Rozdział 33: Konflikt relacji

10.2K 547 584
                                    

Rozdział 33: Konflikt relacji

Spodziewał się czego będzie dotyczyć rozmowa z Bennetem. Idąc za swoim opiekunem żółtooki chłopak doszedł do wniosku, że zwyczajnie zbyt długo unikał profesora, więc pewnie nie skończy się na ostrej pogadance jak zazwyczaj. Sporo się wydarzyło od ostatniego spotkania, a nie mógł już dłużej odwlekać tej konfrontacji. Nie było wyjścia, trzeba było chwycić byka za rogi tym bardziej, że jutro miały być zajęcia z Eliksirów. Gdyby czekał do jutra, katastrofa byłaby z pewnością jeszcze większa. Co prawda zaskoczył go fakt, że został zabrany wprost z kolacji, ale z pewną ulgą skonstatował, że przynajmniej będzie mieć to już za sobą. Miał przeczucie, że będzie to zapewne przełomowe i burzliwe spotkanie, ale nie zamierzał uciekać, ani się z niego wymigiwać.

Szli w kierunku sali do Eliksirów znajdującej się w głównej wieży północnej. W momencie kiedy tylko obaj przekroczyli próg, Samuel wyczuł sporą ilość zaklęć, którą nauczyciel nałożył na pomieszczenie. Od ich pierwszej „rozmowy", którą właściwie należałoby określić starciem, było tak zawsze. Zapewne na wypadek kolejnej ostrej konfrontacji. To wtedy, właśnie za pierwszym razem, ustalili jakoś tam pewne zasady wzajemnego tolerowania się. Teraz, podobnie jak wtedy, profesor oparł się o stół nauczycielski, skrzyżował ręce na piersi i patrzył na ucznia z uwagą. Samuel spokojnie usiadł na jednej z pierwszych ławek czekając. Po chwili usłyszał:

- Doszły mnie ostatnio ciekawe słuchy...

- Ostatnio ogólnie dzieje się sporo nowych rzeczy profesorze. Ciekawy jestem o jakiej sprawie wobec tego pan mówi? - uśmiechnął się kpiąco Relin z pełną świadomością, że to w żaden sposób nie zadziała na stojącego przed nim nauczyciela.

- Zacznijmy może od najgłupszej rzeczy w twoim wykonaniu. Uwierz mi, zrobiłem naprawdę sporo by unieważnić twój akces do Turnieju Trójmagicznego... Nie udało mi się, ponieważ w regulaminie nie było niestety adnotacji do przypadków takich jak twój. To sprawiło, że ostatecznie musieliśmy przystać na twój udział...

- Skłamałbym mówiąc, że jest mi z tego powodu przykro. Czy oprócz tej, wyjaśnionej już sprawy jest coś jeszcze?

- Owszem. Pragnę ci przypomnieć, że jesteś uczniem Instytutu. Mam nadzieję, że o tym nie zapomnisz. Jeżeli jednak tak by się stało, nie ominą cię konsekwencje i chciałbym, byś miał tego świadomość.

- Raczej niewiele może mi pan zrobić. Zresztą wydaje mi się, że to co zmierzam podczas zadań turniejowych to nie jest pana sprawą. Zakładam, że Wright zdążył się już na mnie poskarżyć. Niewiele mnie to obchodzi. Oświadczam głośno, że podczas zadań nie będę sabotować uczestników z własnej drużyny o ile nie zrobią czegoś... nieprawidłowego, co może mi się nie spodobać.

- Jesteś głupcem Relin. Znam cię już na tyle, żeby zorientować się w jaki sposób myślisz... Sądzę jednak, że zapomniałeś o pewnym, dosyć istotnym szczególe. Ciekaw jestem jak długo zdołasz utrzymać swoją buntowniczą stronę na wodzy. Jest to jednak twój wybór i teraz już nie mogę w niego ingerować, dlatego pozwolę na to. Oby nie doszło do sytuacji, w której przekonasz się jaką cenę przyjdzie ci zapłacić... A wiesz, że ja nigdy nie rzucam słów na wiatr... To właściwie wszystko co chciałem powiedzieć. Możesz odejść.

Samuel przez chwilę patrzył na nauczyciela podejrzliwie. Jakoś nie mógł uwierzyć, że cała rozprawa skończyła się tak szybko. Miał podejrzenia, że Bennet coś kombinował, tylko jeszcze nie wiedział co. Świadczył o tym chociażby iście lisi uśmiech, który wypłynął na twarz mężczyzny. Mężczyzny, który nota bene niezwykle rzadko się uśmiechał, dlatego ten widok na każdego mógłby podziałać paraliżująco. Właściwie nie było sensu tego roztrząsać. Jeżeli wierzyć groźbom profesora, powinien się wkrótce przekonać o co chodziło.

Signum TemporisWhere stories live. Discover now