3. Anielica

174 9 1
                                    



- Cas! Potrzebujemy cię tu. Mógłbyś ruszyć tyłek na dół i nam pomóc? - krzyczał Dean nie przejmując się nawet, że cywile patrzą na niego krzywo i zastanawiają się dlaczego wywołuje jakiegoś Casa, którego nawet najwyraźniej nie ma w pobliżu.

Wtem usłyszał szelest, jakby wielki ptak wylądował tuż obok niego. Odwrócił się i zobaczył mężczyznę w prochowcu. Jego ciemne włosy sterczały na wszystkie strony, a błękitne oczy patrzyły na niego oczekując na odpowiedź.

- O co chodzi, Dean? - zapytał anioł, a łowca uśmiechnął się w duchu, że udało mu się wywołać niebieskiego posłańca tak szybko.

- Chodź, Cas. Musisz nam pomóc. - odrzekł Winchester, a gdy Castiel spojrzał na niego zdezorientowany, ten pospieszył z wyjaśnieniami. - Nasza znajoma została dzisiejszej nocy uleczona przez jakiegoś anioła. - powiedział już ciszej. - Wiem, że możesz sprawdzić kto to taki, ale pytanie brzmi, czy zrobisz to dla nas?

- Zrobię co w mojej mocy, aby pomóc waszej znajomej, Dean. - odpowiedział anioł, a łowca uśmiechnął się lekko i poprowadził Casa w stronę pokoju Lynn.

Gdy cała dwójka weszła do wyżej wspomnianego pomieszczenia zastali Sama i Lynn siedzących na łóżku i rozmawiających o czymś, co prawdopodobnie jeszcze pół roku wcześniej nie miało by dla dziewczyny najmniejszego sensu, a teraz było jedną z ważniejszych do rozwiązania zagadek. Dean odchrząknął głośno, chcąc poinformować ich o udanej próbie wezwania anioła.

- Ty musisz być Castiel. - zaczęła Lynn, a skrzydlaty skinął twierdząco głową. Dziewczyna uśmiechnęła się co w efekcie wyszło dość sztucznie, a następnie usiadła z powrotem na łóżku.

- Chcecie, żebym sprawdził który z aniołów uleczył tę dziewczynę? - zapytał głupio Cas, a Dean przytaknął marszcząc brwi. - Niestety konieczne będzie, abym dotknął jej duszy. - na te słowa Sam syknął cicho i zmarszczył czoło spoglądając na Lynn ze współczuciem. - Każde bliższe spotkanie z aniołem, demonem lub stworzeniem o większej mocy pozostawia nieodwracalny znak na duszy. Nie jest on szkodliwy, nie widać go „gołym okiem". Służy bardziej do identyfikacji tej niematerialnej części. Kiedy umierasz sprawdzana jest twoja tożsamość religijna, a jeśli kiedykolwiek miałeś do czynienia z niewidocznym boskim stworzeniem, jesteś przydzielany nieco inaczej. Zresztą, nie czas na tłumaczenie, i tak nie zrozumiecie. - kontynuował anioł, a Dean zastanawiał się jak wygląda jego dusza i jak mają zamiar przydzielić jego.

Dziewczyna siedziała na motelowym łóżku odrobinę zdezorientowana czekając na wyjaśnienie. Na czym polegało to całe „dotknięcie duszy" i dlaczego było tak straszne? Wiadomo, dusza była rzeczą niematerialną, więc ciężko było stwierdzić jak anioł zamierza jej dotknąć, jednak wierzyła, że będzie to w miarę bezpieczne.

Dean podszedł do dziewczyny i kazał jej oprzeć się o ścianę i nie ruszać. Włożył jej do ust pasek od spodni, tak, aby mogła mocno go ugryźć. Następnie ukucnął przy niej i złapał ją za rękę, każąc ściskać jeśli będzie bolało. Wiedział, że może się tym narazić na złamanie, jednak nie przejmował się tym. Skinął głową w stronę Casa, a gdy ten podszedł powoli i podwinął rękaw, Lynn poczuła niewyobrażalny ból w okolicach brzucha. Zacisnęła mocno zęby na skórzanym pasku i wydała z siebie głośny krzyk. W momencie gdy Castiel włożył rękę „głębiej", aby wyraźniej odczytać imię pomocnego boskiego sługi, dało się usłyszeć tylko jęk Deana, który właśnie tracił czucie w palcach.

Cas upewniwszy się, że nie pomylił imion, powoli wyciągnął dłoń z brzucha dziewczyny, a ta opadła bezwładnie na posłanie. Dean poczuł ulgę i kilka razy poruszył palcami aby nieco się rozluźnić.

