To był zdecydowanie dzień w którym zaczynały się wszystkie wasze problemy. Kilka godzin wcześniej Liam bardzo dokładnie pokazał mieszkańcom Beacon Hills jakie stworzenia żyją wśród nich. Nikt go nie obwiniał, a już szczególnie ty. Znałaś go z was wszystkich najlepiej. Miał problemy z agresją i kontrolą, a do tego śmierć Bretta i Lori spotęgowała wszystkie uczucia. Ale łowcy nie przestaną. Wiedzieli, że jest więcej wilkołaków, a wy nie mogliście dać się złapać. Musieliście wymyślić plan, a do tego czasu próbować nie rzucać się w oczy. Właśnie dlatego miałaś zaciągnąć Liama do szkoły.
Wiedziałaś, że jego rodzice byli w pracy, więc łatwo wślizgnęłaś do jego domu i jakby nigdy nic weszłaś do jego pokoju. Wywróciłaś oczami widząc pod kołdrą kontur ciała chłopaka. Pociągnęłaś za kołdrę, ale Liam nie dał jej zabrać i zaczął udawać kaszel.
- Jestem chory. - odrzekł, a ty westchnęłaś i puściłaś kołdrę.
- Nie jesteś chory.
- Jestem śmiertelnie chory. To coś poważnego. - zakaszlał. - To chyba jakaś grypa.
- To nie sezon na grypę.
- Więc to pewnie zapalenie płuc.
- Liam, jesteś wilkołakiem. Nie możesz dostać zapalenia płuc. - odrzekłaś. - Możesz jedynie wpaść w kłopoty za spóźnienie do szkoły. No już, wstawaj. - dodałaś odkrywając go. Podparł się na łokciach i spojrzał na ciebie.
- Nie sądzę, że powinienem iść do szkoły. Ani na zewnątrz. Gdziekolwiek. Nigdy więcej. - powiedział i znów schował się pod kołdrą.
- To bez znaczenia co myślisz. Musisz iść. Musisz udawać, że nic się nie wydarzyło. - odrzekłaś, a on usiadł i ponownie się odkrył.
- Udawać? Mam po prostu udawać? - zapytał, a ty westchnęłaś.
- Pomyśl o Supermenie, który zostaje przyłapany bez okularów. - zaczęłaś. - Wiesz przecież, że on by się nie poddał. Zakłada je ponownie i mówi "Nadal jestem Clarkiem Kentem". - uśmiechnęłaś się.
- Chcesz żebym założył okulary?
- Nie. - zmarszczyłaś brwi i złapałaś go za nogi zciągając z łóżka. - Chcę żebyś poszedł do szkoły, dobrze? - spojrzałaś na niego z góry. - I był Liamem Dunbarem. Tak jak Superman jest dalej Clarkiem Kentem. Jak Spider-man i Kapitan Ameryka...
- Kapitan Ameryka to po prostu Steven Rogers. - odezwał się. - On nie musi udawać. Wszyscy i tak go kochają. Nie tak jak nas, nas wszyscy nienawidzą. Nienawidzą nas, bo próbujemy ich ocalić. - wymamrotał, a ty kucnęłaś przed nim.
- Masz rację. - powiedziałaś, a on na ciebie spojrzał. - Próbujemy ich ocalić. Dlatego wstaniesz i pójdziesz do szkoły, udając że nic się nie stało. Jeśli tego nie zrobisz więcej ludzi może zginąć. - dodałaś patrząc w jego niebieskie oczy.
CZYTASZ
Rodzeństwo Stilinski
FanfictionCo jeśli Stiles miałby rodzeństwo? I to nie jedno ale troje?! Jak potoczyłoby się twoje życie jako siostra ekscentrycznego Stilesa, bystrego Stuarta i sarkastycznego Thomasa? Chcesz się dowiedzieć, co cię spotka w Beacon Hills, mieście pełnym wilkoł...