{Oczekiwany bal}

1.5K 172 15
                                    

Luke

– Jak wyglądam? – biorę twarz Callie w dłonie i skupiam jej uwagę na sobie – Dobrze? – wiem, że Callie się trochę denerwuje.

– Dobrze – przykłada swoje czoło do mojego.

– Posłuchaj mnie teraz. Idę tam dla pieniędzy, szanuje Zoey i zrobię wszystko, żeby się dobrze czuła, bo nie zasługuje na coś innego, ale to nie znaczy, że cię zdradzam, tak? Potrzebujemy tych pieniędzy i tak mamy ich już więcej niż chcieliśmy. Lubię Zoey, ale...

– Rozumiem, Luke. Nie możemy żyć w swoich czystych ścianach, bo oszalejemy. Nie zrobiłeś nic złego – mam kurwa taką nadzieje.

– Wrócę i zrobimy swój własny bal, okej? – kiwa głową.

– Kocham cię – pocieram kciukami jej policzki.

– Pomyśl o tym jak o przepustce na wolność.

– Pocałujesz ją? – pyta w końcu.

– Nie muszę tego robić, nie chce tego robić – drugą cześć zdania mocno podkreślam.

– Cokolwiek się tam wydarzy, nie ma nic wspólnego z nami – mówi w końcu – Ale jeśli ją pocałujesz, nie mów mi o tym.

– Dobrze – czule całuje ją w usta – Niedługo wrócę.

– Ty też baw się dobrze – całujemy się przez jakiś czas, aż w końcu jestem zmuszony wyjść.

W końcu nie mogę się spóźnić, gdy czeka na mnie mój pracodawca. Dlaczego nie mogę jej tak widzieć? Chciałbym, żeby nie obchodziło mnie kim ona jest, a co jedyne jej pieniądze.

Ubrany w rzeczy, które dla mnie kupiła, jadę pod jej dom motorem, żeby go tam zostawić i nigdy więcej go nie zobaczyć.

Podjeżdżam pod tył domu. Wiem, że rodzicom też sprzedała bajeczkę o tajemniczym chłopaku.

– Wchodź! – Zoey właśnie otworzyła przede mną drzwi – Rodzice chcą zrobić nam zdjęcia!

Nie wiem jak można chcieć mieć fikcyjne zdjęcia i partnera z tak ważnego dnia. Jednak jestem tutaj, żeby ją wspierać.

Przez chwile rozglądam się po jej domu. On w odróżnieniu od Zoey nie jest w ogóle zaskakujący. Jej rodzice? Idealni jak z rodzinnej fotografii. Patrzą na mnie uważnie, a potem się uśmiechają. To ten wygląd dobrego chłopca tak działa. Mogę być biedny, ale mam ładną buźkę.

– To Luke! Opowiadałam wam o nim! – nie wiem czy jest taka podekscytowana mną czy balem.

– Miło nam cię poznać – jej ociec wyciąga do mnie dłoń.

– Mi także, dziękuje za zaufanie mi co do waszej córki – chciałbym kiedyś to zdanie powiedzieć do rodziców Callie, ale oni są zbyt szaleni, a właściwie to matka, bo ojca nigdy nie poznałem.

– Tylko odstaw ją do domu o jakiejś przyzwoitej godzinie – kiwam głową.

– Musimy iść! – Zoey ciągnie mnie za rękę i praktycznie wypycha z domu.

Gdy ona otwiera samochód, ja przyglądam się jej sukience. Ma koronkowy tył i jest w jakimś bladym odcieniu różu. Nie mam pojęcia jaki to typ sukienki. Jej włosy w lekkich falach opadają jej na plecy, a potem obraca głowę w moją stronę i przyłapuje mnie na gapieniu się. Zoey jest zdecydowanie piękna.

– Mam bukiecik, chcesz mi go założyć? – ona chce, żeby ten dzień był wyjątkowy. Ja mam to sprawić za pieniądze.

– Z wielką chęcią – oczy aż jej świecą gdy podaje mi go.

– Czy uczynisz mnie swoim partnerem w tym wyjątkowym dniu, piękna dziewczyno? – Zoey ciepło się uśmiecha.

– Z wielką chęcią – zakładam jej bukiecik na rękę, a potem całuje w nadgarstek.

– Wyglądasz pięknie – powinienem tak powiedzieć, ale i zarazem tak twierdze.

– Dziękuje – dodatkowo całuje ją w czoło i otwieram przed nią od strony pasażera.

– Mogę prowadzić, prawda? – kiwa głową.

Zoey

Wygląda fantastycznie. Zachowuje się także fantastycznie. Jest między nami trochę napięcia z przed dwóch dni, ale teraz bardziej skupiam się na moim balu.

Czy wyglądam wystarczająco dobrze, żeby zdobyć koronę? Czy jestem wystarczająco ładna, żeby Evan żałował? Czy moja sukienka będzie ładniejsza od jej? A nawet co myśli o mnie ten biedny chłopak, który nie ma pojęcia o tym w co jestem ubrana.

– Denerwujesz się? – pyta cicho.

– Jestem pewna siebie, ale to ważny dzień! – Luke wyciąga dłoń, a ja splatam z nim palce. Patrzę na jego zmieszaną minę i zdaje sobie sprawę, że chciał zmienić bieg.

Uwalniam jego dłoń, a on robi ro co chciał zrobić. Jednak potem wyciąga do mnie dłoń i pozwala mi zrobić to na co mam ochotę.

– To będzie najlepszy dzień w twoim życiu – a ja mu wierze.

Wysiadamy z samochodu. Luke bierze moją dłoń w swoją i przyciąga mnie do swojego boku.

– Jesteś tutaj najpiękniejsza – uśmiecham się.

– Nawet jeszcze nie weszliśmy do środka!

– No i co z tego? Piękna w środku jak i na zewnątrz. Nie muszę szukać dalej – całuje go w policzek i uśmiecham się jak głupia. Luke to całkowity romantyk.

– Dobrana z nas para – on tego nie wie, ale wybrałam sukienkę pod jego strój.

Luke jest kimś wyjątkowym.

– Pięknie wyglądasz! – moje koleżanki od razu mnie dopadają – ściskam dłoń Luke'a – Jesteście dobraną parą! Niesamowite! Wyglądacie lepiej niż Evan i Elen.

Obracam głowę w ich stronę. Evan ma na sobie granatowy garnitur i przypinkę z logiem drużyny, dokładnie taką samą jaka widnieje na sukience mojej byłej przyjaciółki. W tej chwili nie żałuje, że nie jestem tutaj z nim.

– Jest najpiękniejsza, prawda? – dziewczyny wzdychają oczarowane – Nie mogę oderwać od niej wzroku – poprawia moje włosy – Idealna – za to mu płace, prawda?

Making faces {Luke Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz