Rozdział 10: Wizje

7.9K 635 339
                                    

Rozdział 10: Wizje

Harry dość szybko dotarł ponownie do głównej ulicy Hogsmeade i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu Malfoy'a. Jak na złość nigdzie go nie było, przynajmniej na razie. Powoli zbliżał się czas powrotu do zamku. Gryfon zrezygnowany usiadł na jednej z pustych ławek, ustawionych w pobliżu fontanny i zamyślony zapatrzył się w pluskającą wodę. Myślał o Williamie i Malfoy'u. Po chwili dotarło do niego, że kolor wody zmienił się tworząc delikatną fioletową poświatę, by za moment zmienić się na żółtą, chłopak obserwował te barwne efekty przez jakiś czas z lekkim uśmiechem. Nigdy wcześniej nie zauważył, że ta fontanna ma takie właściwości i teraz śledzenie ich wydało mu się w jakiś sposób przyjemne. Obserwację przerwał mu chichot, najwyraźniej dziewczęcy. Gryfon spojrzał w bok, na źródło irytującego dźwięku i zobaczył dwie Krukonki. Jedna z nich, po chwili wahania podbiegła do niego wręczając kawałek pergaminu, po czym nie czekając na reakcję Harry'ego odwróciła się na pięcie i szybko uciekła wraz ze swoją przyjaciółką. Gryfon przez chwilę zastanawiał się, skąd zna tą dziewczynę, bo jej twarz wyraźnie z czymś mu się kojarzyła. Przymknął oczy, co pozwoliło mu się skupić i zupełnie nagle ... już wiedział. No oczywiście ... parę dni temu była wraz z innymi uczniami z Ravenclawu na Zaklęciach. Harry pamiętał, a jakże, przecież zaczarowali jego pergamin, który automatycznie się zwijał, gdy tylko chciał coś na nim napisać. Potem, niby przypadkowo, jedna z Krukonek upuściła na jego notatki swój atrament i chyba to była właśnie ta osoba, która wręczyła mu teraz wiadomość. Harry w niedowierzaniu potrząsnął głową, ale po chwili zastanowienia rozwinął wręczony mu pergamin i przeczytał notkę. Było w niej napisane tylko imię i nazwisko oraz krótka informacja, że pisząca chciałaby prowadzić z nim dalszą korespondencję za pomocą sów. Gryfon obojętnie wzruszył ramionami i nie zastanawiając się długo zgniótł wiadomość w dłoni i rzucił w stronę kosza. Oczywiście chybił, kulka odbiła się od krawędzi śmietnika, zmieniła tor lotu i trafiła w kogoś:

— Co do ... — Harry usłyszał zaskoczony, ale znajomy głos i uśmiechnął się leciutko myśląc: „... jak zawsze Malfoy sam się znalazł i tradycyjnie w nieodpowiednim momencie, po co tyle latałem ...". Teraz wystarczyło zagaić rozmowę, więc nie przedłużając już, Gryfon wstał i podszedł do Ślizgona w chwili gdy tamten schylał się po nieszczęsny pergamin i powiedział:

— Wybacz, widocznie marny byłby ze mnie ścigający, skoro nie umiem nawet trafić do kosza. —Nie czekając na reakcję blondyna, Harry wyciągnął rękę po swoją własność, a Ślizgon bez komentarza oddał mu kulkę pergaminu, która tym razem celnie rzucona, trafiła do śmieci.

— Ty jesteś ... to znaczy spotkaliśmy się w Hogwarcie ... — Trochę niepewnie podjął rozmowę Ślizgon.

— Tak, pamiętam cię. Draco prawda? — Blondyn skinął głową w potwierdzeniu. — Mam nadzieję, że mój sekret nie został odkryty? — Zapytał Harry, starając się trochę rozluźnić atmosferę, w końcu sam nie czuł się zbyt pewien w tej sytuacji. Wciąż musiał pamiętać, że ma do czynienia z Malfoy'em.

— Nie, nic nikomu nie powiedziałem ... Starałem się przez jakiś czas cię odnaleźć ... nie jesteś uczniem Hogwartu i niewątpliwie dlatego chciałeś, bym milczał o twojej wizycie w szkole. Mogę wiedzieć dlaczego odwiedziłeś zamek, skoro chcesz, by zostało to tajemnicą? — Zapytał Ślizgon otwarcie.

— Byłem u mojego znajomego, byłem winny mu przysługę i musiałem mu coś dostarczyć. — Skłamał gładko Harry, wciąż będąc w lekkim szoku na widok Malfoy'a bez kpiącego, protekcjonalnego uśmiechu na twarzy. — Wybacz, że wcześniej nie zareagowałem na twoje wołanie w aptece, ale naprawdę wtedy bardzo się śpieszyłem. Zresztą niepotrzebnie straciłem czas w tej aptece, bo sprzedawca i tak nie mógł mi pomóc ... — Harry westchnął, robiąc zasmuconą minę, powoli zarzucając swoje sidła. Blondyn wyraźnie się zaciekawił:

Signum TemporisWhere stories live. Discover now