14. Grzechy główne

73 6 2
                                    

- Bóg nadał grzechom głównym ich demoniczne wersje. - wyjaśniał Castiel, gdy wszyscy trzej siedzieli przy podłużnym stole. Dean coprawda niewiele rozumiał, głównie dlatego, że był pijany. Dzień wcześniej około 20, wpadł do bunkra chwiejnym krokiem z trzema butelkami Jacka w papierowej torbie ze spożywczaka i od tego czasu na krok nie odstępował szklanki z whisky.

Sam, który nic nie pamiętając obudził się ubiegłego poranka na podłodze w kuchni bunkra, myśląc, że jeho brat pojechał po prostu do baru, nie zadawał początkowo zbędnych pytań. Jednak po dłuższym czasie, widząc, że jego brat nie przestaje się upijać, zaczął zastanawiać się, co takiego stało się z Deanem tamtego ranka. Już wieczorem zauważył zakrwawiony bandaż na jego prawej dłoni, co nieco go zmartwiło. O Lynn i Asmodeuszu dowiedział się dopiero około pierwszej po południu, kiedy poprosił Casa o usunięcie alkoholu z organizmu brata.

- Jakie na przykład? - zapytał Sam. Castiel spojrzał na niego i przewrócił teatralnie oczami, co prawdopodobnie podłapał od Sama.

- Na przykład Belzebub odzwierciedla obżarstwo, Szatan chciwość. - wymieniał Castiel.

- Może powiesz nam co odzwierciedla Astro- Asmodeusz? - wybełkotał Dean znad szklanki whisky, a dwie pary oczu spoczęły na jego zmęczonej twarzy, uświadamiając sobie, że jednak słucha każdego słowa.

- Pożądanie. - odpowiedział anioł jednym słowem z kamienną miną.

- Mówi ci to coś? - zapytał Deana Sam - Zachowywał się jak "pożądanie"?

- Zachowywał się jak cholerny demon, był cieniem.

Sam zmarszczył brwi i zacisnął usta, po czym wstał na chwilę od stołu. Po chwili jednak powtórnie opadł na siedzenie.

- Był cieniem? - młodszy brat po chwili zdał sobie sprawę ze słów Deana.

- Mhm. Czarny cień w kształcie człowieka.

- Wiemy, że nie ma naczynia i prawdopodobnie będzie musiał je sobie znaleźć. To już coś. - zauważył Sam

- Powiedział, że Lynn będzie dobra do jego kolekcji. Co to ma znaczyć, do jasnej cholery?

- Wiem, że to może zabrzmieć dziwnie, ale czy Lynn była... jest dziewicą. - zapytał Castiel, a za małą pomyłkę został spiorunowany wzrokiem przez Deana.

- Co to ma do rzeczy. Myślisz, że Asmodeusz kolekcjonuje dziewice? - zapytał Sam, jakby to było coś całokowicie niesamowitego w ich popapranym świecie.

- Możliwe. - ostatnie słowo, kończące konwersacje należało do Castiela.

Sam pochłonął się w lekturze książek o demonach, które przestudiował już coprawda setki razy, o ile nie więcej. Zaś Cas, jako, że nie miał dostępu do anielskiego radia - zajął się Deanem, uśpił go, zabrał alkohol ze stołu po czym poposił długowłosego o pomoc z przeniesieniem blondyna do jego pokoju. Tam Cas stopniowo usuwał alkohol z krwi mężczyzny, aby nie zrobić mu krzywdy, podczas gdy Sam obdzwaniał łowców, których aktywne numery znalazł w dzienniku.

***

Znajdowała się w dusznym, nagrzanym do granic możliwości pomieszczeniu. Włosy miała przyklejone do twarzy, pot spływał jej po czole, nie czuła tej pewności siebie, którą zawsze miała schowaną głęboko na dnie serca. Czuła tylko gorąco, płynące z każdej strony, napierające na nią.

W jej głowie kłębiły się pytania. Dlaczego się tutaj znajduje? Co tu robi? Ostatnią rzeczą jaką pamiętała, była rozmowa z braćmi Winchester na sofie w salonie bunkra. Lynn musiała zasnąć, bo nie pamiętała dalszego przebiegu konwersacji, a obudziła się w obskurnym, gorącym pomieszczeniu, związana żelaznymi łańcuchami, boleśnie wbijającymi jej się w nadgarstki i kostki.

