C. Nolan

809 38 12
                                    

Anuk-ite. Nie miałaś pojęcia co to znaczy, ale z tego co mówił Deaton to jakiś starożytny zmiennokształtny stwór o dwóch twarzach, który karmi się strachem i rośnie w siłę. Po prostu super. Jakby mało było tego, że łowcy chcą was pozabijać. Znaczy twoich przyjaciół, bo ty byłaś człowiekiem. Chociaż z dnia na dzień nabierałaś przekonania, że ty też stałaś się ich celem. A do tego Jiang i Tierney zaginęli, niby tata Scotta zajmował się tą sprawą, ale jakoś nie za dobrze mu szło. Zajęlibyście się tym, ale mieliście na głowie o wiele większą sprawę. A właściwie plan.

- Zadzwoń do niego. - odezwałaś się patrząc na zegarek. Liam odblokował telefon i zgodnie z twoim poleceniem wystukał numer do Masona.

- Udało się? - powiedział do telefonu.

- Tak. - usłyszałaś głos Masona. - Nolan jedzie za mną. Dosłownie. Jedzie jaskrawym czerwonym samochodem. On jest w tym straszny.

- Bądź ostrożny. - dodał i się rozłączył.

- Żal chłopaka. - wymamrotałaś.

- Nic mu nie będzie.

- Mówiłam o Nolanie. - zadrwiłaś, a Liam zmarszczył brwi, ale się zamknął.

Siedziałaś na tylnym siedzeniu samochodu Theo zaparkowanym na terenie jakiegoś opuszczonego zoo na skraju Beacon Hills. Musieliście wykonać swoją część zadania, żeby Scott, Malia, Lydia i Argent wykonali swoją. Ty oczywiście zalana falą sprzeciwów i tak postawiłaś na swoim i przyjechałaś z Theo oraz Liamem, żeby ich pilnować. Dlatego wzięłaś broń, którą podarował ci tata. Lekko upijała cię w plecy, gdy półleżąc obserwowałaś przednią szybę auta. Theo siedzący za kierownicą odwrócił się do ciebie, ale ty ani drgnęłaś. Patrzenie przed siebie było znacznie ciekawsze od obserwowania jego twarzy zmuszającej cię do kapitulacji. Od zerwania nie odezwałaś się do niego słowem. On właściwie też, chociaż widziałaś jego bezskuteczne próby nawiązania konwersacji. Jednak musieliście współpracować, żeby plan zadziałał, a tobie to nawet nie przeszkadzało. Z jednej strony miło było patrzeć jak dosłownie dusi się w środku. Gdy wreszcie zorientował się, że nie miałaś zamiaru na niego spojrzeć usiadł prosto i zerknął we wsteczne lusterko w momencie, gdy usłyszałaś dźwięk podjeżdżającego samochodu. Odwróciłaś się gwałtownie i wyskoczyłaś z auta, gdy Mason parkował za wami.

- Daleko jest? - zapytał Liam, gdy otwierałaś bagażnik i nie patrząc na Theo podawałaś mu śpiwory.

- Jechał za mną. - powiedział Mason. - Mam iść z wami?

- Będą strzelać, by zabić. Wracaj do domu. - odezwał się Theo, gdy brałaś pudełko z prowiantem. Minęłaś Liama rozmawiającego z Masonem, podążając za Theo w stronę jakiegoś częściowo zburzonego budynku, który w jednej strony wychodził na żwirową ulicę i otoczony był wysokim wybiegiem. Weszłaś za Theo, który kładł śpiwory na ziemi w jakimś pomieszczeniu i postawiłaś pudło pod ścianą. Wpadłaś na niego, gdy się odwróciłaś, ale bez słowa minęłaś go ruszając do wyjścia. Złapał cię za rękę, ale gwałtownie się wyrwałaś nawet nie oglądając się. Nie miałaś zamiaru odpuścić. On także. Chwycił twój nadgarstek nie pozwalając się wyrwać. Spojrzałaś na niego morderczym wzrokiem i szarpnęłaś ręką, ale on nie puścił. Jeszcze raz i nadal nic. Wypuściłaś powietrze i nagle zamachnęłaś się nogą, żeby go kopnąć, ale ją złapał i spojrzał na ciebie zdziwiony. Puścił twoją nogę, ale cały czas ściskał nadgarstek.

- Jak długo jeszcze zamierzasz to robić? - zapytał patrząc na ciebie uważnie.

- Robić co?

- Ignorować mnie.

- Robię to, co ty robiłeś przez całe lato. - powiedziałaś i widząc jego zszokowaną minę wyrwałaś się z uścisku ruszając do wyjścia i w progu prawie zderzając się z Liamem.

Rodzeństwo StilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz