22. Lena Miles

52 3 1
                                    

W momencie, gdy Dean odkrył jej zniknięcie, ta była już w połowie drogi na pobliskie lotnisko. Na szczęście taksówkarz nie był zbyt ciekawski, nie pytał o powód jej pochmurnej miny, nie zastanawiał się, dlaczego jej bagaż jest tak obszernie obłożony, ani nie zagadywał jej w żaden inny sposób. Siedzieli po prostu w żółtym pojeździe – starszy mężczyzna skupiał się w stu procentach na drodze, zaś Lynn grzebała w komórce, usuwając wszelkie kontakty, zdjęcia, notatki. Po wezwaniu taksówki wyjęła również kartę, dzięki której Sam mógłby namierzyć jej telefon i zostawiła ją na łóżku, zakopaną pod poduszką. Spojrzała w lusterku na ułożoną na siedzeniu pasażera pamiątkę, mając nadzieję, że zastanie ją tam w nienagannym stanie, zupełnie jak ją pozostawiła. Zamiast poduszki jednak, na tylnym siedzeniu znajdowała się znajoma kobieta. Lynn początkowo, pewna, że jest ona tylko zwidem nie rozpoznała jej i tylko potrząsnęła głową, mając nadzieję, że ochłonie i dziwne wizje znikną z jej umysłu, jednak po kilku próbach kobieta nadal siedziała wygodnie w miejscu, gdzie miał spoczywać pluszowy aniołek.

Wtedy Lynn rozpoznała brunetkę.

- Farah? - szepnęła, sama nie dowierzając temu co mówi.

- Słucham? - zapytał przelotnie pewien, że dziewczyna zwraca się do niego.

- Pomóż mi. - powiedziała spokojnym, odrobinę przerażającym głosem anielica. Lynn wpatrywała się w nią jeszcze przez moment. Z otępienia wyrwało ją gwałtowne szarpnięcie i krótka wiązanka przekleństw z ust kierowcy.

- Uważaj jak jeździsz! - wykrzyczał, jakby myśląc, że tamten to usłyszy, po czym kilka razy agresywnie uderzył w środek kierownicy, trąbiąc donośnie na zielonego Forda.

Lynn odwróciła się z powrotem do – jak jej się wydawało – Fary, która oczywiście już dawno musiała zniknąć. Na miejscu pasażera leżała tylko maskotka, którą dziewczyna dostała w prezencie od czwartkowego anioła, o dziwo w identycznej pozie, w której została ówcześnie pozostawiona. Wróciła do poprzedniej pozycji, wpatrując się w mijane budynki. Jechali teraz bardzo zatłoczoną uliczką. Zresztą co się dziwić – to tutaj znajdowało się stanowe lotnisko, więc ludzie tym bardziej odwiedzali, dość przyjazne dla oka kafejki i smakowicie przedstawione na reklamach restauracje w oczekiwaniu na swój lot.

- Może mnie tu pan wysadzić. Lotnisko jest niedaleko, przejdę się. - zakomunikowała taksówkarzowi, który nie wydawał się bynajmniej zainteresowany jej planami odnośnie dalszej podróży. Pomógł jej wyładować wszystkie bagaże, przy tym bardzo uprzejmie zagadując, z niemą prośbą o napiwek. Nie otrzymał go, choćby to miał być ostatni miły gest w tym kraju, nie da napiwku jakiemuś taksówkarzowi.

Wepchnęła aniołka do plecaka, który chwilę później zarzuciła sobie na ramię, po czym złapała za dwie walizki i pociągnęła je za sobą przez ulicę. Kółka cicho stukotały na wszelkich nierównościach, a Lynn rozkoszowała się tym dźwiękiem, jakby był zagranym na pianinie przebojem czy śpiewem ptaków o poranku. Starała się wyłapać jakiekolwiek przyjemności, aby odciąć się choć odrobinę od tych myśli. Myśli, które cały czas krzyczały gdzieś z tyłu jej głowy. Myśli na temat Winchesterów, Castiela i Crowleya.

Mimo wszystko nadal przyłapywała się na dłuższym rozmyślaniu o Deanie, choć mimo wszystko nie wiedziała dlaczego. Martwiła się odrobinę o reakcję Winchestera. Znała jego wybuchowy charakter, nie ukrywała, dziwnie czuła się przez ostatnie dwa tygodnie, dopieszczana, dokarmiana i regularnie sprawdzana. Strasznie nienaturalne uśmiechy posyłane w jej stronę, oraz panika za każdym razem, kiedy dowiadywał się o jej koszmarze. To nie był Dean, którego znała. To był Dean, który w niewiadomych przyczyn czuł nieodparte poczucie winy, oraz Dean od którego niestety musiała bez wyboru uciec.

The Last One • SupernaturalWhere stories live. Discover now