Rozejrzała się po pomieszczeniu. Obleśne, odchodzące od ścian, zgnilozielone tapety oświetlało tylko lekkie światło z migającej nad jej głową żarówki. Ciepłe światło sprawiało, że pokój stawał się coraz bardziej duszny, parny i gorący. Podłoga pokryta była poplamioną, błękitną wykładziną. Blondynka nie potrafiła jednak rozpoznać cieczy, która brudziła położe. Instynkt i jej znany już dobrze fart podpowiadały, że jest to w najlepszym wypadku krew. Nieopodal jej głowy leżało kilka martwych robaków, w rogach pokoju można było zobaczyć pajęczyny, zdechłe muchy na parapecie, który był już tylko pozostałością po zamurowanym oknie.

Dlaczego tylko jej zdarzają się takie rzeczy? Dlaczego to wlasnie ona musi zmagać się z tymi nadprzyrodzonymi szaleństwami od kiedy pamięta? Dlaczego ciągle musi uciekać, zmieniać imię, aby policja nie poznała w niej tej poprzedniej?

Usłyszała kroki w korytarzu i odgłos przekręcanego w zamku obok niej klucza. Spojrzała przelotnie na metalowe drzwi, po czym odwróciła się pospiesznie plecami, aby nie widzieć nadchodzącego gościa. Nie obchodził jej nawet fakt jak bardzo niebezpieczne i nieodpowiedzialne było jej zachowanie - bała się spojrzeć w oczy osobie, która porwała ją podczas snu.

- Capillum album. - skaczący, zschrypnięty głos tuż przy jej uchu, mówił powoli i spokojnie. Ku zdziwieniu dziewczyny uspokajało ją to. - Białe włosy, idealne.

- Kim jesteś? Wypuść mnie! - płakała przetażona blondynka, łzy spływały na brudną, błękitną wykładzine tworząc ciemniejszą nieco plamę.

- Dobrze wiesz, kim jestem, kochana. - mimo pewnego siebie tonu, słowa porywacza wydaly się dziewczynie tajemnicze, zupełnie jakby chciał, aby ona sama odgadła jego imię.

Lynn wiedziała kim jest cień, stojący teraz tuż przy jej głowie. Mimo, że była odwrócona plecami, czuła jego aurę, rozpoznała przerażający głos, tak dobrze już sobie znany. Nie chciała jednak dopuścić do siebie myśli, że dała się porwać we śnie przez demona, ktorego tak bardzo starała się unikać.

Zimne palce musnęły jej skórę, a ta zdala sobie sprawy, że ma na sobie długie spodnie z postrzepionymi nogawkami i bardzo skromną koszulkę bez rękawów. Spodnie były podarte na całej długości aż do kolan, brudne od błota i czarnej cieczy, której pochodzenia nie potrafiła odkryć.

Szarpnęła mocno skutym łańcuchami ciałem, aby odepchnąć od siebie okropne, szypiące uczucie dotyku monstra.

- Ty nie masz naczynia. Jesteś cieniem. - powiedziała drżącym głosem, a Asmodeusz zaśmiał się gardłowo i wyszedł. Po prostu zostawił ją w gorącym pokoju, przerażoną i zrozpaczoną, pogrążoną w myślach, gdyż tylko to jej pozostało.

***

Niebo pociemniało, słońce zaczęło powoli zachodzić za horyzont, a Dean Winchester wstał z łóżka i powoli poczłapał do łazienki. Wprawdzie był trzeźwy i nie spał od około godziny, jednak nękające go myśli nie dawały za wygraną.

Odkrecił kurek i chlapnął sobie lodowatą wodą prosto w twarz, mając nadzieję, że choć trochę rozbudzi go to i pobudzi do dzialania, jednak koniec końców stał tylko naprzeciw lustra z wodą kapiącą mu z czubka nosa i wpatrywał się w swoje lustrzane odbicie.

W głowie widział powracające obrazy ostatniego dnia, zupełnie jak wizje. Wydawały się tak realne, jakby przeżywał to ponownie.

The Last One • SupernaturalWhere stories live. Discover now