{Druga twarz}

1.4K 160 17
                                    

Luke

— Musimy porozmawiać, kochanie — mówię Callie dwa dni później.

— Coś się stało? — jej przerażona mina, łamie moje pieprzone serce — Czy..

— Cokolwiek siedzi ci w tej pięknej główce to na pewno nie to — wypuszcza powietrze, a ja wciągam ją na swoje kolana. Jesteśmy na szkolnym korytarzu, Zoey kilka lekcji wcześniej napisała, że chętnie pozna moją wybrankę.

— Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności! — obejmuje ją ciasno w talii.

— Powiedziałem Zoey o tobie, wiesz, że lubię tę dziewczynę, tak? Nie, że lubię ją lubię, ale po prostu lubię.

— Już ustaliliśmy, że możemy lubić innych ludzi, w platoniczny sposób.

— Ulżyło mi — Callie przeczesuje moje włosy.

— Kiedy mogę ją poznać? — nagle milknie — Nie mogę jej poznać, Luke — takie są właśnie kobiety, nie mija chwila, a nie wiesz o co im chodzi.

— Ona rozumie, że potrzebowaliśmy pieniędzy. Nie jest taka zarozumiała jak myślisz.

— My potrzebowaliśmy pieniędzy, a ona je ma! Zobacz jak ja wyglądam, a jak wygląda ona! — nie muszę nawet na nią patrzeć.

— Jesteś piękna, taka jaka jesteś. Całkowicie nie obchodzi mnie czy masz na sobie moją koszulkę czy sukienkę za dwa tysiaki, proszę cię, Callie...

— Ty na prawdę nic nie rozumiesz! Dziewczyny widzą inne rzeczy, a ty? Ty czasem nie wiesz jaki rozmiar skarpet kupić! — nienawidzę gdy jest taka. Ona nie musi nic zmieniać, żeby być idealną, dlaczego tego nie rozumie?

— Okej, więc chodźmy na zakupy.

— Luke! Nie mogę kupić rzeczy na spotkanie z nią z jej pieniędzy! — i co teraz mam zrobić? Naprawdę brakuje mi pomysłów.

— Masz taką ładną sukienkę, nie wiem jak ją opisać, granatowa.. — Callie szeroko się uśmiecha.

— Ty jesteś naprawdę całkowicie szalony, ta sukienka ma ze sto lat!

— Kochanie, ty masz ledwo osiemnaście — całuje mnie w nos.

— Nie mogę..

— Ona nie będzie wiedziała z jakich pieniędzy to kupiłaś, równie dobre możesz to kupić z pieniędzy z tych, co oddałem kurtkę czy te cholernie drogie spodnie — tak mam już za to pieniądze. W tej chwili mamy całkiem dużo pieniędzy — Cokolwiek chcesz Callie — oczywiście nie zamierzam ich tutaj wydać.

Z trzystu dolarów, które postanowiłem wydać na normalne rzeczy przez następne kilka miesięcy zostało nam cały czas dwieście pięćdziesiąt. Kupi za to coś ładnego, prawda?

— Chce się czuć pewnie — opiera głowę o moje ramię — Nie wydam dużo, Luke.

— Wiesz, że gdybym mógł to kupiłbym ci tak drogie rzeczy jak ona ma, byle byś czuła się dobrze, ale dla mnie to nie ma znaczenia.

— Wiem, w końcu jesteś tu ze mną — nie podoba mi się jak brzmi to zdanie.

— Czyli idziemy dzisiaj na zakupy? — oczy aż jej święcą.

— Jesteś najlepszym chłopakiem na świecie! — chce tylko, żeby była szczęśliwa.

Zoey

Denerwuje się przed tym spotkaniem, naprawdę jestem cholernie przerażona. Ona go ma w sposób, który ja nigdy nie będę miała. On miał racje, to jaki jest jest całkowicie dezorientujące. Można łatwo się pomylić w jego intencjach, bo nie spotyka się takich ludzi na co dzień, to właściwie przykre, ale i zarazem czujesz się w jakiś sposób wyjątkowo.

Jego dziewczyna ma to, czego nie można kupić za pieniądze, a tylko za poświęcony czas i oddanie, mało ludzi to docenia i mam nadzieję, że skoro ona to ma to wie, że należy do bardzo małego grona ludzi, którzy posiadają coś tak cennego. Bo Luke sprawia, że widzisz więcej, czy tego chcesz czy nie, on ci to daje.

Siedzę w miejscu gdzie go poznałam, co chwile poprawiając moją spódniczkę. Zamówiłam już sobie szejka, bo nie mogłam odpuścić sobie tego smaku, a teraz czekam za nimi.

W końcu ich zauważam. On trzyma ją za rękę, ale w ich przypadku to jest prawdziwe. Uśmiechają się do siebie, a ona skrada mu szybkiego całusa w usta, widzę jak jego oczy promienieją, od razu można zauważyć, że są szczęśliwi i się kochają, to coś co widać w ich oczach, a nawet tego jak blisko siebie stoją.

Wstaje, gdy oni podchodzą do stolika.

— Hej — zakładam kosmyk włosów za ucho. Czuję jej palące spojrzenie.

— Cześć, Zoey — dostaje całusa w policzek, ale jest on o wiele za szybki. Co się ze mną dzieje?

— Jestem Callie — wyciąga do mnie dłoń, a ja dopiero wtedy przypominam sobie o niej. Nie mogę się powstrzymać przed ponownym przyjrzeniu się jej.

Jest ładna, w ten prosty sposób. Dziewczęca, delikatna, ale ma coś w oczach, co aż krzyczy, że nie jest taka delikatna na jaką wygląda. Myślicie, że to w łóżku? Cholera, dlaczego w ogóle o tym pomyślałam? Ma na sobie sukienkę, która jest prosta, ale ładna, do tego ma kurtkę podobną do Luke'a. Chce krzyczeć, że ja też taką miałam, ale się powstrzymuje.

— Zoey — ściskam jej dłoń w bardzo delikatnym uścisku — Dzięki za wypożyczenie chłopaka — cholera, dlaczego to powiedziałam?

— Miło cię wreszcie poznać — ciągnie go na krzesło i siada na jego kolanach. Luke jednak wstaje.

— Kochanie, proszę — odsuwa jej krzesło, a sam siada obok.

Więc teraz siedzi pomiędzy nami. Ma nas dwie. My mamy go? Ona ma go. Kurwa.

— Oo widzę, że pijesz nasze szejki! — właściwie to już prawie kończę.

— Ja też mam ochotę — mówi Luke — Jakie chcecie dziewczyny smaki? — smak twoich ust. Naprawdę, muszę stąd wyjść i nigdy więcej się do niego nie zbliżyć.

— Zaskocz mnie — proponuje.

— Czekolada — całuje Callie w czoło, za nim zostawia nas same.

Po co tego chciałam? Myślałam, że jest brzydsza..

Making faces {Luke Hemmings}Where stories live. Discover now