Kartka 22

706 99 42
                                    

Gwałcący Pamiętniku



Dzisiejszy dzień to była tragedia po prostu. Był gorszy nawet od grubego Tima w stroju zakonnicy na plaży nudystów (serio, nie polecam). Gorszy od Dżefa przebranego za plejboja gwałcącego Ofendermena w szafie w piwnicy. Gorszy od spalonej gofrownicy! <ale mi się zrymowało, tylko ja tak umiem niewdzięcznicy>

No nie przesadzajmy, spalona gofrownica to armagedon, a nie tragedia.

W każdym razie, zaczęło się od tego, że poszedłem sobie do sklepu po krewetki. Nook.exe, to sobie idę i idę i idę i idę i idę i pacze a tu Grażyna koło sześćdziesiątki stoi na środku chodnika i swoim tłuszczem rozpycha się na całą szerokość miasta. Nie ukrywajmy - zdenerwowałem się, zwłaszcza że mi się kurna spieszyło. Niewiele myśląc przypieprzyłem jej w coś, co przypominało głowę reklamówką z biedronki wypełnioną dziecięcymi kończynami. 

No kurde nie poczuła. Twarda sztuka się trafiła. 

Uderzyłem jeszcze raz - nic. Kolejny - nic. Znowu - nic. Ponownie - nic.

Zirytowany ukradłem randomowej babce torebkę. Rzuciłem nią w Grażynę, a ta kurna zero reakcji. Z torebki wysypały jej się główki małych dziewczynek pozbawione oczu oraz z odciętymi językami. 

Nook.exe, biorę co dają. Rzucałem w Grażynę głowami, kamieniami, siekierami, warzywami, tosterami, goferami, mamutami, słoniami afrykańskimi; gryzłem ją, kopałem, pchałem (hehe), podziwiałem, masturbowałem, a ta nawet nie drgnie. 

No przeciesz zara wyjde z siebie do cholery jasnej no - myślałem sobie, aż w końcu zrezygnowany mówię:

- a ić ty w krzoki nędzniku jeden!

I nagle poczułem trzęsienie ziemi i towarzyszące temu huki jakby wybuchy wulkanów i spadanie meteorów. 

No to sobie myślę - oho, spierdalamy - i wiecie co zrobiłem? - spierdoliłem.
Nie spodziewaliście się, prawda?

Uciekam i uciekam, końca nie widzę. Schowałem się w najbliższym mieszkaniu. Grażyna wściekła mnie goniła, rozpalona do czerwoności jak Dżef podczas okresu; dosłownie morze czerwone podczas siedmiu plag w Egipcie.

Ale co to, nagle paczam i co widzę? 

Trynkiewicz!

Okurwix, zwinnym ruchem wbiegłem na ścianę, odbiłem się od sufitu i jebs na Mariusza. Podniosłem go i wyrzuciłem nieprzytomnego przez balkon w celu złożenia go w ofierze Grażynie. Odprawiłem odpowiednie rytuały i uciekłem stamtąd w pizdu. 

Nagle Grażyna otworzyła swoją jamę ustną z której ulatniał się zapach zgniłej wody i połknęła mnie. Próbowałem się uwolnić, ale dotarłem do jej przewodu pokarmowego gdzie znajdował się Pinokio i Dżepeto i jakiś tam wieloryb. No eh, nie najgorzej, da się żyć. 

Ale wtedy zobaczyłem topiącą się gofrownicę w jej wodach płodowych. 

- NIE NIE NIE NIE - krzyczałem ile sił w mojej gardłoszczęce i rzuciłem jej się na ratunek. Niestety utonęła. 

Poczułem ból w sercu, nie mogłem się pozbierać przez wiele miesięcy aż w końcu popadając w depresję popełniłem samobójstwo.  





A później się obudziłem z kacem na środku parku miejskiego w stroju seksi wróżki otoczony ludziami robiącymi mi zdjęcia. 

- Spierdolamento piczoskunksy! - krzyknąłem tak, że wiewiórka afrykańska wyskoczyła z norki w dziurze w drzewie. 

- No dobra dobra ale mamy twoje zdjęcia na fejsie lamerze heh heh heh -  powiedział jakiś chłopczyk śmiejąc się. No to się zdenerwowałem i rzuciłem w niego siekierą odcinając głowę. Przyznajcie się, kto by tak nie postąpił? :v 

No, pewnie że każdy. 

I teraz aktualnie przebywam w podziemnym bunkrze. Nie wyjdę nigdzie ok, bo wstyd i hańba. Nosz kurzesz twasz, nigdy więcej nie zaufam Ruskiemu, NIGDY. Wepchał we mnie wódkę mocną ( i nie tylko to we mnie wepchał *leni fejs*) i teraz jestem biednym nieszczęśliwym  nieszczęśnikiem. No jak żyć? 

Oczekuję współczucia i troski od was kochani.


Idę poszukać lepszego schronienia bo zaraz mnie znajdą. 

Eh, do czego zmierza moje życie

Pamiętnik ~ Ticci TobyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora