Rozdział 12: Spotkanie

7.5K 625 234
                                    

Rozdział 12: Spotkanie

Sensacyjne doniesienia i absurdalne czasem wnioski, drukowane w brukowcach po ostatnim koszmarze Harry'ego, nauczyły chłopaka jednego: przed spaniem zawsze rzucać wokół łóżka zaklęcie wyciszające. Nie chciał kolejnego wybuchu medialnej histerii. Nie miał też ochoty obserwować rzucanych ukradkiem podejrzliwych, albo przerażonych spojrzeń mieszkających z nim chłopaków. Żeby to jeszcze byli jacyś obcy ludzie, ale przecież to Gryfoni, którzy przebywali z nim od lat. Wciąż pamiętał wyraz ich twarzy po wybudzeniu z koszmaru i ten specyficzny wzrok Rona. Nie, nigdy więcej. Harry westchnął ciężko i odruchowo zerknął na puste łóżko rudzielca. Sprawdził czas, zbliżała się powoli północ, a Ron wciąż nie wrócił ze szlabanu u Snape'a. Harry przez chwilę trwał w zadumie nad własnymi uroczymi szlabanami u przemiłego nauczyciela eliksirów, po czym spokojnie wrócił do prób czytania książki. Po chwili jednak stwierdził, że nie rozumie ani słowa z tekstu, bo inne myśli na to nie pozwalają. Dał sobie więc spokój z czytaniem, choć nie oderwał wzroku od publikacji udając, że wciąż ją studiuje i pozwolił myślom płynąć Ostatnio zauważył, że od pamiętnego koszmaru unika kontaktu wzrokowego z innymi i to bez wyjątku. Na szczęście większość czasu spędzał na czytaniu książek albo pisaniu, więc Hermiona nic nie zauważyła, a Ron nadal puszył się swoją chwilą sławy i jak się wydawało nie bardzo nawet starał się skupić na czym innym. Harry zwątpił czy doczeka się jakichkolwiek przeprosin z jego strony. Zresztą nie zależało mu już na tym. Uśmiechnął się do siebie. Chętnie wyjąłby fiolkę z włosem pogrebina, żeby podziwiać jego piękno. Przyłapał się na tym, że kiedy coś go trapi, lubi zaszyć się w jakiś kąt i przyglądać się tej ślicznej rzeczy. Jakoś wahał się określić kwiat jako roślinę, więc często myślał o nim jako o przedmiocie. Starał się też, by nikt nie zobaczył jego ostatniej zdobyczy. Harry ponownie westchnął i zdecydował, że czas przygotować się do snu. Złożył książkę z zamiarem odłożenia jej na stolik, kiedy usłyszał delikatne skrzypnięcie drzwi. Odwrócił się w ich kierunku i ujrzał, zgodnie z przewidywaniami Rona, który po trzecim już wspólnym wieczorze ze Snape'm wyglądał jakby niedawno spojrzał w twarz samej śmierci. Potwornie blady, niemal zielony na twarzy i ze zdumiewającą mieszaniną min, jakby zbolałej i wściekłej zarazem. Harry przez moment studiował ten widok, po czym powiedział:

— Wszystko w porządku Ron? Wyglądasz naprawdę paskudnie.

— Ten cholerny, stary nietoperz ... To wszystko jego wina! Nie wystarczyło mu to, że kociołki lśniły czystością. Kazał mi jeszcze wypić eliksir, który uwarzyliśmy kilka dni temu! — Rudzielec wręcz wybuchnął z furią w odpowiedzi, nie bardzo zważając na innych, którzy już spali. Harry zerknął z niepokojem na śpiących współdomowników i szybko zasłonił mu dłonią usta uciszając. Ron zaskoczony zesztywniał najpierw, po czym także łypnął na śpiących i się rozluźnił mruknąwszy coś niewyraźnie. Harry zabrał rękę i Ron opadł ciężko na swoje łóżko. Chwilę milczał wpatrując się ponuro w podłogę, po czym już dużo ciszej zaczął opowiadać — Wybacz, nie chciałem tak krzyczeć ... chodzi mi raczej o to co było potem, gdy już wypiłem ten eliksir ...

— Chyba nie mogło być aż tak źle? To znaczy Snape cię na pewno nie otruł i ...

— Uwierz mi, cały wieczór jak czyściłem te kociołki patrzył na mnie tak wściekłym i pogardliwym wzrokiem, że nawet nie zdziwiłbym się gdyby mi podał truciznę — Wszedł w słowo Harry'emu rudzielec, ale po tej tyradzie znów umilkł, więc Harry zdecydował się dokładniej go wypytać, zastanawiając się, który eliksir musiał wypić Ron. Każdy efekt ich pracy był dość mizerny zaczynając od samej barwy oraz zapachu większości mikstur. Z pewnością nie było to nic miłego, bo Ron był zbyt roztrzęsiony.

— W takim razie co się stało? Jaki wypiłeś eliksir?

— To był ten, za który dostałem szlaban. — Bąknął niemrawo rudzielec, wciąż wpatrzony w podłogę — Kiedy go wypiłem zacząłem mieć halucynację, że z każdej strony otaczają mnie pająki... Rozumiesz! Pająki! — Ostatnie słowo było już dość histerycznym piskiem, który Harry dobrze zapamiętał z drugiego roku. Przeżycia Ron'a musiały być niezwykle żywe i realne, bo chłopak nawet w tej chwili drżał trochę ze strachu, a trochę z obrzydzenia. Po chwili opowiadał dalej. — Widziałem jak powoli się do mnie zbliżają ... spojrzałem na Nietoperza, a ten potwór miał na ustach tak zadowolony z siebie uśmiech, jakiego jeszcze nigdy u niego nie widzieliśmy! Wyobrażasz sobie, on był zadowolony, a ja panikowałem i nie miałem swojej różdżki! A one zaczęły po mnie chodzić! Nawet jeden wlazł mi do nogawki! Nie mam pojęcia ile to trwało, bo zemdlałem. — Wyszeptał rudzielec, spoglądając na swoje ubrania, jakby chciał się przekonać czy aby pająki na pewno już zniknęły.

Signum TemporisWhere stories live. Discover now