- N-no, chyba nie. - powiedziałem cicho, próbując pohamować płacz.
Park Jimin osoba, o której nie mogłem przestać myśleć.
Myślisz, że to miłość ? O romantycznej historii, chłopaka z domu publicznego i nie zaspokojonego faceta? Ten kupuje chłopaka i się zakochują?
Myślisz właśnie o tym?
Grubo się mylisz.
Myśląc o Parku Jiminie, mam bardzo mocne dreszcze, których nie miałem w takim natężeniu, nawet na pierwszym pokazie, przed setkami napalonych gości.
Po słowach Sehuna cały mój świat, jakby w sekundę się zapadł. Choć zawsze twierdziłem, że bardziej się zawalić nie może.
Głupie dwa słowa, a moje życie zamienia się w czyste piekło.
Park Jimin.
Będę to pamiętał do końca swojego pierdolonego żywotu.
- Przykro mi słodziaku, będziemy musieli się już pożegnać. - mówił ścierając niewidzialną łezkę ze swojego policzka. Humor mu tego dnia tak bardzo dopisywał, czego nie można było powiedzieć o mnie.
- Sehun, ty podła szujo.- wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
Ile dostałeś?
- Oo kochanie, to moja praca, Jest taka, jak każda inna. - mruknął pod nosem.
- Handel ludźmi nie jest normalny. - odpowiedziałem bez skrupułów,
Skoro i tak już jestem sprzedany. To co mi szkodzi?
Na moją odpowiedź głowa Sehuna wyłoniła się z za biurka.
Popatrzył na mnie, nad wyraz dziwnie.
- Co się tak patrzysz? - dodałem. Na początku Sehunnie się lekko skrzywił, a potem coś go rozbawiło.
- Jesteś zadziorny - stwierdził z uśmiechem na twarzy, obracając się w swoim fotelu.
- Zawsze byłem. Skończymy tą bezsensowną rozmowę. - wstałem.
Wyszedłem, lecz dalszą drogę zagrodziła mi pewna postać. Gdy poczułem intensywny męski zapach perfum, już wiedziałem kto to.
Tylko lekko podniosłem głowę do góry i ujrzałem znienawidzoną mi twarz, była ona wściekła.
- Co ty tu jeszcze robisz?- zapytał przez zaciśnięte zęby.
Gdybym jeszcze wtedy należał do agencji wystraszył bym się, ale wiedziałem,że niczego mi już nie zrobi, nie skrzywdzi w żaden sposób.
Sam już nie wiedziałem,czy to nawet dobrze, że Pan Park mnie kupił. Przeżywanie z nim tego co powinno być czystą namiętnością, było tylko czymś nieprzyjemnym, czymś ...
Było to po prostu piekło.
Zawsze wierzyłem, że kiedyś stąd ucieknę, wyjadę z kraju i będę prowadził spokojne życie. Przez Sehuna moja nadzieja, moje marzenia ktoś wykupił i tak po prostu mi je zabrał, a ja nie mogłem o nie walczyć.
Nie wiedziałem jak.
- A co cię to obchodzi?
- Ty kurwo. - splunął, a jego klatka piersiowa przyśpieszyła, wcześniej mnie to przerażało.
- No co? No dalej, uderz mnie. -powiedziałem wysuwając podbródek do przodu.
Prowokacja?
Nie, to tylko to, co czuję.
- Uwierz, że bym to zrobił.
- Lecz, teraz cię na to nie stać. Jesteś nikim, jesteś gorszym ścierwem ode mnie. - powiedziałem, przy ostatnich słowach plując mu w twarz.
Namjoon wytarł twarz w rękaw i zacisnął jedną dłoń w pięść.
- Tak bardzo chciałbyś to zrobić, ale nie możesz.
- Jungkook, co ty taki wyszczekany i odważny się zrobiłeś?- zapytał, coraz bardziej się denerwując.
Bawiła mnie cała ta sytuacja, więc kontynuowałem.
- Nie jestem szarą myszką, to ty nią jesteś, Monnie .- powiedziałem w jego stronę uśmiechając się szeroko. Specjalnie zdrobniłem jego imię, bo wiedziałem, jak bardzo tego nienawidzi.
- Zamknij się, szczeniaku.
- Wiesz co? Będę tęsknił. -powiedziałem mu w twarz, a potem spoliczkowałem.
Nie czułem nic, cholerna pustka wypełniała mnie od środka.
Ruszyłem szybkim biegiem, w kierunku drzwi wyjściowych. Gdy je otworzyłem, ujrzałem rudowłosego mężczyznę, stojącego przy bardzo drogim czerwonym aucie bez dach. Przez ten widok stanąłem, a moje serce niebezpieczne przyspieszyło. Podszedłem bliżej.
Nie chciałem tego, zrobiłem to automatycznie.
Gdy już byłem obok auta,zobaczyłem szeroki uśmiech Parka.
Otworzył mi drzwi,abym mógł wsiąść. Tylko na niego popatrzałem.
- Witaj ponownie, słońce.
~ Tachi
BẠN ĐANG ĐỌC
Wybawiciel || Jikook
FanfictionDwudziestoletni Jungkook, w wieku piętnastu lat został sprzedany przez rodziców, do Domu Towarzyskiego. Któregoś dnia do klubu, w którym znajduje się chłopak przychodzi pewien rudowłosy, który za wszelką cenę chce mieć chłopaka dla siebie. Jestem...