Rozdział 12

1.3K 114 22
                                    

Tego dnia od rana Jimin chodził bardzo zdenerwowany.

To zdecydowanie nie jest jego dzień.

Siedząc w kuchni przy stole obserwowałem, jak Jimin nerwowymi ruchami próbuje zrobić śniadanie. Nie wiedziałem co go tak zdenerwowało..

Jimin co cię gryzie?

Moje serce nagle przyśpieszyło tempa, gdy Jimin rzucił garnki do zlewu i ruszył w stronę wyjścia. Szybko wstałem i uniemożliwiłem mu wyjście łapiąc go za nadgarstek. Mężczyzna spojrzał na mnie pytająco.

- Co się stało? - zapytałem patrząc w jego pełne gniewu oczy. Jimin trwał w swym kłamstwie.

- Nic takiego, puść mnie - powiedział, próbując wyrwać rękę z mojego uścisku.

- Widzę, że coś jest nie tak Jimin. - powiedziałem zaciskając jeszcze bardziej dłoń na jego nadgarstku.

- Musiałem zwolnić Carmen.. - chłopak złamał się i posmutniał w jednej sekundzie. Gdy opuścił głowę na dół, szybko dwoma palcami chwyciłem za jego podbródek i uniosłem głowę tak, aby spojrzał w moje oczy. Rudowłosy, silny, nieustraszony mężczyzna miał.. łzy w oczach. Pokiwałem głową, ponieważ dalej nie rozumiałem dlaczego tak się tym zdenerwował.

- Carmen była dla mnie jak przyjaciółka. - powiedział, patrząc uważnie w moje pełne niezrozumienia oczy. - Jeongguk, ja jeszcze przez nikogo nie płakałem. - dodał. Po jego policzkach zaczęły spływać pojedyńcze łzy.
Było mi głupio patrzeć na cierpiącego Jimina, myślałem, że jest twardy, że co by się nie stało nie będzie płakał. Wtedy zdałem sobie sprawę, że Park Jimin może mnie jeszcze wiele razy zaskoczyć.

***

- Gdzie idziesz? - zapytałem ubierającego się Jimina.

Gdzie ty znowu się wybierasz?
Nie zostawiaj mnie tutaj.

- Muszę jechać do biura. - powiedział schylając się, aby założyć czarne buty. W tym momencie przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze. Przechodziły mnie one, za każdym razem, gdy Park do mnie mówił, ale na mnie nie patrzał, miałem wtedy wrażenie, że mnie nie słucha.

- I mam tutaj zostać? - zapytałem z pretensją.

- A czemu by nie? - zapytał uważnie zawiązując sznurówki. Pozostało mi tylko westchnąć i mówić mu jaki to ja nie jestem biedny.

- Nie lubię być sam.Ten dom jest duży, a ja jeden. Jeszcze nie ma Carmen i nie będę miał z kim porozmawiać. - Jimin na imię kobiety popatrzył na mnie, na mojej twarzy natychmiast pojawił się uśmiech.

- I..? - zapytał mnie Jimin sięgając po teczkę,
Wstałem, aby podejść do niego.

- Zabierzesz mnie do biura? - zapytałem ciągnąc go za krawat, zacząłem mrugać, rzęsami jak jakaś dziewczynka.

- Nie ma mowy. - powiedział robiąc minę nie zainteresowany wyraz twarzy. Lecz ja i tak wiedziałem, że mi się nie oprze, więc złączyłem nasze usta w pocałunku. Gdy zaprzestałem czynności i przestałem, Jimin zmarszczył brwi i otworzył drzwi.

- Dobra, ale szybko. Czekam w samochodzie! - powiedział wychodząc. Pierwszy raz od.. długiego czasu miałem okazję zaczerpnąć świeżego powietrza. Choć seks, pocałunki i inne rzeczy związane z Jiminem stały się dla mnie codziennością. Lecz ani na chwilę nie zapominałem o tym, że chcę uciec z tego miejsca. Mimo to, że seks z Jiminem sprawiał mi już przyjemność to i tak nie zapomniałem jak normalne życie mógłbym prowadzić. Nie zapomniałem także o klubie, o tym okropnym miejscu w którym przelałem tyle łez.
Po kilku minutach stałem już przed drzwiami, zastanawiałem się jak tam jest.. Jak jest na zewnątrz..
Gdy usłyszałem krzyk Jimina z zewnątrz, natychmiast otworzyłem drzwi. Przywitał mnie piękny ogród i duży drewniany płot, za którego nic nie było widać. Porozglądałem się dookoła i ruszyłem przed siebie. Gdy pokonałem drewnianą bramę zauważyłem Jimina, opartego o swoje czarne BMW.

- Pośpiesz się. - powiedział otwierając sobie drzwi do auta. Przyśpieszyłem kroku i po chwili siedziałem już aucie.
Gdy ruszyliśmy moje ciało przeszedł dziwny dreszcz. Może dlatego, że wokoło były tylko drzewa?
Przez jakieś 10 minut droga wyglądała tak samo, drzewa, co jakiś czas jakieś sarenki. Trwaliśmy cały czas w ciszy. Park ani na chwilę nie spuścił wzroku z drogi.
Po dłuższym okresie czasu stanęliśmy przed dużym, bardzo luksusowym wieżowcem, chciałem dostrzec z auta jak bardzo wysoki jest, ale nie zdołałem.

Łaał..

- To tutaj. - powiedział odpinając pasy .

- T-ten budynek? - lekko jąkając się pokazałem palcem na bardzo wysoki wieżowiec.

- Tak.

⚫~Tachi👬🐼⚫

Wybawiciel || Jikookحيث تعيش القصص. اكتشف الآن