- Jeez Cas, nie dało się szybciej? - zapytał Dean i wstał. Sam podszedł do Lynn i sprawdził, czy aby na pewno wszystko w porządku, po czym nie odstępując jej łóżka spojrzał pytająco na Castiela. Ten patrzył na dziewczynę czekając, aż ta się obudzi.

Po dwudziestu minutach usłyszeli jęk Lynn i dźwięk skrzypiącego łóżka. Spojrzeli w ku źródłu dźwięku i ujrzeli blondynkę podnoszącą się na łokciach i spoglądającą na nich ze zmęczeniem i podekscytowaniem zarazem.

- Po pierwsze. - zaczęła. - Nie mogliście ostrzec mnie jak to cholernie boli? - zapytała z wyrzutem i zanim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć zaczęła mówić dalej. - Dowiedzieliście się kto mnie uleczył?

- Cas czekał, aż się obudzisz. - odparł Sam i wszystkie trzy pary oczu skierowało się na ciemnowłosego.

- Anielica, która uleczyła Lynn nosi imię Farah. - odpowiedział w końcu Cas. - Jest aniołem, którego moc dorównuje prawie mojej. Bardzo wiele wkłada w leczenie. Na wojnie to ona przyspieszała gojenie się ran. Bóg obdarował ją wielką mocą regeneracji, posiada jednak równie dużo mocy co inne anioły. - wyjaśnił.

- Dlaczego mnie uleczyła? - zapytała z ciekawości Lynn.

- Z tego co wiem nie leczy tak sobie ludzi na ziemi. - odparł anioł. - Musiała mieć jakiś powód.

- Możesz ją wezwać? - zapytał Dean. - Przez anielskie radio, czy coś.

- Nie odzywa się. - powiedział Cas, ale chwilę potem zmarszczył na chwilę brwi w skupieniu. - Mówi, że mogła się tego po was spodziewać. Wiedziała, że od razu postaracie się ją znaleźć.

- Możesz ją tu przywołać? - wtrącił Sam.

- Mogę poprosić.. - powiedział, a po chwili ciszy odparł. - Ma dużo pracy w niebie. Zresztą wszyscy mamy.. Powinienem już lecieć. - kontynuował i już miał zniknąć, lecz Lynn przerwała jego zamierzenia.

- Czekaj! - zawołała. - Dlaczego to zrobiła? - zapytała dziewczyna. Anioła jednak już nie było. Blondynka położyła łokcie na kolanach i podparła na dłoniach głowę w zamyśleniu. - Zawsze tak robi? - spytała zawiedziona.

- Najczęściej. - odpowiedział Sam pocieszającym głosem, aby tej zrobiło się lepiej na duchu.

- Farah.. - wyszeptała i sięgnęła do torby leżącej koło swojego łóżka. Wyciągnęła laptopa i położyła go sobie na kolanach.

- Kobieto! Co jeszcze trzymasz w tej torbie. - wykrzyknął zdziwiony Dean, jednak dziewczyna już dawno przestała interesować się światem zewnętrznym. Podciągnęła rękawy i zaczęła stukać w klawiaturę, a następnie wyszukała w internecie frazy „Farah".

- Farah. - zaczęła Lynn. - Jedna z aniołów pańskich. Zajmowała się leczeniem rannych aniołów za czasów Wielkiej Wojny. Potrafiła również przywracać zmarłych do życia w pełni świadomych i z pełnymi wspomnieniami. Legenda głosi jednak, że anielicy został odebrany dar przywracania życia, gdyż wykorzystywała go przeciw ludzkości za co również zostałą ukarana. Farah pojawia się w Starym Testamencie jednak ze względu na jej nieposłuszeństwo każda wzmianka o niej została wymazana z ksiąg, aby nikt nigdy nie mógł dowiedzieć się o jej istnieniu. Farah w jakiś sposób miała przekonać Ojca, aby pozwolił jej zostać w niebie. Nie jest jednak wiadome czy dokonała tego sama, czy z czyjąś pomocą. - zakończyła czytać. Spojrzała zdziwiona na braci, a ci równie zdezorientowani spoglądali to na blondynkę to na siebie nawzajem. - Kto pisze takie rzeczy w internecie?

Chyba najkrótszy rozdział jaki kiedykolwiek opublikowałam w jakimkolwiek opowiadaniu. No, ale stwierdziłam, że będę robić urywki w ciekawych (probably) miejscach, bo jestem zua heheh

Pamiętajcie o gwiazdkach jeśli uważacie, że rozdział jest okej <3

The Last One • SupernaturalWhere stories live. Discover now