20. Tęskniłem

56 3 1
                                    

Przez około kwadrans nic się nie działo. Lynn stała przed pojazdem, wpatrując się w kierowcę, a Dean siedzący za kierownicą Impali wgapiał się w dziewczynę, która chwilę wcześniej wybiegła na drogę z lasu pośrodku nicości. Drzwi Impali się otworzyły i Winchester omal nie wypadł z samochodu. Z przeciwległej strony, w miejscu gdzie znajdowało się siedzenie pasażera siedział jego brat, który również wysiadł czym prędzej i podążył w stronę dziewczyny. Ona stała tam tylko czekając na nadchodzącego już Deana. Rzuciła mu się w ramiona zatapiając się w nim i chowając głowę w zgięciu jego szyi. Dean zaś z zaszklonymi, pełnymi łez oczami stał tam i lekko głaskał ją po plecach, co okazało się bardziej pocieszające niż jakiekolwiek słowa, które mogły w danej chwili wydobyć się z jego ust.

- Tęskniłem. - usłyszała tuż obok swojego ucha, i uśmiechnęła się szeroko nie odrywając się od mężczyzny. Tęsknił. Nie pamiętała już kiedy ktoś ostatnim razem za nią tęsknił.

Gdy w końcu poczuła, że Dean ma zamiar ją puścić, sama lekko się odsunęła pociągając jeszcze raz nosem i podbiegła do Sama, który już czekał na nią z rozpostartymi ramionami. Również przywitał się z nią, lecz ta tylko czekała wtulona w niego, aż młodszy Winchester zechce ją puścić. Zrobił to szybciej niż myślała, chyba nie chcąc jej zbyt zasmucać. Tego typu powitania nigdy nie były jego ulubionymi, mógł się więc domyślić, że Lynn też za nimi nie przepada, szczególnie będąc wtedy w centrum zainteresowania.

W tym momencie z samochodu wyszedł Crowley, który najwidoczniej siedział cały czas niezauważony na siedzeniu pasażera. Miał zatroskaną minę, której jeszcze nigdy u niego nie widziała, nawet nie skwitował tego jakąkolwiek ripostą, czy uszczypliwym żarcikiem. Lynn poczuła kolejne łzy napływające jej do oczu. Nie czuła się tak słaba, ale zarazem szczęśliwa od śmierci swoich rodziców, kiedy czuła, że komuś na niej zależy, że ma kogoś, kto ją kocha i nigdy nie zostawi jej samej. Teraz, kiedy otoczona trójką przyjaciół stała pośrodku niczego, tuż obok lasu, który jeszcze pół godziny temu wydawał się być jej największym koszmarem, teraz nie wyglądał już tak strasznie i mrocznie. Zielone drzewa, liście przysychające gdzieniegdzie jako zapowiedź nadchodzącej jesieni i ona, szybkim krokiem podążająca do demona, którego w swojej głowie nazywała przyjacielem. Zaledwie dwie godziny temu z pełnym nienawiści do demonów sercem starała się uciec z przerażającego, opuszczonego miasteczka. Teraz wtulona w jednego z nich wypłakiwała oczy, nawet nie wiedząc czemu. Wariatka.

Uścisk Crowley'a był najkrótszym ze wszystkich trzech powitalnych uścisków. Sam król piekła nie lubił najwyraźniej okazywać uczuć aż tak przesadnie i ludzko, jak robili to bracia Winchester. Zresztą Lynn ani trochę mu się nie dziwiła. Sama uważała swego czasu uczucia za coś słabego, coś co nie daje człowiekowi walczyć z niedogodnościami. Choć migdy nie straciła człowieczeństwa, była pusta przez jakiś czas, zupełnie jak Crowley.

Wsiedli razem do samochodu z zamiarem powrotu do Kansas. Dean za kierownicą, Sam na siedzeniu pasażera, oraz Lynn na tyłach z nogami na kolanach Crowleya i głową opartą o szybę. Zamknęła oczy mając nadzieję, na chociaż trochę snu, który jak myślała nie przyjdzie tak szybko, jak by tego chciała. W konsekwencji przeleżała całą drogę udając, że śpi, mając może nawet nadzieję na podsłuchanie rozmowy Winchesterów na jakiś poważny temat. Jednak ci siedzieli cicho na przedzie, można było usłyszeć tylko lekkie stukanie palców Sama o oparcie fotela i trzy oddechy, prawie jednocześnie rozbrzmiewające w pojeździe.

. ... .

Farah siedziała w kompletnej ciemności. Po odejściu od Winchesterów i Lynn kilka miesięcy wcześniej błąkała się tu i ówdzie starając się odnaleźć Asmodeusza i zgładzić go lub zrobić cokolwiek by powstrzymać go przed zabiciem dziewczyny. Jednak ten, jako że miał większą moc niż upadła anielica, zawsze wyprzedzał ją o kilka kroków, zawsze udawało mu się wyrwać z uścisku Farah, która już miała go w zasięgu ręki. Niczym cień, niewidzialna, podążała za nim, aż do momentu kiedy chwila jego nieuwagi dała jej przewagę o jakiej mogłaby wcześniej tylko marzyć. Demon nieświadomy najwidoczniej jej towarzystwa postanowił bezcelowo więzić Lynn i przekładać jej tortury, codziennie zastraszając ją, opowiadając historie o jej ojcu, o morderstwach jakich się dopuścił i o stratach jakie poniosła z jego winy. Lynn znosiła to dzielnie, przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Farah stojąc pod oknem co noc mogła usłyszeć płacz dobiegający ze zniszczonego pokoju. Znaki chroniły budynek przed aniołami i nieupoważnionymi demonami, poza tym sam Asmodeusz również nie upoważniał zbyt wielu sług do odwiedzania budynku. Ci jednak nieskończenie kręcili się w okolicy, pilnując by nikomu nie udało się wejść do miasta. Nikomu oprócz Fary.

The Last One • SupernaturalWhere stories live. Discover now