon, by sprawdzić godzinę. Miał jeszcze dwa kwadranse, zanim spotka się z jego ciasteczkiem.

Starszy poszedł szybkim krokiem do kuchni, gdzie nalał do miseczki mleka i wsypał płatki. Zjadł je dosyć szybko, a opróżnione naczynie wsadził do zmywarki. Z kieszeni spodni wyjął telefon. Dwadzieścia pięć minut. Ma jeszcze czas, by wstąpić do sklepu i kupić coś młodszemu. Park ubrał buty i wyszedł z mieszkania.

Po piętnastu minutach stał już przy kasie z pudełkiem czekoladek, zawierających alkohol. Zapłacił należną sumę i od razu po wyjściu ze supermarketu powędrował w kierunku parku, gdzie miał się spotkać z internetowym przyjacielem. Co chwila przychodziły do niego wiadomości z messengera, co go denerwowało. Po szóstym dźwięku informującym o nadejściu wiadomości, Jimin nie wytrzymał i wziął telefon w dłoń. Odblokował go oraz przeczytał wszystkie wiadomości, oczywiście nadane przez Jeongguka.

Jungkook ❤: Uf, przeczytałeś co oznacza, że nie śpisz

Jungkook ❤: Ale jeszcze lepiej by było, gdybyś odpisał

Jungkook ❤: Nie mogę się doczekać!

Jungkook ❤: Jest godzina 13.40 a ja już czekam przy pomniku, bo nie miałem nic do roboty

Jungkook ❤: Fajna pani z pieskiem tu chodzi

Jungkook ❤: Piesek jednak fajniejszy, chyba go sobie wezmę

*wyświetlono*

Jungkook ❤: EJ ODPISZ, BO SIĘ BOJE, ŻE COŚ CI SIĘ STAŁO!!!

*wyświetlono*

Starszy zbliżał się do pomnika, więc nie odpisał niecierpliwiącemu się Jungkookowi. Zauważył, że jego przyszły chłopak siedzi na ławce tyłem do niego i się rozgląda. Postanowił zajść go od tyłu. Bezszelestnie zbliżył się do niego, pudełko czekoladek włożył między uda i dłońmi zakrył oczy bruneta.

- No Jimin, jaj sobie nie rób.

- A skąd ta pewność, że to Jimin, a nie jakiś pedofil?

- W sumie... - chłopak zabrał dłonie ze swoich oczu, wstał i wtulił się w niego, na co Park objął go rękoma w pasie. Stali tak dłuższą chwilę, gdzieś mieli wszystkie spojrzenia, jakie wierciły w nich dziury. - Tak się cieszę, że cię widzę.

- Tak, ja też się cieszę, młody - niższy cicho się zaśmiał, poczym oderwał się od Jeona.

- Może i młodszy, ale wyższy na pewno.

- Kilka centymetrów.

W końcu mogli się sobie przyjrzeć. Brązowa grzywka zachodziła na czoło Jungkooka. Nosek miał jak ziemniak, dosyć spory, a uśmiech... Dla Jimina najcudowniejszy. Oczy miał jak dwa, czarne punkciki. Za to Jimin, miał rude, pastelowe włosy oraz duże, pełne usta. Gdy się uśmiechał, jego oczy stawały się uradowanymi przecinkami.

- No ale zawsze coś - niższy wyjął spomiędzy ud pudełeczko słodyczy i podał je osiemnastolatkowi.

- O dziękuję - brunet wyszczerzył zęby. Miał plecak, więc zabrał opakunek i włożył go do środka. - Więc blisko mieszkasz?

- Mhm, może pięć minut od parku.

- A dokładniej?

- Nie powiem ci, bo jeszcze mnie będziesz nachodził...

- Nie będę...

- No to ulica ChangYun.

- O cholera, ja też... Jeszcze dokładniej.

- Numer domu trzydzieści pięć.

- Cholera razy dwa, dlaczego ja mieszkam siedem domów dalej, a nigdy cię nie widziałem? - Jimin wzruszył ramionami. - I tak będę cię nachodzić.

Zaczęło kropić. Jimin chwycił nadgarstek chłopaka i zaczął iść w stronę swojego domu.

- Zaraz się rozpada na dobre, idziemy do mnie.

- Ale...

- Nie ma ale, chodź no!

Pospiesznym krokiem przechodzili przez ulicę nie patrząc czy coś jedzie. Tak jak starszy mówił, zaczął padać gromki deszcz. Nagle z lewej strony Parka nadszedł pisk opon, a zaraz po tym dźwięk uderzającego o samochód ciała.

MessengerWhere stories live. Discover now