LVI. Kaseta

888 49 4
                                    

- Wasz tata wróci za godzinę. Zaczekacie? - mówił Parrish, gdy następnego dnia poszliście na komisariat.

- Aaa... Właściwie to chcemy pogadać z tobą. - powiedział Stiles.

- Na osobności. - dodałaś, a on spojrzał na was i zaprowadził do biura Szeryfa zamykając drzwi.

- O co chodzi? - zapytał opierając się o biurko, a Stuart wyjął złożoną kartkę z kieszeni i podał mu ją. Na kolejnej liście stworzeń nadprzyrodzonych znalazła się między innymi Kate Argent, czy mama Kiry, ale także on. Na końcu listy widniało znane wam nazwisko. Jordan Parrish. - To lista zabójcy? - zapytał patrząc na połowę strony.

- Rozpoznajesz nazwiska? - odezwał się Thomas.

- Tak. Szeryf kazał mi je sprawdzić w systemie.

- Pokaż mu. - rzekł do ciebie Stiles, a ty wzięłaś kartkę i odwróciłaś ukazując jego nazwisko. Wyprostował się.

- Zaczynam się bać. - powiedział. - Co to za numer?

- Tyle jesteś wart. - odrzekłaś.

- Pięć dolarów?

- Pięć milionów. - poprawił Stiles.

- Zarabiam 40 tysięcy rocznie. Może sam powinienem się zabić. Dlaczego jestem na liście?

- To pytanie na inny dzień. Musimy odkryć trzecią część.

- Potrzebujemy pomocy przy haśle. - wtrącił Stuart.

- Czyjej pomocy? - zapytał Parrish.

- Meredith.

- Dziewczyny z Eichen? Wczoraj Lydia doprowadziła ją prawie do załamania nerwowego.

- Prawie. - powtórzył Thomas.

Było już ciemno, gdy dotarliście do Eichen House. Parrish kazał jakiemuś recepcjoniście zaprowadzić was do pokoju Meredith. Mężczyzna z potarganymi włosami poprowadził was wąskim korytarzem i zatrzymał się przed jakimiś drzwiami wyjmując klucze.

- Tylko nie on. - wymamrotał Stiles przecierając oczy. Odwróciłaś głowę i zobaczyłaś mężczyznę idącego szybko w waszą stronę.

- Co jest? - zaczął wkurzony i wyrwał klucze recepcjoniście. - Nie prowadzimy hotelu ze śniadaniami. Nie musisz słuchać każdego z odznaką.

- Musimy porozmawiać z Meredith Walker. - odezwał się Parrish, a recepcjonista odszedł. - W sprawie zabójstwa.

- Proszę bardzo. - powiedział mężczyzna. - Ale ta czwórka, a zwłaszcza on. - wskazał na Stilesa. - Albo on. - wskazał na Thomasa marszcząc brwi.

- Ja. - rzekł Stiles.

- Wszystko jedno. Macie zniknąć.

- Są kluczowymi świadkami. - zaczął Parrish. - Nie brałbym ich gdyby nie byli...kluczowi.

- Niech Pan wróci z nakazem sądowym. - powiedział wrednie, a potem spojrzał na Stilesa. - A Pan, Stilinski, niech przyniesie pełną sumę. Tatuś jest Szeryfem, ale nie płaci rachunków. Rządowe posady nie są tak pewne, jak dawniej. - dodał, a ty zrobiłaś krok na przód chcąc rozwalić jego szczękę o ścianę, ale Stuart złapał twoje przedramię.

- Ale się przydają. - wtrącił Parrish. - Miesiąc temu kolega puścił Pana mimo wyniku na alkomacie.

- Uuu... - uśmiechnął się Thomas, a Stiles zacisnął zadowolony usta. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko.

- Nie mam nic przeciwko drobnym przysługom. Nic, a nic. - powiedział klepiąc Stilesa po ramieniu i oddając klucze.

 - powiedział klepiąc Stilesa po ramieniu i oddając klucze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Rodzeństwo StilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz