Rozdział 4

10.2K 273 34
                                    

Nastał poniedziałek, który okazał się być naprawdę gorący. Słońce prażyło już od samego rana i musiałam założyć coś luźnego i lekkiego, aby się nie ugotować. Postawiłam na białe szorty i krótki, biały top w serduszka. Uwielbiałam ten zestaw, bo czułam się w nim bardzo dobrze. Za to jeszcze top ukazywał mój wysportowany brzuch, nad którym pracowałam miesiącami z pomocami filmików od różnych kobiet, które były niezłe w pokazywaniu ćwiczeń i w ogóle w całym sporcie. Zazdrościłam tym dziewczynom i trudno było na początku sobie z nimi poradzić, ale jeśli robiłam to codziennie to przyzwyczaiłam się do ćwiczeń. Teraz byłam zadowolona z siebie, że wytrwałam i w końcu zmotywowałam się.

Po zawiązaniu włosów w kucyka, wyszłam ze swojego pokoju i poszłam do pokoju mojego brata, który był obok mnie. Zapukałam w drzwi, ale nikt nie odpowiedział po drugiej stronie. Powoli chwyciłam klamkę i drzwi się otworzyły. Włożyłam głowę do środka i rozejrzałam się po pokoju.

 - Alex? - spytałam, ale odpowiedziała mi cisza. Otworzyłam szerzej drzwi i weszłam do pomieszczenia.

Pokój Alexa był prosty i po ścianach było już widać, że to pokój chłopaka, bo poprzyklejane były plakaty z samochodami lub piłkarzami jego ulubionej drużyny. Nie wierzyłam, że dwudziesto-jednolatek nadal bawi się w plakaty i w te sprawy. Wyglądało to jednak dobrze i ściany nie zostawały puste.

Weszłam głębiej do pokoju i zobaczyłam stertę ubrań na jego łóżku. Nadal nie dbał o porządek. Chyba musiałam zrobić mu rewizję w jego własnym pokoju. Podeszłam do okna balkonowego i wyjrzałam przez nie, odsuwając firankę. Uniosłam brew, kiedy zobaczyłam w ogrodzie paczkę Alexa. Zobaczyłam Sophie, Alexa, Charliego i Lucy grających w siatkówkę, a Vera i Jason leżeli na hamaku i rozmawiali. Byli razem?

 - Jesteś podglądaczem?

Szybko zasłoniłam okno firanką i odwróciłam się do osoby, która wypowiedziała te słowa.

 - Wcale nie podglądam - mruknęłam pod nosem, a moje serce biło sto razy szybciej.

Luis zaśmiał się i pokręcił głową rozbawiony.

 - Przyszedłem po ciebie, ale nie zastałem cię w pokoju.

 - Czego ode mnie chcesz? - Skrzyżowałam ręce i zaczęłam iść w jego stronę. Chciałam go wyminąć, aby wyjść z pomieszczenia, ale duża dłoń chwyciła mnie za rękę i zatrzymała w miejscu. Odwróciłam się do chłopaka i zmarszczyłam brwi.

 - Dobrze by było, gdybyś podziękowała za tamto - szepnął, patrząc w moje oczy, ale jego wzrok po chwili niebezpiecznie zjechał na mój dekolt.

Fuknęłam i wyrwałam rękę z jego ścisku.

 - Dziękuję - syknęłam i przestąpiłam próg pokoju Alexa, zbiegając po schodach. Zeszłam do tylnych drzwi, które prowadziły wprost do ogrodu i wyszłam na zewnątrz.

Zauważyłam idącą w moją stronę Verę, która pomachała mi z uśmiechem i podbiegła do mnie.

 - Cześć, Audrey. - Przytuliła mnie i spojrzała na mnie. - Jak się czujesz?

 - A jak mam się czuć? - Przewróciłam oczami i spojrzałam na dziewczynę, która była wprost zaskoczona moim pytaniem. - Wszystko jest w porządku - dodałam i uśmiechnęłam się delikatnie.

 - Alex wysłał mnie po piwo. Pójdziesz ze mną po nie?

 - W środku znajdziesz Luisa, który z chęcią ci pomoże - odpowiedziałam z jadem w głosie i zostawiłam dziewczynę, podchodząc do hamaka, gdzie siedział Jason.

 - Siemson, Wilson  - przywitał mnie i wystawił mi dłoń, abym przybiła piątkę, ale pokręciłam głową.

 - Po nazwisku to po pysku, kolego.

Tylko Ty | Tylko #1 | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now