21. Sennik

56 3 3
                                    

Lynn sięgnęła pod poduszkę w poszukiwaniu niewielkiego notesu, który schowała tam pierwszego dnia pobytu u Winchesterów. Na skórzanej, rdzawobrązowej okładce złotą czcionką widniał napis „Dziennik Snów", a poniżej parafka, prawdopodobnie należąca do Lynn. Otworzyła powoli książeczkę i złapała wetknięty między kartkami długopis z czarnym tuszem, po czym ukośnym acz starannym pismem, zapisała datę w prawym, górnym rogu kartki.

20 sierpnia

Sen: Postać, z której perspektywy wszystko widzę, leży pośrodku ciemnej, kamiennej groty. Widzę światło, podłużne, wiodące od dołu kamiennej ściany, aż po strop. Postać trzęsie się z zimna, jednak pomieszczenie wydaje się tylko lekko chłodnawe, jak to bywa w miejscach, gdzie z każdej strony znajdują się przemoknięte, wilgotne kamienie. Czuję, że blond włosy przysłaniają mi widoczność, co może oznaczać, że postacią jestem właśnie ja. Słyszę kroki i pionowy słup światła lekko drga. Moim ciałem wstrząsa konwulsyjny szloch, czuję się tak bezbronna. Ktoś dotyka mojego ramienia, jednak nie mogę dostrzec jego twarzy. Tracę kontrolę na chwilę i widzę ciemność. Postać odzyskuje wzrok w momencie, gdy przestraszony głos Deana dobiega moich uszu. Mężczyzna wypowiada moje imię, dzięki czemu pewna jestem, że postać to rzeczywiście ja. Słyszę szyderczy szept, lecz nie do mnie jest on skierowany. Znów tracę wzrok, jedynym kolorem jaki widzę jest pomarańcz. Czuję piekący ból, jakby trawiły mnie same piekielne płomienie. Po raz kolejny odzyskuję wzrok. Leżę na polanie nieopodal małego domku z paskudną dziurą wyżłobioną w dachu. Przed budynkiem stoi Dean, wpatrując się w coś, czego najwidoczniej nie było mi dane zobaczyć. Z jego oczy powoli zaczynają płynąć łzy, chcę podejść i przytulić go, uspokoić, mówiąc, że jestem tu z nim, jednak z jego ust wydobywa się ciche nucenie. Znam tę piosenkę. Hey Jude, Beatlesów.

Koniec snu.

Zakończyła pisanie swojej niepokojącej sennej zwidy staranną, mocną kropką, po czym włożyła ponownie długopis między kartki i zamknęła notes, chowając go z powrotem pod poduszką. To był sen zaraz sprzed obudzenia się w opuszczonym mieście, z którego cudem udało jej się uciec. Nie mogła zapomnieć widoku demonów z wypalonymi oczami, tego, że ktoś lub coś, postanowiło tak po prostu ją uratować. Czy możliwym jest, że to nie wróci po przysługę. Lynn nie czuła się dłużna, nie wiedziała nawet czym było stworzenie, które ją uratowało. Widziała, że coś musiało jej pomóc, ale co?

. ... .

Ciemnowłosa kobieta przedzierała się przez gęsty las. Stopy, zapadające się w gęstym mchu utrudniały jej szybką ucieczkę. Musiała uciec. Nie mogła dać się złapać. Teraz widziała czym jest oddanie człowiekowi. Dlaczego nie mogła nauczyć się tego na błędach swojego brata? Dlaczego nie mogła pozostać w ukryciu, jak inni stróże, tylko spaść na ziemię jak Castiel? Winchesterowie w porównaniu z Lynn to nic.

- Farah. - usłyszała za sobą kogoś wypowiadającego jej imię. Wiedziała dobrze kto to, oraz czego od niej chce. - Nie możesz uciekać wiecznie. Jesteś słabsza ode mnie, prędzej czy później zakończymy tą zabawę w kotka i myszkę. Mysz nigdy nie wygra z kotem.

Filozof – zakpiła w myślach anielica, nadal kontynuując bieg przez gęstwinę. Przedzierała się przez krzewy, kierowała się najbardziej niewygodną ze wszystkich dróg, aby tylko utrudnić mu pogoń. Głupia!

Czuła, że Asmodeusz jest tuż za nią, jednak nie przestawała biec. Wypadła rozpędzona na sam środek drogi, która znajdowała się pomiędzy jedną częścią lasu (tą, z której wybiegła), a drugą (tą, do której nigdy nie miała zamiaru wchodzić). Odetchnęła z ulgą czując pod stopami twardy grunt. W końcu coś innego niż tylko mech, błoto i liście. Spojrzała jak najdalej w głąb lasu, starając się upewnić, czy aby na pewno zgubiła za sobą demona.

The Last One • SupernaturalOnde as histórias ganham vida. Descobre agora