Rozdział 7

8.2K 250 9
                                    

 - Cholera, dlaczego mnie nie obudziłeś?!

 - Spokojnie, nikt nie umarł.

Latałam po całym domu, próbując uszykować się w jak najszybszy sposób do pracy. Dochodziła godzina dziewiąta, a ja właśnie zaczynałam o tej oto godzinie! Byłam zła na siebie, budzik i Alexa. Dlaczego nikt w tym domu nie obudził mnie?!

 - Ja umrę, kiedy się spóźnię - jęknęłam, wyobrażając sobie napiętą minę Owena. Aż ciarki przeszły po moim ciele.

Przecież ja się go nie bałam.

 - Wypijesz kawę?

 - Oszalałeś?! - Przystanęłam na chwilę, by spojrzeć na chłopaka, który podziwiał moje ruchy stojąc w progu mojego pokoju. - Zjem coś później. - Machnęłam ręką i włożyłam do torebki ważne rzeczy.

Miał pierwszy dzień zacząć się wyśmienicie, a wyszło jak wyszło...

Czy ja naprawdę nie usłyszałam tego budzika?

Wyminęłam szybko Alexa i zbiegłam po schodach, zakładając w pośpiechu czarne baletki.

 - Czym pojedziesz do pracy? - Alex stanął za mną ze skrzyżowanymi rękoma.

 - Wezmę autobus - sapnęłam i spojrzałam w lustro, poprawiając na koniec włosy. - Albo taksówkę, cokolwiek. - Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz.

Pogoda dzisiaj znacznie się zmieniła. To chyba nie był przypadek. Niebo było pochmurne i kilka chmur zasłaniało światło dzienne. Nie zabrałam parasolki, ale nie miałam czasu, aby zawrócić się i ją wziąć ze sobą. I tak byłam już na pewno skończona.

Pobiegłam na pobliski postój taksówek i podeszłam do drzwi od strony pasażera, wpychając głowę do środka, bo szyba była otwarta. Starszy mężczyzna z wąsem spojrzał na mnie i dostrzegłam papierosa pomiędzy jego wargami.

 - Czy zawiezie mnie pan do hotelu pod nazwą Hotel La Tour? - spytałam, stąpając z nogi na nogę.

 - Wsiadaj - wychrypiał mężczyzna i wyrzucił papieros za szybę.

Wsiadłam jak najszybciej do samochodu i po chwili pojazd ruszył. Podziwiałam widoki za szybą, modląc się w tym samym czasie, aby Luis nie zauważył mojej nieobecności. Zerknęłam na zegarek na swoim nadgarstku. 9:03. Już widziałam przed sobą zdenerwowanego szefa hotelu. Luis był dupkiem, ale na pewno nie jest na tak głupi, żeby nie zauważyć mojej nieobecności. Przecież on bardzo dobrze się znał.

O czym ja w ogóle tu myślałam?

Kiedy po pięciu minutach taksówka się zatrzymała, wyjęłam kilka banknotów z torebki dając je mężczyźnie i wysiadłam jak oparzona, trzaskając za sobą drzwiami. Weszłam do budynku już lekko zdyszana, ale nie mogłam stracić ani sekundy już więcej. Rozejrzałam się i podeszłam do lady, gdzie zobaczyłam znaną mi już dziewczynę.

Rozmawiała przez telefon, ale kiedy tylko podeszłam, uniosła głowę i spojrzała na mnie z uśmiechem.

 - Dzień dobry - przywitała się, odkładając słuchawkę. - To ty byłaś tu...

 - Tak, to ja byłam tutaj wczoraj i zostałam nową recepcjonistką - mówiłam szybko, patrząc na nią. - Gdzie jest Luis?

 - Pan Owen jest na spotkaniu. - Zmarszczyła brwi. - Zaraz...

 - Czy mogę jak najszybciej się przebrać i tam do ciebie wpaść? - przerwałam jej po raz kolejny i wskazałam na miejsce obok niej za ladą.

Dziewczyna się cicho zaśmiała i skinęła głową.

Tylko Ty | Tylko #1 | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now