★ Subaru x Reader: Fajerwerki [Diabolik Lovers]

2.8K 221 64
                                    

Trochę wcześnie, ale niech będzie, mam nadzieję że nic nie popierniczyłam, więc, kurczę, Arisa-Higashikuni, wszystkiego najlepszego!

- Cholera... - mruknął pod nosem, uświadamiając sobie, że już trzeci raz przechodzi pod tym samym szyldem.

Wszystko wokół wyglądało przeraźliwie podobnie, a ogólny gwar i padające na niego ze wszystkich stron kolorowe światełka sprawiały, że zupełnie tracił orientację. Mnogość otaczających go zapachów uniemożliwiała odnalezienie tego jednego, który akurat go w tej chwili interesował.

- Przysięgam, jak ją tylko znajdę, to...

- Subu-chan~!

Radosny okrzyk za jego plecami w ciągu sekundy rozpędził wszystkie jego myśli. Obrócił się na pięcie, czując, jak jego gniew narasta jeszcze bardziej na widok szukanej przez niego od jakichś trzech godzin dziewczyny z kocimi uszkami na głowie i rękami zajętymi wielkimi torbami najróżniejszych gatunków jedzenia, jakie tylko dało się znaleźć na całym terenie festynu.

- ...[F/n]...

- A, mam coś dla ciebie~! - zawołała radośnie dziewczyna, w jakiś magicznie przeczący zasadom fizyki sposób przytrzymując jedną ręką wszystkie torby, a drugą wygrzebując spośród nich opaskę ze śnieżnobiałymi, króliczymi uszkami.

Zanim wampir zdążył ogarnąć, co się dzieje, opaska wylądowała na jego głowie.

[F/n] zaśmiała się wesoło, wyraźnie zadowolona z efektu.

- ...Ukatrupię...

- Hej hej, kupiłam też pocky, chcesz jedn-

Nie skończyła, bo chłopak chwycił ją za ramię i bezceremonialnie - a przy tym niezbyt delikatnie - pociągnął tam, gdzie, jak miał szczerą nadzieję, znajdowało się wyjście z festynu.

- S-Subu-chan... - jęknęła dziewczyna, z trudem utrzymując narzucone przez wampira tempo. Ten jednak ani myślał się zatrzymać.

Paręnaście minut później udało im się znaleźć wyjście, więc po paru chwilach dochodziły ich już tylko echa dźwięków festynu. Musieli iść pieszo - w  końcu więc i festyn został daleko w tyle, a szli w całkowitej ciszy. Wampir pozwolił dziewczynie iść o własnych siłach i zwolnił nieco tempo, starając się przy tym ignorować fakt, że owa dziewczyna nie spuszczała z niego wzroku.

Słońce już zaszło i zrobiło się raczej chłodno. Wiał lekki wiatr zwiastujący rychłe nadejście jesiennych mrozów. [F/n] objęła ciaśniej torby, ułatwiając sobie zachowanie ciepła.

- Subu... Gdzie idziemy? - spytała w końcu.

- Do domu - odparł zdawkowo, nawet na nią nie patrząc.

- To... moglibyśmy jeszcze jedno miejsce po drodze zobaczyć?

- Nie ma mowy - warknął, najwyraźniej nie mając zamiaru kontynuowania rozmowy.

[F/n] od razu zrozumiała jego intencje i umilkła potulnie, trwało to jednak tylko parę minut, zanim odezwała się ponownie.

- Subu... - Zerknął na nią kątem oka. - Martwiłeś się o mnie?

- Czemu miałbym...

- Szukałeś mnie. Choć nie musiałeś. Martwiłeś się, prawda?

- Nie.

𝐑𝐞𝐚𝐝𝐞𝐫𝐥𝐚𝐧𝐝 || 𝐎𝐧𝐞𝐒𝐡𝐨𝐭𝐲Where stories live. Discover now