6. Jak masz na imię, demonie?

136 8 0
                                    

Sam, Dean i Lynn jechali drogą prowadzącą przez pole. Kierowali się w stronę opuszczonego szpitala w którym ponad miesiąc wcześniej znaleźli blondynkę. Jechali pobocznymi drogami dla bezpieczeństwa, co jakiś czas mijali pojedyncze znaki drogowe, które miały ostrzegać kierowców przed dzikimi zwierzętami wyskakującymi na jezdnię. Było już ciemno, droga zajęła im kilka godzin i w końcu zaparkowali samochód nieopodal już znanego im szpitala psychiatrycznego. Lynn nie poznawała tego miejsca, była nieprzytomna gdy demon wprowadzał ją do jej więzienia, a na głowie najpewniej miała jutowy worek.

Światła latarek trzymanych przez Sama i Deana padły na przyrdzewiałe, żelazne drzwi. Starszy łowca podał dzierżoną przez siebie latarkę blondynce, po czym podszedł do drzwi i popchnął je mocno, aż zawyły przeraźliwie stare zawiasy. Sam uciszył brata odruchowo, a ten spojrzał na niego spod byka mówiąc mu tym samym „Przecież staram się być jak najciszej" po czym cała trojka na palcach weszła do budynku i stanęła w długim korytarzu, który rozdwajał się na szóstym metrze i biegł dalej prosto tak głęboko, że nie było widać końca.

Po uzgodnieniu planu poszli szukać odpowiedniego pokoju. Plan przedstawiał się bowiem następująco: Sam oraz Lynn pójdą zbadać lewe skrzydło, a Dean wraz z Casem, który właśnie przyleciał by pomóc sprawdzą prawe. Jeśli ktoś coś znajdzeie natychmiast wyjmuje komórkę i pisze wiadomość. Plan nie był skomplikowany, Sam wziął nóż od Ruby, który mógł zabijać demony, a badacze prawego skrzydła mieli anielskie ostrze Castiela do obrony. Każdy znał też egzorcyzm, dzięki któremu na jakiś czas może udać się wygnać demona z naczynia. Nawet Lynn nauczyła się go na pamięć podczas studiowania ksiąg Ludzi Pisma.

Szukanie zajęło im kilka godzin. Szło znacznie dłużej niż z Lynn, która została znaleziona przez Dean'a po zaledwie godzinie. Mijały minuty, kwadranse, godziny. Potem nawet Cas nieco stracił poczucie czasu.

- Nie czuję jej obecności Dean. - powtórzył anioł po raz wtóry, lecz Dean przytaknął tylko i szedł dalej. Cas westchnął ciężko, lecz nie zbyt głośno, aby było to w jakikolwiek sposób słyszalne.

Po kolejnej pół godzinie usłyszeli krzyk Lynn. Dean natychmiast ruszył w kierunku dźwięku, skrzydlaty mimo, że mógł polecieć na miejsce i od razu sprawdzić przyczynę zamieszania nie zrobił tego. Nie dlatego, że nie chciał, a raczej dlatego, że nie mógł. Coś go blokowało..

Gdy dobiegli na miejsce zobaczyli Lynn siedzącą pod ścianą z kolanami podciągniętymi pod brodę. Na popękanej, wyłożonej białymi kafelkami leżała latarka, najpewniej należąca do Sama.

- Co się stało? - zapytał Dean zdyszany i przerażony. Uklęknął naprzeciw blondynki i lekko uniósł jej brodę tak, że mógł zobaczyć spływające po jej policzkach łzy. - Gdzie jest Sam? - powtórnie zadał pytanie, tym razem nieco głośniej niż zamierzał.

- On.. - zaczęła niebieskooka nie mogąc złapać oddechu. - Demon..

- Spokojnie.. - wyszeptał kojącym tonem, przynajmniej takim, na jaki było go w tym momencie stać. - Powiedz mi co się stało księżniczko. - w tym momencie Lynn zemdlała. Później sama nie wiedziała dlaczego. Próbowała sobie wmówić, że to ze stresu, zmęczenia lub histerii, lecz czuła, że to nie do końca prawda. W momencie gdy jej głowa bezwładnie oparła się o dłonie Winchestera, a ręce zawisły luźno wokół ciała, Dean wziął Lynn na ręce, i zaniósł ją do Dziecinki. Tam położył ją na tylnym siedzeniu i poprosił lub wręcz rozkazał Casowi opiekować się nią i pilnować jej kiedy on pójdzie poszukać Sammy'ego.

Po dwóch godzinach brudny, zmęczony i zmartwiony Dean zastał Castiela siedzącego nad nadal nieprzytomną Lynn.

- Wciąż się nie budzi? - spytał jeszcze bardziej zmartwiony.

The Last One • SupernaturalWhere stories live. Discover now