Rozdział 23: Zemsta Lestrange'a

9.6K 634 695
                                    

Rozdział 23: Zemsta Lestrange'a

Wspólny lot nie trwał zbyt długo głównie ze względu na stan Arena. Kiedy już szli w stronę szatni, widać było po Abraxasie, że był dumny ze swojego pomysłu tym bardziej, że czuł i widział radość Greya. Malfoy zaproponował zielonookiemu Ślizgonowi, że kiedy odzyska już sprawność i siły, mogą częściej powtarzać takie loty, co Aren przyjął z entuzjazmem. W szatni Grey przysiadł na ławce pod ścianą, by trochę odpocząć, a Abraxas poszedł pod prysznic. Po szybkiej kąpieli i przebraniu się w codzienne ubrania dołączył do Greya i razem ruszyli w stronę lochów. Abraxas co chwilę zerkał po drodze na Arena, który po zniknięciu rumieńców wywołanych wysiłkiem włożonym w utrzymanie się na miotle i samym lotem, okazał się blady jak ściana. Malfoya martwiło to bardzo i w końcu nie wytrzymał, wspomniał o swoich obawach Arenowi, który machnął tylko na to ręką twierdząc, że jutro odpocznie. Po prostu będzie spać do południa korzystając z weekendu i w ten sposób niewątpliwie odzyska siły. Zielonooki nie mówił tego na wyrost. Miał szczerą nadzieję, że rzeczywiście tak będzie, bo póki co jego stan nie poprawiał się w widoczny sposób. Postanowił jednak i oznajmił to również Abraxasowi, który naciskał na wizytę u szkolnej pielęgniarki, że poczeka do niedzieli i jeśli nie będzie zmian, to pójdzie do niej po pomoc.

Na takich rozmowach szybko minęła im droga i wkrótce stanęli przed wejściem do pokoju wspólnego Ślizgonów. Kiedy tylko weszli Abraxas odruchowo zdwoił czujność, bo w salonie panowała dość niezwykła jak na piątek wieczór cisza. To nie było normalne. Szybki rzut oka wokół pozwolił mu ustalić, że bez wątpienia źródłem ciężkiej, przytłaczającej atmosfery jest znany powszechnie osobnik rezydujący na kanapie przy kominku i czytający książkę z kamienną twarzą. Oczywiście chodziło o Toma, wokół którego siedziała reszta jego grupy z grobowymi minami, zajmując się własnymi sprawami. Spojrzenie Abraxasa pochwyciło na moment wzrok Blacka, który tylko wzruszył ramionami, co nie było zbyt pomocne w zidentyfikowaniu powodu nastroju Riddle'a. Ponure towarzystwo nie zachęcało do dołączenia, dlatego Malfoy zamierzał zaproponować Arenowi, by udali się od razu do dormitorium. Odwrócił się w stronę zielonookiego chłopaka i mrugnął zaskoczony. Arena przy nim nie było. Uniósł wzrok i zobaczył z niejakim przerażeniem, że ten idzie w kierunku miejsca, gdzie siedzi Tom ponury i w bardzo złym humorze, a to połączenie jak wiadomo było skrajnie niebezpieczne. Było już jednak za późno na jakiekolwiek ostrzeżenia i Abraxasowi pozostało jedynie ruszyć w ślad za Greyem.

Tymczasem Aren, kiedy tylko weszli wraz z Malfoyem do pokoju wspólnego, wyczuł przytłaczającą atmosferę bijącą z grupy skupionej w okolicy kominka. Próbował uchwycić spojrzenie Riddle'a, ale nie powiodło mu się, bo Tom nie oderwał wzroku od książki, którą czytał. Zielonooki chłopak był zawiedziony i jakby na przekór poczuł nieodpartą ochotę zbliżenia się do niego. Właściwie to nie tylko z przekory, ale też dlatego, że z nie do końca ustalonej przyczyny bliskość Toma, jak pamiętał, działała na niego wzmacniająco, pokrzepiająco. Po prostu czuł się przy nim lepiej. Zanim podjął świadomą decyzję skonstatował, że nogi same, prawie bez udziału woli, skierowały go w stronę kanapy zajmowanej przez Prefekta Slytherinu. Minęła zaledwie chwila i z pewnym zadowoleniem zajął miejsce na drugim końcu kanapy, na której rezydował Riddle. Niedługo później Abraxas zajął fotel po prawej stronie od Toma. Aren oczywiście już wcześniej zauważył pewien stały porządek w zajmowaniu miejsc wokół siedziska Riddle'a: Malfoy po prawej stronie, Black po lewej, a naprzeciwko Lestrange, Mulciber i Avery. Kiedy Grey dowędrował wzrokiem do tej trójki z niejakim zdziwieniem zauważył wbity w siebie wzrok Rudolfa, który patrzył na niego najpierw z niedowierzaniem, a po chwili z wściekłością. Grey spokojnie przeniósł wzrok na Toma, ale ten zupełnie nie zareagował na jego obecność. Z godnym podziwu zacięciem pogrążony był w lekturze. Cisza się przedłużała, ale wreszcie zdecydował się ją przerwać Avery, który jako jedyny sprawiał wrażenie spokojnego.

Signum TemporisWhere stories live. Discover now